SLS- wszechobecny detergent
Zaczynam nowy wątek, w którym będę dokładnie opisywała wpływ poszczególnych substancji, których należy się wystrzegać w kosmetykach. Mój post "czego szukać w kremie cieszył się zainteresowaniem i kilka dziewczyn prosiło o podobne wpisy. Dziś zaczynam i co jakiś czas będę dodawała kolejne wpisy o podobnej tematyce.
Sodium Lauryl Sulfate czyli SLS jest w czołówce w mojej liście do omijania, to bardzo silny detergent. Niestety uwielbiany przez producentów, jest tani i wygodny w produkcji. Tu kończą się jego zalety. Wyobraźcie sobie, że produkt występujący w większości szamponów, mydeł, żeli, past i płynów do zębów, a nawet płynów do demakijażu jest też stosowany w przemyśle do mycia i odtłuszczania maszyn..ale również do mycia naczyń, podłóg, okiem,samochodów, a nawet toalet, straszne! Jego działanie jest bardzo agresywne, powoduje większość podrażnień i alergii skórnych. Ma bardzo dobre właściwości myjące i pieniące, moim zdaniem za silne do codziennego stosowania. Do tego podrażnia i wysusza, bo zmywa całą warstwę lipidową skóry, czyli nasze naturalne nawilżenie. Zmienia pH skóry i stopniowo niszczy naszą skórę.
Jego stężenie jest ograniczone przepisami, ale to małe pocieszenie biorąc pod uwagę, że przeciętnie człowiek używa około 10, a może i więcej produktów gdzie SLS znajduje się w czołówce składników.
Substancje te zostały odrzucone jako rakotwórcze, ale wiadomo, że zmieniają strukturę naskórka. Producenci często łagodzą jego działanie innymi czynnikami i efekt pieczenia nie jest tak dokuczliwy.
Podrażnienia oczu szkodliwymi szamponami prowadzą do stopniowego pogarszania wzroku. Znalazłam wiele informacji, im więcej czytam tym bardziej staram się unikać tych składników. Niektórzy sądzą, że działają rakotwórczo, do tego uszkadzają układ odpornościowy i nerwowy. U dzieci zaburzają gospodarkę hormonalną, przez to obniżają płodność.
Najlepiej wyeliminować ten składnik, radzę stopniowo odstawiać produkty z SLS w składzie. Ostatnio szukałam szamponu, przeglądałam gazetkę lush, i na pewno nie polecam, również wszystkie ich mydła mają SLS w składzie. Kupiłam niedawno dobry i "bezpieczny" szampon, opiszę go niebawem.
SLS i jego pochodne to estry kwasu siarkowego, żeby je zidentyfikować trzeba wypatrywać też SLES- Sodium Laureth Sulfate oraz ALS- Laurysiarczan Amonu.
Sodium Lauryl Sulfate czyli SLS jest w czołówce w mojej liście do omijania, to bardzo silny detergent. Niestety uwielbiany przez producentów, jest tani i wygodny w produkcji. Tu kończą się jego zalety. Wyobraźcie sobie, że produkt występujący w większości szamponów, mydeł, żeli, past i płynów do zębów, a nawet płynów do demakijażu jest też stosowany w przemyśle do mycia i odtłuszczania maszyn..ale również do mycia naczyń, podłóg, okiem,samochodów, a nawet toalet, straszne! Jego działanie jest bardzo agresywne, powoduje większość podrażnień i alergii skórnych. Ma bardzo dobre właściwości myjące i pieniące, moim zdaniem za silne do codziennego stosowania. Do tego podrażnia i wysusza, bo zmywa całą warstwę lipidową skóry, czyli nasze naturalne nawilżenie. Zmienia pH skóry i stopniowo niszczy naszą skórę.
Jego stężenie jest ograniczone przepisami, ale to małe pocieszenie biorąc pod uwagę, że przeciętnie człowiek używa około 10, a może i więcej produktów gdzie SLS znajduje się w czołówce składników.
Substancje te zostały odrzucone jako rakotwórcze, ale wiadomo, że zmieniają strukturę naskórka. Producenci często łagodzą jego działanie innymi czynnikami i efekt pieczenia nie jest tak dokuczliwy.
Podrażnienia oczu szkodliwymi szamponami prowadzą do stopniowego pogarszania wzroku. Znalazłam wiele informacji, im więcej czytam tym bardziej staram się unikać tych składników. Niektórzy sądzą, że działają rakotwórczo, do tego uszkadzają układ odpornościowy i nerwowy. U dzieci zaburzają gospodarkę hormonalną, przez to obniżają płodność.
Najlepiej wyeliminować ten składnik, radzę stopniowo odstawiać produkty z SLS w składzie. Ostatnio szukałam szamponu, przeglądałam gazetkę lush, i na pewno nie polecam, również wszystkie ich mydła mają SLS w składzie. Kupiłam niedawno dobry i "bezpieczny" szampon, opiszę go niebawem.
SLS i jego pochodne to estry kwasu siarkowego, żeby je zidentyfikować trzeba wypatrywać też SLES- Sodium Laureth Sulfate oraz ALS- Laurysiarczan Amonu.
ja rowniez staram sie omijac SLS :) zwlaszcza przy srodkach do mycia twarzy i wlosow, na szczescie produkty bez SLS sa coraz lepiej dostepne :)
OdpowiedzUsuńświetny post. Bardzo lubię takie wpisy, gdzie wszystko jest wytłuszczone kawę na ławę i tak, żeby miało sens. Tak trzymać :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry post! Cały przemysł kosmetyczny opiera się na SLS. Ja także staram się omijać ten składnik jak mogę. Dotyczy to nie tylko kosmetyków, ale też płynów do mycia naczyń, sprzątania i prania. Chemia nas osacza! Jestem wielką fanką naturalnych kosmetyków, które służą urodzie i przede wszystkim zdrowiu.
OdpowiedzUsuńSodium Laureth Sulfate = SLES
OdpowiedzUsuńSodium Lauryl Sulfate = SLS
obserwatorka
OdpowiedzUsuńale te sls-y wystepuja prawie we wszystkich szamponach i zelach.Na półce w sklepie nie znalazłam jednego szamponu bez tego składnika.Gdzie ich szukać?
Myślę,że w drogerii z większym asortymentem uda się coś znaleźć.Ja wolę mniejsze zaufane sklepiki zielarskie lub z kosmetykami naturalnymi.
OdpowiedzUsuńPrzez internet można zamówić wiele dobrych kosmetyków.
Pozdrawiam:)
Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Cieszę się, z rosnącego zainteresowania tematyką zdrowotną. Coraz więcej osób uświadamia sobie jak bardzo szkodzą nam różne dodatki dodawane do żywności oraz mleko i jego przetwory, zanieczyszczanie środowiska itp.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Super post, bardzo przydatny. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ruda :)
juz od dawna unikam slsow. Jedynie maz walczy ze mna kiedy kupuje eko plyny do naczyn, bo twierdzi, ze to woda. A ja w momencie po uzyciu tych standardowych mam skore pekajaca, rozne podskorne zmiany i czerwone plamy na dloniach. Obrzydlistwo.
OdpowiedzUsuńWolę te naturalne płyny,albo robione w domu.W życiu nie wrócę do detergentów! Drażnią zapachem i działaniem..
UsuńNie znoszę SLS i staram się ich unikać jak ognia. Od dwóch miesięcy używam kosmetyków naturalnych do włosów BingoSpa właśnie bez tych wszystkich niefajnych parabenów i bardzo sobie cenię. W tej wersji jaką ja mam http://bellemonde.pl/kategorie/pielegnacja-wlosow/bingospa-szampon-bez-sles-sls-z-keratyn%C4%85.-detail jest keratyna idealna dla włosów które delikatnie mówiąc...kuleją w swej kondycji. Jest też opcja dla kłaczków suchych z olejkiem arganowym. Cena jak na kosmetyk naturalny przystępna. :)
OdpowiedzUsuń