Zdrowe odżywianie

sobota, 31 grudnia 2011

SLS- wszechobecny detergent

Zaczynam nowy wątek, w którym będę dokładnie opisywała wpływ poszczególnych substancji, których należy się wystrzegać w kosmetykach.  Mój post "czego szukać w kremie cieszył się zainteresowaniem i kilka dziewczyn prosiło o podobne wpisy. Dziś zaczynam i co jakiś czas będę dodawała kolejne wpisy o podobnej tematyce. 
Sodium Lauryl Sulfate czyli SLS jest w czołówce w mojej liście do omijania, to bardzo silny detergent. Niestety uwielbiany przez producentów, jest tani i wygodny w produkcji. Tu kończą się jego zalety. Wyobraźcie sobie, że produkt występujący w większości szamponów, mydeł, żeli, past i płynów do zębów, a nawet płynów do demakijażu jest też stosowany w przemyśle do mycia i odtłuszczania maszyn..ale również do mycia naczyń, podłóg, okiem,samochodów, a nawet toalet, straszne! Jego działanie jest bardzo agresywne, powoduje większość podrażnień i alergii skórnych. Ma bardzo dobre właściwości myjące i pieniące, moim zdaniem za silne do codziennego stosowania. Do tego podrażnia i wysusza, bo zmywa całą warstwę lipidową skóry, czyli nasze naturalne nawilżenie. Zmienia pH skóry i stopniowo niszczy naszą skórę.


Jego stężenie jest ograniczone przepisami, ale to małe pocieszenie biorąc pod uwagę, że przeciętnie człowiek używa około 10, a może i więcej produktów gdzie SLS znajduje się w czołówce składników. 
Substancje te zostały odrzucone jako rakotwórcze, ale wiadomo, że zmieniają strukturę naskórka. Producenci często łagodzą jego działanie innymi czynnikami i efekt pieczenia nie jest tak dokuczliwy. 


Podrażnienia oczu szkodliwymi szamponami prowadzą do stopniowego pogarszania wzroku. Znalazłam wiele  informacji, im więcej czytam tym bardziej staram się unikać tych składników. Niektórzy sądzą, że działają rakotwórczo, do tego uszkadzają układ odpornościowy i nerwowy. U dzieci zaburzają gospodarkę hormonalną, przez to obniżają płodność. 


Najlepiej wyeliminować ten składnik, radzę stopniowo odstawiać produkty z SLS w składzie. Ostatnio szukałam szamponu, przeglądałam gazetkę lush, i na pewno nie polecam, również wszystkie ich mydła mają SLS w składzie. Kupiłam niedawno dobry i "bezpieczny" szampon, opiszę go niebawem. 


SLS i jego pochodne to estry kwasu siarkowego, żeby je zidentyfikować trzeba wypatrywać też SLES- Sodium Laureth Sulfate oraz ALS- Laurysiarczan Amonu.

środa, 28 grudnia 2011

Tonik owsiany

Wykończyłam tonik i nie mam zapasu. Muszę wybrać się na zakupy gdzieś dalej, w pobliżu ciężko o "dobre kosmetyki". Zrobiłam sobie sprawdzony tonik z płatków owsianych.

Stosowałam go już wiele razy, nie wymaga wiele pracy i czasu.
Potrzebujemy dobrego gatunku płatków owsianych lub otrąb. Zalewamy je wodą  przefiltrowaną lub mineralną w proporcjach 1:1 i zostawiamy na 12 godzin. Po tym czasie przecedzamy przez gazę.
Przechowujemy w lodówce, najlepiej w słoiku lub w szklanej butelce.
Tonik jest w pełni naturalny i nie zawiera konserwantów, dlatego dobrze przygotować małą porcję na 2-3 dni.  Jest dość gęsty, przed użyciem trzeba go wymieszać. Działa nawilżająco, odżywczo, oczyszcza pory. Przyjemny w użyciu. Nadaje się do skóry suchej i wrażliwej, zimą odpowiedni dla każdego. Tani i prosty, warto go  wypróbować.

Zamierzam więcej kosmetyków robić sama. Tylko przygotowany w domu świeży kosmetyk ma szansę być 100% naturalny. Kosmetyki z certyfikatem też muszą wytrzymać jakiś czas w sklepie. Na pewno z nich nie zrezygnuję, ale to duża frajda przygotować coś samemu. Z kremami i innymi emulsjami sprawa jest bardziej skomplikowana i nie porywam się na coś czego nie umiem,  małymi kroczkami będę próbować.
Krem przygotowany indywidualnie do swoich potrzeb jest zdecydowanie najlepszy. Wymaga to większej wiedzy i pracy, dlatego szukam informacji, czytam i kombinuję.
Póki co robię peelingi, maseczki, toniki, kompozycje olejów i olejków zapachowych do ciała, niebawem podejmę bardziej skomplikowane próby.  Przyjmę chętnie rady i Wasze propozycje:)

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Świąteczny upominek

Kosmetyki jednej z ulubionych marek są bardzo trafionym prezentem! Dostałam mały zestaw z płynem do kąpieli i balsamem do ciała o zapachu lawendy. Produkty mają po 100 ml, są pięknie zapakowane.
Lubię zapach lawendy, płyn do kąpieli użyję pewnie jako żel pod prysznic, bo nie przepadam za leżeniem w wannie.

Pudełko jest papierowe, nadaje się do recyklingu. 
Kosmetyki są naturalne, marka cieszy się uznaniem w Wielkiej Brytanii. uwielbiam ich sklepy,zwłaszcza ten na Covent Garden. Oprócz kosmetyków można tam dostać świeże zioła,suszone kwiaty i owoce, naturalne herbatki, olejki, świece, produkty do aromaterapii, a także książki. Robi wrażenie. Byłam tam przed świętami, ale nie skusiłam się na nic ze świątecznej oferty, kupiłam jedynie mleczko do twarzy. Używam aktualnie kilku ich produktów i muszę je wykończyć, zanim kupię coś nowego.


Opakowania są przyjazne dla środowiska. Wchodząc do sklepu widzimy mnóstwo słoiczków i butelek w niebieskim i granatowym odcieniu. Kosmetyki są oznaczone certyfikatem Soil Association. 

Neal's Yard przykłada dużą wagę do zdrowego życia, kosmetyki naturalnej. W ofercie można znaleźć sporo ciekawych książek o ziołolecznictwie, aromaterapii i tematyce zdrowotnej. 

Produkcja kosmetyków jest naturalna i energooszczędna, wszystko spełnia najwyższe standardy i jest dobrze dla naszego zdrowia, samopoczucia i środowiska. 
Marka godna uwagi, wiele informacji można znaleźć na stronie. 
Pozdrawiam:)

środa, 21 grudnia 2011

Lily Lolo

Po przeczytaniu wielu bardzo pozytywnych opinii na temat podkładów mineralnych Lily Lolo zdecydowałam się na zakup. Ciężko zdecydować się na kolor przeglądając stronę, dostałam kilka adresów sklepów od dystrybutora, jednak nie znalazłam ich nigdzie. Zdecydowałam się na zamówienie małego zestawu startowego.

Wybrałam tonację medium, 3 podkłady- cookie, warm honey i popcorn, oraz puder sypki flawless silk. Do tego mały pędzel kabuki.

Wszystkie pojemniczki zawierają 0,75 g produktu.
Kolor cookie okazał się ciemny, spokojnie mogę używać go jako różu. Pozostałe odcienie są jak najbardziej dla mnie. Chcę zamówić pełne opakowanie i ciągle nie wiem, który odcień wybrać, popcorn jest jaśniejszy niż warm honey, ale oba mi odpowiadają. Ten drugi lepszy będzie jednak latem. Wystarczą mi jeszcze na kilka razy i będę musiała się zdecydować.
Nie używam podkładów, bo nie lubię efektu maski i po prostu ich nigdy nie lubiłam. Zawsze szukałam jakiegoś pudru mineralnego, żeby w razie czego zatuszować zaczerwienienia czy inne niespodzianki na twarzy. Do tych podkładów przekonał mnie fakt, że nie zapewniają całkowitego krycia, a do tego są mineralne i mają prosty skład. Zostały odznaczone wieloma nagrodami.

Po pierwszym użyciu widziałam już różnicę pomiędzy pudrem, a podkładem mineralnym. Makijaż był udany, skóra matowa, bardzo naturalna, krycie w sam raz. Do tego skóra może oddychać.

Skład: Mika, Tlanek Cynku, Dwutlenek Tytanu, Tlenki Żelaza, Ultramaryna
Bez zbędnych chemikaliów, chlorku bizmutu, parabenów, nanocząsteczek, konserwantów, talku czy sztucznych barwników.
100% naturalny!
Nie są testowane na zwierzętach.

Nakładam małym pędzlem z zestawu, wysypuję trochę podkładu na wieczko, potem rozprowadzam na dłoni, żeby pozbyć się nadmiaru  i nakładam na twarz. Bardzo dobrze się rozprowadza.

Miałam możliwość wybrania dwóch próbek podkładu i brązera. Wybrałam warm honey i south beach.
Brązer ma ładny brzoskwiniowy odcień, bardzo mi odpowiada, ale kolejnym razem przetestuję jaśniejszy odcień. Ten pewnie lepiej sprawdzi się latem.

Zdecydowanie mam ochotę na więcej! Niedługo zamówię pełnowymiarowy podkład i na pewno skuszę się na coś jeszcze. Nie maluję się często, ale chyba czas uzupełnić kolorowe kosmetyki:)
Zastanawiam się nad pędzlami, mam ecotools i jestem z nich zadowolona, czy może któraś z Was używa tych z Lily Lolo i widzi różnicę? 

wtorek, 20 grudnia 2011

Segregacja odpadów to podstawa!

Nie rozumiem jak może się nie chcieć! Nie wymaga to wielkiego poświęcenia, a liczby nie kłamią..Polacy produkują około 10 milionów ton odpadów komunalnych rocznie, a około 130 milionów ton odpadów przemysłowych. Liczby te zwiększyły się diametralnie przez ostatnich kilka lat.
Wkurza mnie, że wszystko jest oddzielnie pakowane i kupuję jak najmniej takich rzeczy. Ryż w woreczkach?? Wolę duże opakowanie. Owoce na tackach. Biorę te luzem. Można by dużo wymieniać. Chemii nie używam więc odpadają mi butelki ze szkodliwymi substancjami. Kupuję produkty, których opakowania nadają się do recyklingu. Niestety sama nie dam rady. Przyłączacie się?
Ciągle segregacja to dla nas problem, marnują się ogromne ilości odpadów, które można by ponownie wykorzystać!  Sprawa jest poważna!




Jak segregować śmieci?


SZKŁO
Czasem można spotkać oddzielne pojemniki na szkło bezbarwne (biały kontener) i kolorowe (zielony).
Wyrzucamy:
-butelki szklane
-słoiki
Wcale nie trzeba ich dokładnie myć.


NIE wyrzucamy:
-żarówek, świetlówek
-kieliszków i szklanek
-lusterek
-kryształów
-szkła płaskiego (okna i szyby samochodowe)
-szkła zbrojonego
-naczyń żaroodpornych
-ceramiki ( porcelana, naczynie arco, miski, talerze, doniczki)
-szklanych opakowań farmaceutycznych lub chemicznych ze szkodliwą zawartością

METALE I TWORZYWA
Żółty pojemnik.
Wyrzucamy:
-puste butelki plastikowe (najlepiej je zgniatać, bo zajmują sporo miejsca)
-puste butelki plastikowe po kosmetykach (szamponach, żelach, balsamach)
-folie i torebki z tworzyw sztucznych
-opakowania stalowe i aluminiowe (puszki, pudełka, itp.)
-plastikowe opakowania po żywności (kubeczki po jogurtach czy margarynach)


NIE wyrzucamy:
-opakowań po środkach chwasto i owadobójczych
-opakowań po lekarstwach
-opakowań i butelek po smarach, olejach, farbach, lakierach

Mycie też nie jest konieczne, niewielkie zanieczyszczenia im nie szkodzą.

PAPIER
Niebieski pojemnik.
Wyrzucamy:
-gazety, książki, broszury, ulotki i inny papier
-tekturę, worki papierowe
-kartony po mleku i napojach- te wypłukane i po oderwaniu plastikowych części!


Nie wyrzucamy:
-opakowań z zawartością
-tapet
-kalki
-zatłuszczonego papieru
-lakierowanego lub foliowanego papieru czy folderów reklamowych
-opakowań wielomateriałowych typu tetra pak

!!!!!
Makulatura nie może być mokra, ma to wpływ na jej jakość. Musimy uważać, żeby nie mieszać jej z innymi materiałami oraz zanieczyszczeniami.

Tyle teorii, trzeba się zmobilizować i  segregować.
Mieszkałam w małym mieście i nie miałam problemu z pojemnikami. Jeżeli ich nie macie macie prawo zmobilizować gminę, spółdzielnię czy administrację. Umożliwienie segregacji jest ich obowiązkiem! Powołajcie się na rozporządzenie Ministra Gospodarki i Pracy z 25.10.2005 roku. (Dz. U. 2005 nr219 poz. 1858).
Nie wiem czy robicie postanowienia noworoczne, segregacja to dobry pomysł!

Koniecznie kliknijcie!  Świetne!

http://www.youtube.com/watch?v=GYnd5JRu86E&feature=player_embedded

niedziela, 18 grudnia 2011

Prezenty w gazetach

Z przyjemnością pakowałam dziś świąteczne prezenty. Może jeszcze nie zaczęłyście i wykorzystacie ten pomysł. Nie kupuję papierów pakunkowych. Przez chwilę  ładnie wyglądają, a potem idą do kosza. Babcia czasem składa i trzyma na kolejną okazję, co się chwali! jednak zwykle szybko je rozdzieramy i do niczego się nie nadają. Od dawna staram się zmniejszać ilość śmieci, pakowanie w gazety sprawia mi frajdę, można szukać fajnych reklam, czy jakiś ciekawych artykułów :)


Wykorzystałam tylko wstążki, można je potem zwinąć i  zachować na przyszłość.Były już w użyciu kilka razy:) Fajnie wyglądają też prezenty przewiązane sznurkiem, albo po prostu w zawinięte w samą gazetę.
Potem wszystko spokojnie wyrzucamy na makulaturę, gazety każdy od czasu do czasu kupuje, w domu na pewno się jakaś znajdzie. Nie jest do skąpstwo, papier pakunkowy nie jest taki drogi, ale to kolejny mały eko uczynek, którego warto się podjąć!
Pozdrawiam :)

sobota, 17 grudnia 2011

Sanoflore- krem zimowy

Rok temu trafiłam na krem, który sprawdził się u mnie zimą. Skończyłam opakowanie i od razu kupiłam kolejne. Zaczęłam je, ale nie zdążyłam skończyć przed wiosną. Przechowałam w lodówce i niedawno wyjęłam.
Jest to krem Sanoflore Regenerujący Miód Odżywczy.




Lubię markę Sanoflore. Wszystkie produkty mają oznaczenia Ecocert. Nie zawierają parabenów. Wszystko bio i oraganic. Nie są testowane na zwierzętach.
Krem przepięknie pachnie, miód i akacja to moje skojarzenia. Jest dość gęsty i treściwy, super na zimowe dni.

Mam skórę mieszaną, często tłustą jednak w zimie wolę się świecić i używać olejów czy też bogatych kremów, byle chronić swoją twarz. Ten mogę polecić z czystym sumieniem. Pozostawia twarz nawilżoną i odżywioną i bez wielkiego błysku. Wielka przyjemność z używania. Nakładam go codziennie rano, jest bardzo gęsty i wydajny. Mimo swojej gęstości dobrze się rozprowadza i wchłania.
 Nie pamiętam dokładnie ceny, około 50 zł, chyba nawet trochę mniej. Warto szukać na aukcjach, albo promocjach.
 Sanoflore można dostać jedynie w aptekach. Mam kilka innych produktów, o których jeszcze przeczytacie.
 A Wy macie jakieś zimowe kremy godne polecenia?
Znacie markę Sanoflore?

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Sałatka

Zdarza się, że brakuje pomysłu pomysłu na obiad, albo zwyczajnie nie chcę się gotować.. Dziś tak się zdarzyło.
Otworzyłam lodówkę i oto co wyszło..




W głębokim talerzu ułożyłam liście szpinaku, pomidory, w lodówce znalazłam też kilka suszonych. Soja ugotowana do wczorajszego obiadu. Wszystko posypane prażonym ziarnami słonecznika, dyni i sezamu.
Ważne żeby wszystko prażyć oddzielnie, sezam szybko "strzela" na patelni reszta potrzebuje więcej czasu.
Wyszło pysznie. Do tego bardzo szybko:) Dlatego zrobiłam wpis.
A Wy jakie sałatki lubicie najbardziej?

piątek, 9 grudnia 2011

Butelka

Od jakiegoś czasu nie rozstaję się z moim nabytkiem. Niby to tylko butelka, ale ucieszyła mnie niebywale! Koniec z codziennym kupowaniem wody i wyrzucaniem kolejnych butelek.
Bobble wyprodukował ładny, poręczny i do tego bardzo ekologiczny gadżet, od razu wiedziałam, że muszę go mieć:)
Kupiłam zestaw dwóch butelek po 0,5 litra, do tego dostałam filtr gratis.
Teraz opowiem jak to działa. Nalewamy wodę z kranu do butelki, zakręcamy nakrętką z filtrem i już. Kiedy pijemy woda przechodzi przez filtr i się oczyszcza. Proste, a takie fajne.
Filtr trzeba wymieniać po 300 użyciach. Powinien mi wystarczyć na 3 miesiące. Koszt butelki to około 8-9 funtów. Ja zestaw kupiłam za 19. Sam filtr to koszt 7 funtów. Na początku trzeba zapłacić, ale potem odchodzi koszt ciągłych butelek.
Nie chodziło mi tylko o oszczędność, przede wszystkim o zmienienie ilości wyrzucanych butelek. Można mieć też bidon, kiedyś kupowałam 5 litrowe butle z wodą i z nich przelewałam, tutaj nie mogę ich dostać.
Dzbanki filtrujące również są dobre, ale nie można ich wszędzie zabrać.

Kupiłam dwie, bo mój chłopak który często się śmieje z moich nowych skarbów, potem zwykle pyta czy dla  niego też mam.. Zawsze mam ją w torebce i nigdy mi się nie otworzyła, nie wylała.
Dokupiłam też większą litrową, żeby zawsze mieć na stole i przydaje się na fitness.

Piję teraz dużo więcej wody, mam wielką przyjemność z użytkowania. Ten gadżet za nie wygórowaną cenę można dostać też w Polsce. Myślę, że Was nie zawiedzie. Polecam

czwartek, 8 grudnia 2011

Amarya

Zamówiłam już jakiś czas temu i zapomniałam. Wczoraj popołudniu dotarło do mnie pudełku Amarya:)
W każdym pudełku dostajemy niespodzianki kosmetyczne. Zawsze dostajemy jeden pełnowymiarowy produkt i kilka próbek. Subskrypcja kosztuje 10 funtów miesięcznie.
Amarya proponuje kosmetyki naturalne i ekologiczne. Skusiłam się, zapomniałam, bo czas oczekiwania to około jeden miesiąc, a czasem nawet dłużej.
Szybko otworzyłam paczkę i bardzo się ucieszyłam!

Szybko otworzyłam...
Pięknie pudełko REN od razu mnie zachwyciło. Kiedyś stosowałam krem do twarzy z tej firmy i byłam zadowolona.
Tym razem wypróbuję żel do mycia ciała i balsam- neroli i grejpfrut. Wszystko zapakowane w piękny kartonik.

Dodatkowo mogę przetestować krem do oczyszczania twarzy Dr.Hauscha,
oraz perfumy z Bio certyfikatem- Lotus Bamboo z firmy Acorelle.

Z pierwszego pudełka jestem bardzo zadowolona, zobaczymy co będzie dalej. Poczekam na kolejne i zdecyduję czy warto przedłużyć subskrypcję. 
Wiem, że w Polsce też ruszyły pudełka, ale jeszcze nie ma ekologicznej oferty. Mam nadzieje, że niedługo się pojawi i cena nie będzie zaporowa. W Stanach i Anglii taka forma testowania kosmetyków jest bardzo popularna. 
Oczekiwanie i miła niespodzianka co miesiąc jest bardzo przyjemna:)

wtorek, 6 grudnia 2011

Wyniki konkursu

Dziękuję za każdy komentarz, musiałam wybrać trzy osoby i nie było łatwo. Wiele wskazówek wzięłam sobie do serca. Nad kilkoma tematami już od jakiegoś czasu pracuję, potwierdziłyście, że to dobry trop.
Wszystkie komentarze były dobre, te trzy były najbliższe mojemu sercu :)
Z przyjemnością ogłaszam, że nagrody trafiają kolejno do:

Czarodzielnica
SW
moniaaa

Gratuluję Wam dziewczyny!

Zapraszam do dalszego śledzenia mojego bloga.

Proszę o kontakt :  ekocentryczka@gmail.com

Nagrody prześlę jak tylko dostanę Wasze adresy. 
Wysyłam z Anglii, do dwóch tygodni powinno dotrzeć. 
Chętnie poznam waszą opinię po wypróbowaniu kosmetyków.

Pozdrawiam!

ekocentryczka

sobota, 3 grudnia 2011

Szczotkowanie ciała

Brzmi dziwnie, ale działa rewelacyjnie! Kolejny dobry sposób na poprawianie kondycji skóry. Staram się szczotkować skórę codziennie. Jakieś dwa lata temu kupiłam pierwszą szczotkę i tak się zaczęło. Warto kupić lepszą szczotkę, włosie powinno być twarde, ale nie ostre, takie żeby nie podrażniało naszej skóry. Niedawno kupiłam nową z Body Shop, lubię ich akcesoria, w przeciwieństwie do kosmetyków rzeczywiście są naturalne. Jestem z niej bardzo zadowolona jest poręczna nie za duża, włosie jest w sam raz.

Nie była droga, najlepiej czekać na obniżki w wtedy można kupić ją za około 25 zł.

Szczotkujemy skórę na sucho, to bardzo ważne, żeby nie nakładać wcześniej balsamu czy olejku. Taki masaż pomaga między innymi w pozbyciu się toksyn, a kosmetyki to uniemożliwią. Toksyny zatrzymają się u wyjścia porów zablokowanych  przez tłustą warstwę.

Jak wykonać masaż?
Ruchy zawsze powadzimy w kierunku dosercowym, najlepiej koliste i w wolnym tempie.
Można masować również twarz, wtedy odpowiednio mniejszą szczotką i zaczynając od linii szczęki ku górze.

Wydalanie toksyn to nie jedyny powód dla którego warto skusić się na ten zabieg. To również bardzo dobry peeling ciała- nadaje gładkość i ujędrnia. Poprawia krążenie krwi i limfy a tym samym poprawia koloryt skóry. Stymuluje naszą skórę do lepszej pracy.

Nie ma limitu, można masować się nawet kilka razy dziennie, to bardzo przyjemne:)
Najlepiej przed ciepło zimnym prysznicem.
Jeśli macie jakieś pytania piszcie, chętnie odpowiem.
Pozdrawiam:)

wtorek, 22 listopada 2011

KONKURS

Witam wszystkich.
Cieszę się, że zaglądacie na mojego bloga i zostawiacie komentarze dlatego przygotowałam dla Was konkurs.
Chcę żebyście pod tym postem pisali co było dla Was najciekawsze i o czym chcielibyście przeczytać w przyszłości, może coś szczególnie Was interesuje?
Wybiorę trzy najciekawsze wypowiedzi i nagrodzę szczęśliwców kosmetykami, które uwielbiam i o których możecie przeczytać na moim blogu:
I nagroda
Balsam Figs & Rouge, pędzelek Eco tools oraz próbki Pai Cosmetics.

II nagroda
Balsam Figs & Rouge i próbki Pai Cosmetics

III nagroda
Balsam Figs & Rouge oraz próbki Pai Cosmetics.

Wyniki ogłoszę za dwa tygodnie, 6 grudnia.
W konkursie mogą brać udział obserwatorzy mojego bloga, którzy zostawią komentarz oraz umieszczą informację o konkursie na swoim blogu - bardzo proszę o link.

Czekam na komentarze:)
Powodzenia!

sobota, 19 listopada 2011

Lush Karma

Od miesiąca praktycznie ciągle mam przy sobie małe cudo zamknięte z niewielkiej czarnej rurce. Urzekł mnie zapach perfum Lush, a szczególnie wersja solid perfume. Nie zawierają alkoholu, skład jest świetny, dzięki zawartości naturalnych olejów dobrze nawilża. Najchętniej użyłabym ich jako balsamu, niestety opakowianie jest malutkie.
Zapach jest subtelny, ale silny. Najbardziej wyczuwam olej paczuli i pomarańczy. Uwielbiam go! Nakładam do na nadgarstki, w zgięciach łokci i za uszami, zapach pozostaje ze mną  na długo. Wydaje mi się, że jedynie ja go czuje, ale nie przeszkadza mi to. Jest doskonały, wszędzie można zabrać małe opakowanie:) Idealny na teraz, nie topi się, w lecie wytrzyma pewnie w lodówce, albo w ciemnej szafie, bo jest dość miękki. 
Lubię wygląd małej czarnej rurki, niepozorny i elegancki. 
Zapach nieprzeciętny i kuszący, ciężko się z nim rozstać. 
Opakowanie zawiera 12 g, kosztuje ok 5 funtów. Jest kilka wersji zapachowych tych perfum, ten jest najlepszy dla mnie:) Cieszę się, bo można dostać wiele innych kosmetyków o tym zapachu, wypróbuję je w przyszłości, szczególnie krem do ciała.

sobota, 12 listopada 2011

e!stilo

Lubię wieczory z herbatką i dobrą książką czy gazetą. Dziś zabrałam się za e!stilo, mama mi przesłała, wie że zawsze czekam na kolejny numer:) Znalazłam ciekawe felietony, wywiad i masę praktycznych ekologicznych informacji. Ciężko się oderwać.
Przeczytałam prawie od deki do deski. Zazwyczaj zaczynam od kosmetycznych nowinek:) W najnowszym numerze można znaleźć listę niepożądanych substancji w kosmetykach. Można ją wyciąć i mieć przy sobie na zakupach. 

Gazeta wychodzi co dwa miesiące, uważam że jest godna uwagi. Ciekawe przepisy na pyszne jedzeniem, ale i domowe kosmetyki. Ciekawe fachowe porady z różnych dziedzin. 
Wracam do lektury, a Wam polecam jeśli jeszcze nie znacie:)

piątek, 11 listopada 2011

Natłok żeli pod prysznic

Wykończyłam lawendowy żel pod prysznic z Bentley Organic i nie mogłam znaleźć kolejnego. Nie miałam ostatnio czasu chodzić po sklepach, bo doprowadzaliśmy do porządku nowe miejsce. Teraz można odetchnąć.
Żel z Bentley pięknie pachniał lawendą, niektórzy nie przepadają za tym zapachem, ja jestem jego zwolenniczką o czym już pisałam. Lawenda jest tu bardzo intensywna, zawiera również aloes i jojobę.
Od żelu nie wymagam zbyt wiele, dobrze jeśli zapach jest przyjemny. Ten był ok, do tego miał certyfikat Soil Association.
Skończył się i ciężko było w moim miasteczku znaleźć coś godnego uwagi.
Bardzo się ucieszyłam kiedy w supermarkecie wypatrzyłam żel w z tym samym certyfikatem w cenie 1 funta. Super! Tym razem zapach lawendowo- mandarynkowy. Świeży, bardzo mi odpowiada.
Dobry produkt w jeszcze lepszej cenie, bo za żel pod prysznic moim zdaniem nie ma co przepłacać.
W Wielkiej Brytanii często w prasie codziennej można znaleźć kupony na produkty czy jakieś rabaty. Często oferują witaminy czy kosmetyki. Pracuje w miejscu gdzie codziennie wieczorem wyrzuca się stosy gazet, więc  kto wyszuka coś dla siebie może zabrać co chce. Kilka dni temu wypatrzyłam kupon do Body Shop na żel pod prysznic. Do Body Shop cudownie jest wejść i patrzeć na kolorowe półki, niestety naturalna promocja marki mija się z prawdą. Kupon był jednak na żele z pełni przyjazne dla skóry i środowiska. Wzięłam 3 i o dziwo kiedy pojechałam do sklepu udało mi się je wszystko zrealizować:)
Teraz mam spokój na jakiś czas. Wybrałam 3 spośród siedmiu zapachów, ciężko było się zdecydować. Żele nie zawierają parabenów, SLSów, barwników ani nawet mydła. Jest całkowicie biodegradowalny, a butelka nadaje się do recyklingu. Wszystko składniki pozyskane są w ramach Wspólnoty Uczciwego Handlu. Już wcześniej zwróciłam na nie uwagę, ale cena 25 zł za żel pod prysznic mnie zniechęciła. Wiem, że można trafić na promocję i wtedy można się skusić.
Wybrałam orzeźwiające zapachy : gruszka z trawą cytrynową, ogórek i miętę oraz arbuz z eukaliptusem. Wszystkie zapachy mi odpowiadają, butelki pięknie się prezentują.
Użyłam tylko tego z gruszką i cała łazienka pachniała przez dłuższy czas. Na skórze zapachu nie wyczuwam, bo od razu nakładam balsam. Produkt bardzo wydajny, choć wodnisty trzeba uważać żeby nie wylać połowy butelki, ale to jedyna wada. Nie zauważyłam specjalnego nawilżenia, ale plus za to, że nie wysusza mojej skóry. Cieszę się, że udało mi się dostać te produkty, może wypróbuję jeszcze kolejne zapachy. Na jakiś czas mam spokój, bo te wystarczą na dłuższy czas:)

piątek, 4 listopada 2011

Domowy peeling

Brak internetu jest dla mnie wyjátkowo ciezki od kiedy mam bloga, chce robic wpisy czesciej i sledzic co pisza inni. Wszystko przez przeprowadzke i
zabieganie w ciagu ostatnich dwoch tygodni. Licze, ze wkrotce bede mogla robic wpisy w nowym pokoju. Mieszkanie jest o wiele ladniejsze i z przyjemnoscia je urzadzam.
W czasie przeprowadzki odnalazlam kilka zapomnianych kosmetykow, pewnie wkrotce o nich tu wsponmne.
W pierwszych dniach mialam trudnosci w odnalezieniu czego kolwiek. Wszystko w torbach i kartonach, jedynie w kuchni byl jako taki lad. Dlatego zmeczona poszukiwaniem balsamu poddalam sie i poszlam do kuchni po olej..Mialam akurat sezamowy, rewelacja! Nastepnego dnia dodalam go do kapieli, wystarczyly dwie lyzki na wanne! Potem nie musialam juz myslec o balsamie. Swietny sposob w kryzysowych momentach, kiedy nie ma sie za wiele czasu. Oleje swietnie sie wchlaniaja, nie mozna przesadzac z iloscia, wtedy nie splywaja i sie nie lepia.
Wazne, zeby olej byl dobrej jakosci, koniecznie tloczony na zimno. Szczegolnie olej sezamowy traci swoje wlasciwosci w wyzszych temperaturach. Taki olej mozna zanlazc nawet w dobrych skepach spozywczych, ewentualnie w sklepach ze zdrowa zywnoscia.
Mialam tez resztka oleju ze slodkich migdalow, z ktorego przygotowalam sobie cudowny peeling. Sprawdzil sie rewelacyjnie, mialam skore miekka i nawilzona. Przygotowanie znajmuje doslownie chwile, wymieszalam olej w cukrem trzcinowym i juz. Rezygnuje z kupna peelingow, takim kosztem sama zrobie najlepszy z mozliwych! Wczesciej robilam czesto peeling kawowy, tez swietny i bardzo ostry, ale trzeba miec sporo czasu na czyszczenie wanny po nim..
Cukrowy mnie zachwycil. Zanalzlam przepis na kolejny z olejem z pestek moreli i sola morska. Nie moge sie doczekac kiedy go wyprobuje.
Znacie jakies inne przepisy? Chetnie wyprobuje :)

wtorek, 18 października 2011

Czego szukać w kremie?

Cieszy mnie, że kosmetyka naturalna ma coraz więcej zwolenników. Z jednej strony to moda, ale na pewno zwiększa się świadomość kupujących. Dawniej sama łapałam się na hasła- eco, organic, bio, naturalne i inne podobne. Teraz dokładnie studiuję skład.
Eko kojarzy się z czymś lepszym, wyjątkowym, a nawet luksusowym więc łatwo można się nabrać i nie oznaczeń szkodliwych substancji.
Trzeba uważać, bo skóra chłonie wszystko czego jej dostarczymy. Wiele kosmetyków dostępnych w drogeriach to produkty chemiczne, a te niewiele mają wspólnego z pielęgnacją. Nakładanie nawet kilkuset substancji chemicznych każdego dnia musi kiedyś odbić się na naszym samopoczuciu czy zdrowiu.
Marki kuszą wyszukanym marketingiem, na szczęście coraz więcej rzeczywiście proponuje nam naturalne składniki. W gąszczu kremów warto wybierać w z certyfikatem.
Większość z nich to bezstronne organizacje, które sprawdzają wszystkie standardy od pozyskiwania surowców, produkcji i składu końcowego kosmetyków.
Kosmetyki mają zwykle 95% składników pochodzenia naturalnego, zawsze trzeba spojrzeć na listę składników, żeby mieć pewność co kupujemy.

W składzie kremów najbardziej wystrzegam się olejów mineralnych. Niestety te w połączeniu z wodą są bazą większości drogeryjnych kosmetyków. W oznaczeniu INCI na opakowaniu są najczęściej oznaczone jako Mineral Oils, ewentualnie wazelina. Oleje mineralne są obce dla naszej skóry, ciało nie przepuszcza tych substancji. Zostawiają tłustą warstwę i złudnie może się wydawać, że świetnie odżywiają skórę.

Dalej mamy parabeny (konserwanty), wypełnacze, barwniki, emulgatory, aromaty i substancje czynne.
Niestety poza parabenami i SLSami mamy długą listę składników których najlepiej unikać. Sporo mam w głowie, ale mimo wszystko częsty sięgam po pomoc. Zaciekawionych odsyłam tutaj , w dużym skrócie znajdziecie listę substancji, które najczęściej występują w kremach, żelach, szamponach, itd.

Szukając naturalnych składników na czele składu  zwykle na czele składu mamy wodę. Lepiej jeśli woda jest termalna lub źródlana lub zastąpiona hydrolatem. Hydrolat to inaczej woda kwiatowa, uboczny produkt pozyskiwania olejków eterycznych. To czyste esencje danego materiału roślinnego. Ich pH jest bardzo zbliżone do odczynu skóry.
Oprócz wody najlepiej szukać olejów roślinnych (koniecznie tłoczonych na zimno). Te są bio-zgodne z naszą skórą, wchłaniają się. Zamiast olejów mogą też być masła roślinne.
Substancje czynne wybieramy z zależności od potrzeb skóry, są to witaminy, ekzstakty roślinne, olejki eteryczne, ekstrakty roślinne.

Warto zadać sobie trud i poszukać prawdziwie naturalnych produktów. Na początku trzeba się wysilić, ale potem jest o wiele łatwiej uwierzcie mi:) Na zakupy lepiej wybrać się do mniejszego sklepu specjalizującego się w naturalnej kosmetyce czy do sprawdzonego zielarskiego sklepu. Mimo świetnie zaopatrzonych sklepów internetowych, z których też korzystam uwielbiam szwędać się między pólkami szukając czegoś nowego.
Powodzenia!

poniedziałek, 10 października 2011

Pai Cosmetics

Dziś przyszły do mnie wyczekiwane próbki. Od dawna chciałam spróbować kremu z Pai Cosmetics, jednak nie mogłam się zdecydować który będzie dla mnie odpowiedni. Kremy są drogie, w Anglii ceny wahają się od 19- 26 funtów, więc sporo. W Polsce też znalazłam je w sklepie internetowym w jeszcze wyższej cenie.
Opakowania są proste,a przez to niezwykle piękne. Marka jest całkowicie organiczna. Kremy odpowiednie dla wegan, nie ma w nich żadnych produktów, ani półproduktów  pochodzenia zwierzęcego. 

Będąc w Anglii można zamówić próbki kremów dla dwóch rodzajów cery- suchej oraz mieszanej. W każdym zestawie przychodzą dwa małe woreczki z trzema produktami po 5 ml.. Jeden zestaw to aż 30 ml kosmetyków. Kremy plus żel do mycia twarzy. To całkiem sporo, oczywiście zamówiłam oba warianty, żeby się przekonać jak zadziałają. 

Wypróbuję i mam nadzieję, że się nie zawiodę. Próbki są darmowe, trzeba zapłacić za koszt przesyłki. Już nie ryzykuję z drogimi kremami,  już niejednokrotnie kupowałam drogi kosmetyk, a potem wcierałam go w stopy, bo do twarzy się nie nadawał. 
Do tej pory próbowałam jedynie balsamu do ust.
Skusiłam się jakiś czas temu, potem odkupiłam sobie kolejne opakowanie już w metalowym pojemniczku.
Jest przyjemny w użyciu, bardzo dobrze nawilża usta. Zawiera wyciąg z 100% organicznej bergamotki. Według  mnie smakuje jak herbata Earl Grey.
W składzie zajdziemy wosk pszczeli, więc nie jest to wegański produkt. Olejek ze słodkich migdałów zmiękcza usta. Idealny na spierzchnięte zimą usta.
Mam wielką ochotę wypróbować olejku z dzikiej róży w pięknym flakoniku. Mam słabość do takich pięknych kosmetyków, ale muszę wykończyć olejki które mam.
Pai Cosmetics ma przyznane trzy certyfikaty:


Uwielbiam testować takie cuda.
Kolekcjonuję małe przyjemności, to dla mnie wielka radość:)

niedziela, 9 października 2011

Dzień sokowy

Daję dziś odpocząć swojemu organizmowi od trawienia. Jest leniwa niedziele, już dawno nie miałam całego dnia wolnego. Przez cały dzień będę piła jedynie pyszne zdrowe soki:) Na co dzień zdrowo się odżywiam, jem  to co wartościowe i dobre dla mnie, a od czasu od czasu szukam urozmaicenia.
Od rana sączę soczek marchewkowy. Uwielbiam ten smak, nie potrzebuję żadnych dodatków. W Polsce są soki Marwit, bez których ciężko było mi się obyć. Tu nie spotkałam takich dobrych, najlepiej samemu sobie przygotować.
Sok z marchwi ma działanie oczyszczające, odciąża i regeneruje wątrobę. Ma sporo witamin, najwięcej witaminy A, która ma wpływ na poprawę wyglądu skóry, a także dobrze działa na wzrok.
Dostarcza wielu antyoksydantów, pomaga zachować młodość.
Dla wzmocnienia organizmu warto pić codziennie szklankę soku na czczo.
Ma wiele zalet i najlepiej smakuje świeżo wyciśnięty z dobrej jakości marchwi.
Jeden z moich ulubionych soków, doskonały na deser.

Na obiad przewidziałam sok z buraków:)
Ten jest też niezwykle smaczny i zdrowy. Buraki są moim zdaniem bardzo smaczne,chętnie wcinam je prosto po ugotowaniu. A ile taki burak potrafi...
Buraki są bardzo pożywne, a przy tym lekkostrawne. Zawierają witaminy B i C, karoten, kwas foliowy, wapń, magnes, sód , potas, żelazo, kobalt. Ułatwiają trawienie, pomagają w procesie tworzenia czerwonych krwinek, dlatego są zalecane przy anemii. Dzięki zawartości wiele mikro i marko elementów są dobre dla osób znerwicowanych. Badania dowiodły, że sok z buraków podnosi wydolność organizmu.
Nie powinny po nie sięgać tylko osoby z cukrzycą.

Wiem, że jeden dzień nie zmieni wiele, ale od czasu do czasu lubię popijać tylko soczki. Czuję się lekko i wcale nie męczy mnie głód. Dostarczam sporo witamin i minerałów. Czuję się świetnie.
Dodatkowo piję wodę niegazowaną i wodę kokosową. Koniecznie herbatę zieloną i różne zioła.

Do tego na wieczór porządny masaż całego ciała szczotką. Taki zabieg pobudza krążenie i pomaga pozbyć się toksyn z organizmu.
Cały dzień spędzam otaczając się książkami, magazynami, dobrą muzyką, może filmem. Jak przestanie padać, na pewno ruszę się n spacer.
Miłego dnia!

piątek, 7 października 2011

Drobne zakupy

Jest w UK sklep, w którym zwykle tracę poczucie czasu..TK Maxx -wiem,że jest też w Polsce, ale nie umywa się do Angielskiego.
Zawsze na początku pędzę na stoisko w kosmetykami. Warto też zajrzeć na ubrania i akcesoria. Uwielbiem też domowe i kuchenne skarny, te zakupy trochę odkładam, ale niebawem się przeprowadzamy i na pewno zakupy będą konieczne:)
Kilka dni temu wstąpiłam do TK Maxx i zrobiłam małe kosmetyczne zakupy, za to udało mi się znaleźć prawdziwe skarby.
Balsam Jersey Cow, ciągle używam zestawu do rąk i jestem zachwycona. Ten produkt mnie nie rozczarował.     Samo opakowanie jest ozdobą łazienki. Pozostawia skórę miękką i pachnącą. Zawiera olejki z lawendy, eukaliptusa i limonki. Wszystko 100% naturalne, już się o tym rozpisywałam. Kupiłam za 5 funtów zamiast 15.
Kolejne produkty z krową, w dokładnym tłumaczeniu COWSHED to...obora. Miałam wcześniej balsam do ust, który kupiłam kiedyś na lotnisku. 
Skład balsamu mnie zachwycił, na początku wyciąg z liści aloesu, a potem do końca długa lista naturalnych olejków. Od razu zaczęłam  używać. Zapach jest bardzo delikatny, ciężko go opisać, dla mnie trochę zbożowy.  Bardzo wydajny, jest gęstszy od balsamów, ale lżejszy niż masło. Szybko się wchłania. Jestm bardzo zadowolona, tym bardziej w takiej cenie, był przeceniony z 10 na 3.99 funta.
Drugi produkt do szampon połączony z żelem do mycia ciała. Super bo bez paskudnych SLSów, a w miarę się pieni. Wiadome od żelu pod prysznic nie oczekuje się zbyt wiele, jest w porządku. Włosy mam puszyste i rozczesują się bez problemu. Trochę za bardzo płynny, za dużo się wylewa po otworzeniu. Cena taka sama jak za balsam.
Ogólnie produkty warte spróbowania, pierwszy balsam zdecydowanie najlepszy.
Kupiłam za rozsądną cenę, bo nie wiem czy kupiłabym je w regularnej ofercie.
Polecam TK Maxx jeśli tylko będziecie miały okazję. Nigdy nie wiadomo czego się spodziewać i zwykle ciężko drugi raz trafić na ten sam produkt. Czasem stoisko wygląda jak pobojowisko, bo ludzie odpakowują,  rozlewają, coś okropnego, zwykle mam ochotę to wszystko posprzątać. Prawie zawsze jednak wypatruje coś naturalnego z certyfikatem:)

niedziela, 25 września 2011

Burt's Bees do stóp

Najlepsze w wykańczaniu kosmetyków jest zdecydowanie wyszukiwanie kolejnych. Wykończyłam wszystkie kremy do stóp i z przyjemnością wybrałam się na zakupy.

Nabyłam dwa kremy, jeden w zestawie z pumeksem i skarpetkami. Cieszą mnie takie znaleziska. Lubię dbać o stopy, należy im się troska. W ciągu dnia zapewniam im wygodne buty, a wieczorem rozpieszczam kremami. Sprawia mi to niezwykłą przyjemność.
Pierwszy wypróbowałam krem Burt's Bees z miodem i borówką, nigdy wcześniej go nie stosowałam. Pachnie bardzo przyjemnie, w 99% jest naturalny. Świetnie nawilża i mam wrażenie, że zmiękcza moje stopy. Jest wydajny, stosuje go codziennie od trzech tygodni, a wykorzystałam ok. 1/5 opakowania. Jest dość gęsty i łatwo nałożyć na stopy dokładnie tyle ile potrzeba. Dla mnie super!
Kolejny krem to kokosowy krem do stóp. Tego miałam okazję używać wcześniej, chętnie do niego wróciłam. Ma żelową konsystencję, ale pod wpływem ciepła skóry zamienia się z olejek. Bardzo szybko się wchłania. Uwielbiam jego zapach, cudowny kokos, pachnie jak wspaniały deser i to za sprawą naturalnych składników. To lubię!
Po raz kolejny chwalę produkty z pszczółką, używam ich teraz więcej więc niebawem jeszcze coś napiszę:)

poniedziałek, 19 września 2011

Ekodriving

Zaczynając bloga nie zakładałam pisania jedynie o kosmetykach, ale do tej pory głównie na tym się skupiałam. Niedawno zaczęłam interesować się motoryzacją, nie jest to nowa pasja, jednak kilka tygodni temu kupiliśmy z chłopakiem nasz pierwszy samochód i rzecz jasna chcę go dobrze użytkować.
Słyszałam wiele rad o tym jak prowadzić, jednak okazuje się że kilka z nich to bzdury.
Sama sprawdziłam jak to jest naprawdę. 

Mądre jeżdżenie przekłada się ekonomiczną jazdę, to dobre dla naszego portfela, a poza tym wreszcie można  zrobić coś dobrego zmniejszając wydzielanie szkodliwych substancji.
To kilka rad, które usłyszałam od osób kompetentnych w tym temacie:
- regularne przeglądy są konieczne do utrzymania samochodu w dobrym stanie, taki samochód ma zdecydowanie mniejszy apetyt,
- ciśnienie w oponach też ma spore znaczenie. Lepiej nie obciążać samochodu bardziej niż to konieczne,
- rozgrzewanie silnika przy uruchamianiu nic nie daje, nawet zimą do odpaleniu silnika najlepiej od razu powoli ruszyć z miejsca,
-jazda na luzie powoduje zwiększenie spalania, na dodatek tracimy wtedy panowanie nad samochodem,
-ważne jest pilnowanie obrotów silnika, w naszym benzynowym silniku nie powinny przekraczać 2400 obrotów, w dieslu 2000,
-sprzęgła używamy tylko do zmiany biegów i do hamowania silnikiem,
-płynność jazdy jest najważniejsza, nie ma sensu dodawać gazu kiedy zaraz musimy gwałtownie hamować.

Z własnego doświadczenia przyznam, że taka jazda jest mniej stresująca,ale i bezpieczniejsza wiele z tych rad stosowałam wcześniej instynktownie. 
Kobiece samochody w większości są na pewno mniej udręczone..
Najlepiej przesiąść się na rower, nie dość, że ekologiczne to jeszcze bardzo przyjemne i dobre dla zdrowia. Niestety nie jest to zawsze możliwe, odległości są spore, a w ulewnym deszczu ciężko wsiadać na rower..
Mam nadzieję, że jakaś rada się wam przyda, w przyszłości opiszę więcej moich eko uczynków:)

poniedziałek, 12 września 2011

LUSH

Od dawna jestem zafascynowana tą marką. Lush oferuje kosmetyki ręcznie robione,a niektóre z nich całkowicie naturalne. Niestety produkty nie są dostępne w Polsce. Zawsze będąc na wakacjach w Anglii używałam ich z przyjemnością, zabierałam też sporo za sobą do Polski. Teraz zostaję tu na dłużej i Lush jest sklepem, który na pewno będę często odwiedzać.
Sklepy są warte odwiedzenia, ustawione kosmetyki, najczęściej bez opakowań wyglądają bajecznie kolorowo, są do tego bardzo pachnące.
Chcę się podzielić opinią o kilku produktach, które towarzyszyły mi na wakacjach.
Szampony w kostce to jeden z bardziej popularnych produktów. Jest z czego wybierać. Różnią się składem i właściwościami, jest z czego wybierać.
Jadąc na krótkie wakacje do Szkocji skusiłam się na podręczny zestaw lusha.
Zestaw Little Green Bag-Wszystko zapakowane było w podręczny pakunek otoczone chustą ze 100% organicznej bawełny.
Squeaky green shampoo bar szampon dla zmęczonych włosów, zawiera wyciągi z rozmarynu, pokrzywy, mentolu i drzewa herbacianego. W składzie można również zobaczyć wyciągi z róży, wanilii oraz rumianku.
Kostka jest bardzo wydajna, myję codziennie, czasem co drugi dzień, używam jej od ponad miesiąca, myślę,że zużyłam około połowy. Szamponem można umyć całe ciało, mocno się pieni i jest wydajny. Niestety piana to zasługo SLSów. Marka naturalna, jednak zaliczyła wpadkę. Znalazłam informację, że wykorzystują małe ilości tylko dla uzyskania piany. Poza tym wszystkie składniki są ok. Będę w przyszłości szukała czegoś w zupełności naturalnego, ale dokończę kostkę.
Jungle Conditioner odżywka z kostce, znowu coś innego niż zwykle. Przyjemna w użyciu, używam prawie zawsze po umyciu włosów. Pozostawia włosy miękkie i gładkie. Lubię jej zapach, zawiera olej kokosowy, który nie obciąża moich włosów. Czuję go w ciągu dnia na włosach.
Mini Sugar Scrub, polubiłam go, wystarczył mi na kilka użyć. Dobrze złuszczał skórę i pozostawiał ją gładką. Jednak w składzie też dostrzegłam sls, dlatego teraz pozostaję przy świetnych domowych peelingach, które wkrótce opiszę:)
Sea Vegetable Soap, zawiera sól morską i delikatnie złuszcza skórę, zapach przyjemny. Mydło wydajne, dobre w podróży i nie tylko.
Each Peach Massage Bar, mała próbka kostki do masażu. Rozprowadza się ją na suchej skórze, pod wpływem ciepła topi się  na skórze odżywiając ją. Zapach dla mnie mocno cytrusowy, nazwa może być myląca.Jest bardzo odświeżająca. To ciekawy produkt. Stosuję jako kurację nawilżającą 2 razy w tygodniu. Odkryłam cudowne działanie po depilacji, zero podrażnień i zaczerwienień. Jestem bardzo zadowolona z tego produktu.
Na wakacjach przetestowałam jeszcze jeden szampon
Saenik Solid Shampoo, zawiera sól morską, nuty jaśminu i kwiatu pomarańczy. Ma w sobie też jeden z moich ulubionych składników- algi morskie. Idealnie sprawdził się na moich przetłuszczających się włosach. Dobrze oczyszcza i nie wysusza włosów, nawet przy dłuższym stosowaniu. Ten spodobał mi się o wiele bardziej niż poprzedni szampon.

Kosmetyki są wysokiej jakości, jednak obecność SLSów kłóci się z naturalnym wizerunkiem marki. Większość kosmetyków nie zawiera jednak szkodliwych substancji i opiszę więcej produktów, bo jest ich teraz sporo w mojej łazience. Jestem ciekawa czy używałyście tych produktów i co o nich uważacie?
Pamiętajcie jednak,żeby zawsze czytać skład, bo czasem łatwo się nabrać, a gdzieś drobnym druczkiem przemycają chemię.

poniedziałek, 5 września 2011

ECO TOOLS

Od dawna marzyłam o tych pędzlach. Wreszcie mam swoje :)
Lubię proste, naturalne wykonanie. Bambusowe rączki i super miękkie włosie, bardzo przyjemne w użyciu!  Aluminium pochodzi z recyklingu - segreguję odpady i cieszy mnie to bardzo. Same pędzle w 100% nadają się do recyklingu. Wszystkie opakowania są biodegradowalne, więc nie ma mowy o zanieczyszczaniu planety.
Kupując je mamy pewność, że to produkt w pełni przyjazny la środowiska. 1% ze sprzedaży marka przeznacza na ratowanie naszej Planety.
Pędzle kupiłam w zestawie zapakowanym w prostą kosmetyczkę, takie lubię najbardziej.

Pędzle są bardzo lekkie i poręczne. Syntetyczne włosie jest przyjemnie miękkie, o wiele lepsze od naturalnego. Nie uczula, moim zdaniem sprawdza się o wiele lepiej.
Używam pędzli już od jakiś dwóch miesięcy i nie zauważyłam wypadającego włosia. Pędzle mimo częstego mycia świetnie się trzymają.
Najczęściej używam dużego pędzla do pudru. Reszta pędzli również doskonale się sprawdza, wspomniane już miękkie włosie sprawia, że malowanie oczy jest o wiele przyjemniejsze. Delikatnie gładzą twarz, na pewno nie podrażnią nikogo.
Będąc pod ogromnym wrażeniem pędzli, kupiłam jeszcze jeden gadżet do torebki.
Pędzel zamykany, świetny w podróży i na co dzień w podręcznej kosmetyczce. Ładnie wygląda i jest bardzo praktyczny. Stosuję do pudru oraz do różu w razie potrzeby, świetnie się sprawdza.

Marka została doceniona na całym świecie, produkty sprzedają się coraz lepiej.
Ceny są przystępne- zaczynają się od 15 zł za pędzel do eye linera, duży pędzel kosztuje ok 35 zł.  Z własnego doświadczenia przyznaję, że lepiej poszukać zestawów. Pojedyncze pędzle są droższe. Widziałam je w dużych drogeriach w Polsce.
W czasie niedawnych zakupów skusiłam się na 2 inne produkty marki eco tools.
Rękawiczki pielęgnacyjne eco tools  nakładam czasem na noc z dużą ilością kremu do rąk. Producent zapewnia, że wspomagają działanie kremów nawilżających czy maści. Są bardzo przyjemne w dotyku, niezwykle delikatne. Wykonane są z włókien bambusa. Używanie ich sprawia mi przyjemność, rano moje dłonie są jedwabiście gładkie i bobrze odżywione.
Złuszczające myjki do twarzy, które bardzo polubiłam. Wykonane są z naturalnego jedwabiu bambusa. Dostępne również w niebieskim kolorze. Dobrze czyszczą moją skórę. Dobre też do zmywania maseczek.
Najchętniej wzmacniam nimi działanie peelingu do twarzy.

Uwielbiam wszystkie te produkty, polecam je każdemu z czystym sumieniem. Przystępna cena, świetna jakość, piękne wykonanie i do tego jeszcze całkowicie eko. To lubię!

sobota, 3 września 2011

CZYSTY DOM BEZ CHEMII

Nie znoszę detergentów i to wcale nie znaczy, że nie lubię sprzątać.. Chodzi mi raczej o szkodliwy skład i okropny zapach mnie odrzuca i przyprawia o ból głowy. Działy z chemią w sklepach to jakiś absurd, oddzielny środek do wszystkiego! Na szczęście znalazłam na to sposób.
Chcę żyć zdrowo, dbać o siebie fosforany czy chlor występujące w środkach chemicznych niszczą skórę, ale też kumulują się w naszym organizmie!! Brzmi strasznie, postanowiłam już dawno oszczędzić swoje zdrowie, w przy tym też sporo pieniędzy.
Trzeba pamiętać, że opakowania po detergentach zawierają resztki substancji toksycznych, bardzo zanieczyszczają środowisko.
Cały dom wyczyścimy za pomocą sody oczyszczonej i kwasku cytrynowego. Dla uzyskania przyjemnego zapachu możemy dodać naturalnych olejków eterycznych, ja lubię cynamon, lawendę, drzewo sandałowe czy herbaciane, tymianek czy imbir. Olejki dodatkowo działają antywirusowo i antybakteryjnie.

SODA OCZYSZCZONA świetny środek do sprzątania, do tego nie wywołuje alergii i nie szkodzi środowisku. Cena - około 5 zł za kg. jest bardzo zachęcająca.
Myję nią prawie wszystko, wannę, kafelki, fugi. Usuwam osad z kawy i herbaty. Zdarzyło mi się nawet odetkać nią odpływ.
Soda zmniejsza też twardość wody, w razie potrzeby można ją dodać do prania.
Ubikację czyszczę pastą z sody ( soda zmieszana z odrobiną wody), można dodać też octu. Kiedy chcemy wyczyścić odbarwienia, najlepiej wsypać do toalety 1-2 łyżki sody na noc.
Dywan lubię odświeżyć posypując go na noc sodą oczyszczoną, rano po odkurzeniu od razu widać efekt. Świetnie radzi sobie z plamami z tłuszczu. Plamy z wina o owoców lepiej zasypać solą.
Soda neutralizuje też nieprzyjemne zapachy im. w lodówce, w szafie, wsypuję ją czasem do butów, zwłaszcza latem. Może też służyć jako naturalny talk do stóp.

Ocet i kwasek cytrynowy to najlepsze produkty do walki z kamieniem.

2 łyżki octu i litr ciepłej wody to mój przepis na płyn do mycia szyb.

Do prania używałam do tej pory ekologicznych proszków, teraz mam płyn. Chciałam spróbować orzechów piorących, wiele czytałam na ich temat. Przeraziłam się jednak kiedy znalazłam informację, że z powodu
wielkiego zainteresowania drzewa są dewastowane. Niszczy się je nieumiejętnie pozyskując orzechy. Zniechęciło mnie to, teraz mam planie kupić kule do prania, poczekam aż skończy się mój płyn.

Kupiłam ostatnio środki czystości, oczywiście te nieszkodliwe. Trochę z ciekawości, żeby zobaczyć efekty.
Mam ich kilka:
Płyn do mycia wszelkich powierzchni, płyn do podłóg oraz wspomniany płyn do prania.Jestem zadowolona, są bardzo wydajne. Najważniejsze żeby zawsze kupować produkty skoncentrowane, wtedy starczają na dłużej, do tego w dużych opakowaniach. Środki muszą być też dobrej jakości.
Płyn do naczyń, też starcza na długo. Jednak najlepiej u mnie sprawdza się płyn domowej roboty, warto znaleźć chwilę na przygotowanie. Po skończeniu tego, zrobię własny.
Przepis na płyn do mycia naczyń:
1 l gorącej wody
1 łyżeczka octu
1 łyżeczka sody oczyszczonej
kilka kropli cytryny lub olejku herbacianego

Prosty przepis i bardzo skuteczny, do tego tani.

Lubię naturalne rozwiązania, wolę żeby mój dom był czysty, a nie sterylny i pełen chemii. Mam nadzieję, że komuś przydadzą się moje sposoby. Może macie dla mnie jakieś rady? Będę wdzięczna:)
Pozdrawiam!

czwartek, 1 września 2011

FIGS & ROUGE 100% ORGANIC

Zachwyciły mnie opakowania, małe dzieła sztuki, są ozdobą mojej kosmetyczki. Są to angielskie balsamy, bardzo popularne i już niemal kultowe. Trzeba przyznać, że nie zawdzięczają tego wyłącznie opakowaniom. Balsamy nawilżają wyjątkowo dobrze  i długo działają. Nie są tłuste i nie mają nic wspólnego z wazeliną. Do tego obłędnie pachną! Nie mogłam się zdecydować dlatego kupiłam od razu kilka... 
Zakup jak najbardziej udany! Zaletą jest, że nadają się również świetnie do rąk, suchych skórek, do miejscowego zastosowania w zależności od potrzeby, zmiękczają nawet na przesuszone pięty.

Zajmują mało miejsca, idealne do torebki, kieszeni czy w podróży. Są naprawdę bardzo efektowne, opakowania w stylu vintage stanowią niebanalny gadżet.

Skusił mnie certyfikat Soil Association, który zapewnia pochodzenie składników z upraw nie modyfikowanych genetycznie, są one biodegradowalne i przyjazne dla środowiska.
Ucieszyłam się, że można uzyskać piękny zapach bez parabenów i innych SLSów, bo czy ktoś wie co to tak naprawdę jest? Przerażają mnie ich nazwy i wolę nie dostarczać ich mojemu organizmowi.

Balsam Różany
Jest w 8 ml opakowaniu, zdobył wiele nagród i wyróżnień. Pachnie intensywnie różą.Wyróżniony wieloma nagrodami. Nawilża na długo, nadaje ustom delikatny połysk. Pudełeczko jest przepiękne, sięganie po nie to czysta przyjemność. 

Balsam z Geranium
Również zawiera 8 ml kosmetyku. Zapach bardziej neutralny, właściwości cudowne. Małe pudrowo-niebieskie pudełeczko skrywa wyjątkowy balsam.

Balsam Aloes i Mięta 
W pojemniczku 17 ml. Aloes działa regenerująco, mięta orzeźwia i działa antybakteryjnie. Idealne połączenia. Lubię ten świeży zapach. Doskonały na spierzchnięte usta.

Balsam Kokos i Wanilia
Również w 17 ml opakowaniu. Wyczuwam tu głównie waniliową nutę, pachnie słodko.Zawiera masło kakaowe, które uwielbiam w kosmetykach. Działa antyrodnikowo, koi nawet bardzo suchą skórę. To mój zdecydowany faworyt, ciągle mam go przy sobie, zapach poprawia mi humor, chociaż zwykle nie lubię kosmetyków waniliowych, ten mnie uzależnił.


Wszystkie balsamy są wyjątkowe, bardzo mięciutkie i przyjemne w użyciu. Maja długi okres przydatności, aż 12 miesięcy. Często aplikuję je na nadgarstki i skronie, zapach pozostaje ze mną na długo, cudowna aromaterapia!


Mimo, że moje kosmetyczka jest już pełna małych pięknych słoiczków, tubek i pudełeczek nie potrafię oprzeć się pokusie próbowania nowości. Tym bardziej, że takie cudeńka czekają na nas zwykle w miejscach gdzie stoimy w kolejce.Taka już moja natura, że wrzucam je do koszyka, nie zamierzam z tym walczyć.Oby więcej takich odkryć. Spróbujcie, warto!


środa, 31 sierpnia 2011

WODA KOKOSOWA

Postanowiłam spróbować tego popularnego ostatnio napoju, który ma podobno cudowne właściwości. Eliksir młodości, życia, który ma wspaniałe działanie na cały organizm. Jestem chętna do próbowania takich cudów, ale przyznaję, że podchodzę do nich z dystansem. Średnio co kilka miesięcy na rynek wchodzi nowy produkt, który ma podobne działanie i jest zachwalany jako ten najlepszy.

Spróbowałam wody kokosowej z przyjemnością, bo lubię kokosy i mleczko kokosowe, to jednak nie ten sam napój. Smak mnie nie zachwycił. Czysta woda kokosowa jest smaczna, ale to nic specjalnego. Bardziej odpowiada mi napój z wnętrza dojrzałego kokosa, lubię też chrupać miąższ.
Woda kokosowa pochodzi z młodych, zielonych kokosów.  Stanowi bogactwo potasu, magnezu, wapnia, a także witamin z grupy B -1,2,3,5,6, oraz C. Często jest łączona z innymi owocami i zyskuje na tym dodatkowe wartości. Moim faworytem jest połączenie z ananasem,  pycha!  Zaciekawił mnie fakt, że zawiera więcej elektrolitów niż napoje izotoniczne dla sportowców. Wodę kokosową mogą pić wszyscy, nawet małe dzieci ze względu na zawartość kwasu laury nowego, który naturalnie występuje w mleku matki.

Kolejną ciekawostką jest skład soku z wnętrza młodego kokosa, który jest niemal identyczny osocze ludzkiej krwi. Bardzo mnie to zaciekawiło!  Znalazłam nawet informacje, że może być stosowany do transfuzji. W krajach słabo roziniętych nadal używa się wody kokosowej do dezynfekcji i zasuszania ran.

Woda kokosowa ma wiele zalet, reguluje gospodarkę wodną, dzięki temu pomaga pozbyć się toksyn z organizmu. Pomaga utrzymać odpowiednią masę ciała, ale oczywiście w połączeniu ze zdrową dietą i aktywnością fizyczną.  Pomaga przy problemach z trawiennych, reguluje pracę niemal wszystkich układów w naszym organizmie. Uważam, że podobne rezultaty można osiągnąć zdrowym stylem życia i dużą ilością wody, jednak dla osób które piją dużo napojów izotonicznych czy energetycznych, które zawierają mnóstwo szkodliwych substancji  woda kokosowa jest świetną alternatywą.

Dla zdrowia i urody jesteśmy w stanie wiele zrobić. Najwięcej korzyści przynosi doskonała kondycja fizyczna, z własnego doświadczenia wiem, że dbanie o siebie wciąga i ciągle szukam nowych sposobów, aby żyć  lepiej i zdrowiej.
Dobre nawodnienie to podstawa pięknej skóry, woda kokosowa jest świetna przy dietach, w których często nie dostarcza się wielu wartości odżywczych. Często brakuje witamin, które można dostarczyć pijąc ten napój, który jest nisko kaloryczny,  100 ml. to 19 kcal (na tyle ma moja wersja).
Udowodniono również działanie antyoksydacyjne,  chroni prze przedwczesnym starzeniem się skóry. Wspomaga cyrkulację krwi, a co za tym idzie, skóra jest lepiej ukrwiona, odżywiona, elastyczna, wygląda zdrowo. Ma ładny koloryt i jest bardziej elastyczna.

Niestety nie miałam okazji spróbować wody prosto z kokosa, jedynie z kartonu. Jednak znalazłam informację, że w czasie produkcji woda kokosowa podgrzewana jest do temperatury 70 stopni Celsjusza na kilka sekund, zaraz potem jest ochładzana. Nie tarci przez to swoich wartości.
Jest to w 100% produkt wegański. Nie zwiera konserwantów, ani barwników. Lepiej jednak zawsze spojrzeć na skład, bo można trafić na podróbki.
Na pewno warto spróbować, byle nie oczekiwać cudów. 


Idąc za ciosem postanowiłam spróbować oleju kokosowego.  Jest dość gęsty, mój kupiłam w słoiku, widziałam też wersję w butelce. Zdecydowałam się na ten, gdyż mam słabość do tej marki, ale o tym kiedy indziej. 
Olej jest naturalnym źródłem średniołańcuchowych kwasów tłuszczowych, które w przeciwieństwie do innych nie odkładają się jako tkanka tłuszczowa! Dzieje się tak ponieważ tłuszcz jest od razu wchłaniany przez wątrobę, nie potrzebuje do trawienia enzymów i żółci. Można na nim piec i smażyć. Pięknie pachnie! 

Olej stosuję także jako maskę na włosy, a nawet balsam do ciała. Świetnie nawilża i pozostawia cudowny zapach. 

Teraz poszukuję mąki kokosowej. Mąka jest bardzo zdrowa, nie zawiera cholesterolu i glutenu, za to mnóstwo błonnika i niewiele kalorii. Palmy kokosowe rosną koło wybrzeża, które jest ciągle użyźniane minerałami z wody morskiej. Mąka jest dzięki temu bogata w składniki mineralne. W przeciwieństwie do zwykłej mąki z roślin często rosnących na wyjałowionych terenach. Mąka pochodząca z miąższu kokosa jest wysuszona i odtłuszczona. 
Mam nadzieję, że wkrótce na nią trafię!

Odkryłam, że: KOKOS = SUPER OWOC


wtorek, 30 sierpnia 2011

LAWENDOWE UKOJENIE

Potrzebuję wyciszenia i spokoju. Niestety za bardzo się wszystkim przejmuję i czasem za bardzo się stresuję. Dawno nie byłam tam spięta i liczę, że szybko się to zmieni. Wierzę, że lawenda mi w tym trochę pomoże :)
Kojące właściwości olejku lawendowego znane są od dawna. Ja osobiście bardzo lubię ten zapach i chętnie kupuję kosmetyki z nutką lawendy.
W Anglii uwielbiam dziko rosnącą lawendę. Wydaje się, że nie trzeba jej wiele by rosła. Często ją suszę i wkładam saszetki do szafy czy kładę pod poduszkę. Nie znoszę odświeżaczy powietrza, za to uwielbiam takie naturalne zapachy. W szafie odstrasza mole.

Lawenda jest ziołem, które świetnie radzi sobie z napięciem nerwowym, oraz objawami somatycznymi, które powoduje stres. Zwalcza bóle głowy, bezsenność, zdenerwowanie a nawet łagodzi depresję.
Ma właściwości dezynfekujące, łagodzi schorzenia dróg oddechowych, zmniejsza bóle mięśni. Lubię rozpalić w kominku kilka kropli lawendy zmieszanych z wodą, daje przyjemny, łagodny zapach.
Napar z liści lawendy stosuje się na problemy trawienne.

Nie każdy wie, że lawenda jest przyprawą. Niestety nie jest popularna w Polsce. Wchodzi w skład słynnych ziół prowansalskich.

W kosmetyce jest bardzo popularna. Polecana do każdego rodzaju skóry, ze względu na swoje kojące właściwości.


Teraz stosuję kosmetyki L'occitane z olejkiem z organicznej z lawendy posiadającej certyfikat. Lubię żel pod prysznic i balsam, który lekko pachnie na mojej skórze. Mydła L'occitane są świetne, dobre gatunkowo, na bazie roślinnej, świetnie oczyszczają.
W nowej serii pojawił się relaksujący roll-on, można mieć zawsze przy sobie, ma mała poręczne opakowanie.
Jako fanka kremów do rąk zachwyciłam się tym w pięknej tubce, ma dodatek masła shea. Pozostawia moje dłonie delikatne i cudownie nawilżone. Do tego lekko perfumuje skórę.


Marzę, aby kiedyś pójść na spacer w pola pełne fioletowych kwiatów, najlepiej w Prowansji.
W między czasie raczę się pięknie zapakowanymi kosmetykami i już czuję się o wiele lepiej!






niedziela, 21 sierpnia 2011

Muffinki owsiano-bananowe

Długo czekałam na wolną niedzielę, po całym tygodniu pracy i późnych powrotach do domu mogę odsapnąć. Nie potrafię spać długo, wstałam wypoczęta o świcie i wymarzyłam sobie pyszne śniadanko. Uwielbiam muffinki, już sam widok mnie cieszy,ale te sklepowe są straszne.Nic dobrego, najczęściej przesłodzone ciasto drożdżowe i grubą warstwą lukru. Ja zrobiłam zdrowszą wersję pięknych babeczek:)
Zachęcam do wypróbowania przepisu, świetne śniadanie czy przekąska, którą można zabrać ze sobą.
Przepis jest bardzo prosty.
Składniki:
200 g mąki, najlepiej pełnoziarnistej
50 g cukru trzcinowego- można zrezygnować z cukru, jeśli banany są bardzo dojrzałe i dorzucimy rodzynki.
100 g otrąb owsianych
4 dojrzałe banany
1 jajko od szczęśliwej kurki, ja tym razem zastąpiłam je tofu, bo miałam spore opakowanie i chciała wykorzystać.
50 g masła, można zastąpić oliwą
1,5 łyżki proszku do pieczenia
Do muffinek można dodać na co ma się ochotę, ja wybrałam tym razem rodzynki, żurawiną i migdały:)

Jeśli wybierzemy masło musimy je wcześniej roztopić i wystudzić. Wszystkie suche składniki mieszamy ze sobą. Następnie miksujemy banany, masło i jajko lub tofu, dodajemy suche składniki. Na koniec dosypujemy wybrane bakalie, ile chcemy.
Pieczemy w formie do muffinek 20 minut i rozgrzanym wcześniej piekarniku - 180 st.C.
Wyszły pyszne, wiem bo właśnie wcinam jedną popijając mlekiem ryżowym. Wspaniałe śniadanko.

Z podanych składników wyszło mi 20 muffinek. Nie za słodkie, zdrowe i piękne:)
Chętnie bym się z wami podzieliła.
Dodając tofu zamiast jajek i oliwę można przygotować wegańskie muffinki.
:)