Najczęściej odwiedzam The Body Shop w czasie wyprzedaży. Nie patrzę na kosmetyki, ale ruszam na akcesoria:) Do wielu wracam od lat i nawet nie szukam zamienników.
Na pierwszym miejscu jest drewniany grzebień.
Prosty i zarazem piękny. Bardzo poręczny, nie brakuje mi rączki. Lekki, idealny do torebki, dobrze rozczesuje moje poplątanie po umyciu włosy. Posiada certyfikat FSC, drewno z takim oznaczeniem pochodzi z lasów, które spełniają surowe normy środowiskowe. Warto kupować rzeczy z tym znakiem.
Koszt to około 20 zł.
Mam też małą szczotkę, ale zdecydowanie wolę grzebień. Rzadko jej używam, leży w domu i sięgam po nią bardzo okazjonalnie. Kupiłam z ciekawości, bo nie używałam wcześniej szczotek. Dobrze rozczesuje, nie elektryzuje włosów. Koszt podobny do grzebienia, dokładnie nie pamiętam.
Absolutnym odkryciem była
szmatka muślinowa. Pierwszy raz zakupiłam ją właśnie w The Body Shop. Przyznaję, że nie specjalnie wierzyłam w jej działanie. Kawałek materiału oczyszcza skórę niewiarygodnie dobrze!! Efekt nie jest widoczny od razu, ale po kilku miesiącach codziennego stosowania dołączam do grona jej wielbicieli. Szmatka to luźno tkany bawełniany materiał, który działa dość mocno złuszczająco na skórę. Z tego co pamiętam to za 3 sztuki zapłaciłam 24 zł.
Codziennie używam i polecam Wam gorąco!
Kolejnym odkryciem jest rękawica do mycia ciała.
Wreszcie coś solidnego, spokojnie mogę ją prać, nic się jej nie stanie. Działa jak porządny peeling, mocno masuje skórę. Niedawno ją wymieniłam, bo pierwsza była już mocno wysłużona. Nie lubię cienkich rękawic, które trzeba non stop zmieniać. Ta kosztuje około 30 zł., ale zawsze kupowałam ją w promocji 2 za 3 lub przy obniżkach.
Ostatni jest ręcznik do twarzy, chyba służy też do mycia twarzy, dostałam go kiedyś w prezencie i używam do wycierania buzi. Mam w tym celu jeszcze kilka małych ręczniczków, bo nie mogłabym wytrzeć twarzy i reszty ciała tym samym.
Szczotki do ciała nie będę już opisywać, ciągle jest w użyciu.
To już tyle, a Wy znacie te produkty? Może polecicie coś jeszcze?
03.02.2012
** Zastanawiam się od zamieszczenia tego wpisu nad tym czy rzeczywiście nie bojkotować TBS. Używam też Sanoflore, bo sporo produktów wygrałam. Nie wyrzucę tego co mam, ale nie kupię ich więcej z własnej woli. Nie mogę liczyć, że wielki koncern testujący na zwierzętach zmieni swoje postępowanie wobec nabytych kilku mniejszych firm. Szkoda, trzeba uważać i kupować zgodnie z sumieniem. Czasem nie da się uniknąć takich wpadek. Niedawno odkupiłam sobie myjkę i przy okazji kupiłam dla Was jeden z produktów TBS, więc jak zrobię rozdanie znajdzie się wśród nagród.
Musiałam to napisać, bo nękały mnie wyrzuty sumienia po tym poście..:)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze!