Ulubieńcy marca

Ulubieńcy marca

W lutym nie zrobiłam zestawiania ulubieńców, tym razem mam kilka produktów, które zasługują na wyróżnienie. Oto one:


Żel do twarzy marki balance Me dostałam niedawno w przesyłce od koleżanki z UK. Sprawdza się świetnie, szkoda że nie mamy tych kosmetyków w Polsce. Znalazłam markę w jednym ze sklepów internetowych, niestety zaopatrzenie jest mare. Żel ma bardzo gęstą konsystencję, dzięki temu wystarczy na długo, wystarczy niewielka ilość do umycia twarzy. Dobrze radzi dobie nawet z makijażem. Pachnie pięknie, w składzie znajdziemy olejek ylang-ylang, rumianek, grapefruit, do tego kilka odżywczych olejów m. in. ryżowy. Marka stawia na naturalne składniki, w Anglii jest popularna, oby u nas też się wkrótce pojawiła.


Balsam do kąpieli z serii dla mam z Rossmanna miałam już kilka razy, wróciłam do niego po dłuższej przerwie. Jestem zadowolona, już zapomniałam jak świetnie się sprawdza. Częściej używam go jak żelu pod prysznic, kilka razy umilił mi też kąpiel. Ma delikatny, bardzo przyjemny  zapach. Dobrze się pieni. Pielęgnuje i nawilża skórę, nie podrażnia i jest wydajny. Do tego świetna cena około 10 zł za 500 ml. Lubię kosmetyki z tej serii, mają dobry skład i warto je wypróbować:)


Znalazłam peeling idealny dla mnie. Cenię markę Marilou Bio za rozsądne ceny i dobre naturalne kosmetyki. Peeling do twarzy ma pistacjowy kolor i bardzo małe drobinki, dzięki temu złuszcza naskórek, w ogóle nie podrażniając. Pozostawia skórę gładka i dobrze oczyszczoną. Gliceryna pozostawia skórę wygładzoną, masło shea nawilża, witamina E odżywia. W składzie znajdziemy tez inne wartościowe składniki, zajrzyjcie tutaj żeby poznać pełny skład. W promocji zapłaciłam za niego nie całe 20 zł. Tubka ma 75 ml pojemności. Posiada certyfikat ekologiczny. Stosuję ten peeling od kilku tygodni, polecam Wam.


Krem do rąk z Neal's Yard Remedies mnie zachwycił:) Już samo opakowanie przykuwa uwagę. W Anglii takie cuda dodawane są do prasy, niestety u nas ciągle nie są dostępne. Świetnie nawilża i zmiękcza skórę. Pachnie pięknie, dzięki zawartości wielu olejków pielęgnujących. Chroni skórę przed szkodliwymi czynnikami. Będzie mi go brakowało kiedy tubka się skończy.


Pasty do zębów marki Weleda to jedne z moich ulubionych, często do nich wracam zwłaszcza do czerwonej tubki, to wersja z ratanią. Pasta delikatnie oczyszcza zęby, jednocześnie wzmacniając dziąsła. Pomaga usunąć kamień nazębny i chroni przed próchnicą. Wyciąg z mirry chroni jamę ustna przed procesami zapalnymi. Świetnie sprawdza się przy nadwrażliwych dziąsłach. Dzięki naturalnym olejkom z mięty pieprzowej i kędzierzawej po jej użyciu mamy uczucie świeżości. Miętowo- ziołowy smak mi odpowiada. Bardzo ją lubię i gdyby nie cena stosowałabym ją na okrągło. Kosztuje to około 24 zł za 75 ml, na szczęście jest wydajna.


To już wszyscy moi ulubieńcy w tym miesiącu. Jestem ciekawa czy już znałyście te produkty i co Wy o nich sądzicie. Czekam na Wasze komentarze:)

Pozdrawiam!
Alba Botanica - zmysłowy powiew Hawajów :)

Alba Botanica - zmysłowy powiew Hawajów :)

Wspominałam już o tych kosmetykach w ulubieńcach jakiś czas temu. Teraz pora na pełną recenzję, oba produkty niestety się już skończyły, na pewno nie będą to moje ostatnie produkty tej marki.
Opakowania od razu rzucają się w oczy, są ładne i kolorowe, dobrze prezentują się w łazience.
Dzięki ORGANICUM miałam okazję wypróbować Hawajski balsam do ciała i rąk oraz peelingujący żel pod prysznic papaja i mango.
Seria Hawajska zawiera naturalne wyciągi roślinne z tropikalnych roślin, owoców i wodorostów. Dzięki takim składnikom zapach są rewelacyjne:)


Balsam do ciała pachnie obłędnie! Jest słodkawy, kokosowo- tropikalny, ale nie duszący. Zapach przechodzi na ubrania, co w tym przypadku bardzo i odpowiada.
Poza tym balsam świetnie nawilża i odżywia skórę, jest przeznaczony do skóry ciała i dłoni. W składzie znajdziemy wiele dobroczynnych składników między innymi masło shea, masło kakaowe, witaminę E oraz oleje jojoba, macadamia, lniany i słonecznikowy. Pełny skład znajdziecie tutaj.
Jest przeznaczony do skóry suchej i przesuszonej, świetnie sprawdził się zimą. Na pewno jeszcze do niego wrócę, kusi mnie też kolejny balsam z tej serii.
U mnie sprawdził się bardzo dobrze, nawilżał i wygładzał skórę. Po nałożeniu szybko się wchłaniał, a piękny zapach czułam jeszcze długo po nałożeniu :)


Żel peelingujący o zapachu papaja i mango też mi odpowiadał. Drobinki złuszczające są bardzo małe dlatego można stosować ten peeling nawet codziennie. Pachnie przyjemnie, owocowo dzięki wyciągom z owoców tropikalnych. Ziarenka peelingujące to zmielone migdały. Ponadto w składzie znajdziemy też naturalne wyciągi z mango, papai, alg, hibiskusa, guawy, marakui, które nawilżają i wygładzają skórę. Pełny skład można sprawdzić tu.
Peeling daje delikatne efekt złuszczonej skóry. Nie nadaje się do mocnego peelingu, oprócz tego raz w tygodniu trzeba użyć czegoś mocniejszego. Jest bardzo przyjemny w użyciu:)


To moje pierwsze kosmetyki marki Alba Botanica, ale na pewno nie ostatnie. Jestem ciekawa innych produktów. Podobają mi się opakowania, zapachy a do tego najważniejsze że kosmetyki mają dobry skład.
Miałyście kiedyś okazję próbować tych produktów, albo czegoś innego tej marki?

Pozdrawiam:)
Godzina dla Ziemii- to już dziś!

Godzina dla Ziemii- to już dziś!

23 marca o godzinie 20:30 po raz kolejny możemy przyłączyć się go akcji WWF Godzina dla Ziemii.
 Wyłączenie światła na godzinę to symboliczny gest, który przypomina żeby dbać o środowisko, każdy może się przyłączyć. Działania chroniące środowisko zaczynamy w naszym domu. Nawet proste gesty mogą pomóc naszej Planecie.
W tym roku do akcji włączyło się wiele gwiazd i blogerów, tutaj można przeczytać więcej na ten temat.
Prosta idea zbiera coraz więcej uczestników, w tym roku ponad 50 miast w Polsce włącza się do akcji, możecie sprawdzić czy Wasze miasto bierze udział.

http://www.godzinadlaziemi.pl

Ja na pewno zgaszę światło:) Kto jeszcze decyduje się na wieczór przy świecach?
Pozdrawiam:)
Pyszny kokos:)

Pyszny kokos:)

Pierwszy dzień wiosny w tym roku niestety nie sprzyjał spacerom, cały dzień sypał śnieg. Liczę na to, że niebawem przyjdzie wiosna :) W drodze do domu wstąpiłam do sklepu i kupiłam sporo owoców, w tym kokosy.



Kokos to podstawa w mojej kuchni, chociaż głównie w postaci tłuszczu kokosowego, ale owoce też chętnie kupuję. Uwielbiam ten smak.
Przy zakupie kokosa musimy sprawdzić czy we wnętrzu chlupie mleko kokosowe, wyschnięty owoc jest niejadalny. Może być przechowywany długo jeśli skorupa nie jest uszkodzona. U mnie nie leży zbyt długo, wypijam mleko, a potem chętnie chrupię wnętrze:) Można przechowywać je w lodówce przez 2-3 dni, a nawet zamrażać w razie potrzeby. Miąższ trę też wiórki, które dodaję do porannej owsianki.

Kokos jest pyszny i do tego ma wartościowy, zawiera witaminy B2, B6, C i E, kwas foliowy, potas, wapń, magnez fosfor, żelazo, sód oraz cynk.
Miąższ jest biały i mięsisty, zawiera aż 70% tłuszczu, jednak są one łatwo przyswajalne i szybko trawione. To jeden z najzdrowszych tłuszczów, dzięki niemu mieszkańcy wysp Pacyfiku są zdrowi i piękni:)
Poza tym kokos zawiera cukry- około 14% i białko- 7%.

Do niedawna łupałam kokosy młotkiem albo tłuczkiem, było przy tym sporo bałaganu i hałasu.. Niedawno odkryłam nowy sposób, o wiele łatwiejszy. W jakiejś książce znalazłam informację, żeby wylać zawartość orzecha, a następnie umieścić go na kilkanaście minut w rozgrzanym piekarniku. Po takim czasie kokos zaczyna pękać i bardzo łatwo jest go obrać ze skorupy. I rzeczywiście ten sposób świetnie się sprawdza, wypróbowałam już kilka razy.


Lubicie kokosy, może znacie jakieś przepisy z jego udziałem, chętnie przetestuję.
Pozdrawiam:)
Odplamiające mydło marsylskie, sprawdziłam działa:)

Odplamiające mydło marsylskie, sprawdziłam działa:)

Kupiłam je chcąc uratować jedną z ulubionych bluzek, inne sposoby zawiodły. Znalazłam je tutaj, cena była bardzo przystępna, 14 zł za 100 g.
Mydła marsylskie uwielbiam, ale do tej pory nie miałam mydła do usuwania plam. Mała kostka okazała się bardzo pomocna. Nie niszczy tkanin, ani kolorów, pachnie bardzo delikatnie, nie zostawia zacieków. Idealna przy bardzo delikatnych tkaninach. Radzi sobie też z dywanami, tapicerką i innymi powierzchniami.


Mydło zawiera glinkę Sommieres i olejek pomarańczowy.
Jest proste w użyciu, wystarczy zwilżyć je wodą i pocierając nanieść na plamę. Zostawić na 15 minut, w przypadku ciężkich plam producent zaleca odczekać nawet 2 godziny. Po tym czasie opłukać i wrzucić do pralki, lub wyprać ręcznie.
Przed użyciem lepiej sprawdzić działanie mydła na tkaninie, najlepiej w niewidocznym miejscu.


Mydło jest 100% naturalne i przyjazne dla środowiska. Nie zawiera środków konserwujących, zapachowych, ani syntetycznych barwników. U mnie sprawdziło się świetnie:)
Znacie to mydło, albo inne podobne?

Pozdrawiam:)

Żel i tonik do twarzy Fitomed

Żel i tonik do twarzy Fitomed

Kilka miesięcy temu dostałam do przetestowania dwa kosmetyki marki Fitomed. Płyn różany do twarzy i ziołowy żel do mycia twarzy. Cena to około 10- 11 zł. za produkt. Kosmetyki wyglądały tak:


Tonik to u mnie produkt obowiązkowy, zwłaszcza z atomizerem, bardzo lubię spryskiwać nim twarz. Byłam ciekawa jak się sprawdzi. Jest przeznaczony do cery suchej, na działanie odświeżająco- nawilżające.
Nie podoba mi się nazwa płyn, w ogóle nie idzie w parze z kosmetykiem naturalnym czy ziołowym.


Płyn jest zapakowany w plastikową butelkę z atomizerem o pojemności 200 ml. Ma lekko różowe zabarwienie. Woda różana zajmuje jedynie 20 % składu, znajdziemy też olejek z drzewa różanego, miód lipowy, ocet z czerwonych winogron, wyciąg z owoców czerwonej róży. Niestety to nie cały skład.
Nie przepadam za skrótem Peg w składzie kosmetyków..do tego DMDM Hydantoin- chemiczny środek konserwujący, co gorsza pochodna formaldehydu, a to przecież silny alergen. Nie potrzebnie dodano też sztuczny barwnik.
Mimo ładnego zapachu i nie najgorszego działania nie mogę polecić tego kosmetyku. Na przyszłość zostanę przy hydrolatach. Tam skład jest tak prosty i mogę używać bez obaw.
Tutaj  można przeczytać więcej na temat tego kosmetyku.
Fitomed ma również w ofercie naturalne hydrolaty i pewnie w przyszłości będę po nie sięgać.



Kolejny jest ziołowy żel do twarzy do skóry suchej i wrażliwej. W opakowaniu mieści się 200 ml. kosmetyku. Zawiera składniki ziołowe: wyciąg z korzenia mydlnicy lekarskiej, korzenia prawoślazu, owsa, ziela nostrzyka i kwiatostanu lipy.
Jest przyjemny w użyciu, dobrze się pieni i oczyszcza skórę. Żel jest bardzo gęsty i przez to bardzo wydajny. Zapach jest delikatny, ziołowy. Nie ściąga twarzy, używa się go przyjemnie.


Według producenta piana to zasługa mydlnicy lekarskiej, w takim razie szkoda, że w składzie jest dodatkowo wpakowany SLS, wprawdzie na szóstym miejscu, ale jednak..dodatkowo tak jak w płynie różanym DMDM Hydantoin. Skład nie jest najgorszy, ale te dwa składniki na pewno bym wyrzuciła. Używam go od czasu do czasu, bałam się, że może przesuszyć skórę przy codziennym stosowaniu.
Więcej na temat tego kosmetyku możecie przeczytać tu.


Podoba mi się idea naturalnych, ziołowych kosmetyków, ale niestety często zioła są łączone z chemicznymi substancjami. Zauważyłam, że Fitomed ma oddzielną zakładkę z kosmetykami ziołowymi i naturalnymi. Tym drugim muszę się lepiej przyjrzeć, bo chyba mają lepsze składy.
Generalnie nie narzekam, ale jeśli mam wybierać to wolę całkiem bezpieczne kosmetyki bez sztucznych dodatków. Duży plus za to, że marka nie testuje na zwierzętach.

Może używałyście kiedyś tych kosmetyków? Chętnie przeczytam Wasze opinie:)
Pozdrawiam!
Koniec z testami na zwierzętach!

Koniec z testami na zwierzętach!

Po 20 latach działań wielu fundacji pozarządowych zmieniono wreszcie Unijne prawo.

Od 11 marca 2013 standardem Unii Europejskiej jest całkowity zakaz testów na zwierzętach. Na półkach pojawią się wreszcie kosmetyki wolne od okrucieństwa!


Zakaz obowiązuje wszystkich- producentów i importerów, produkty gotowe oraz surowce stosowane w produkcji.
Bardzo mnie to cieszy:)

Niestety w Stanach Zjednoczonych i w Chinach zakaz nie obowiązuje i ciągle trzeba będzie uważać w sklepie..
Więcej informacji możecie znaleźć TU.

Pozdrawiam!
Kurs metamorfozy z Ewą Chodakowską :)

Kurs metamorfozy z Ewą Chodakowską :)

Wczoraj udało mi się pojechać na spotkanie z Ewą Chodakowską z Katowicach. Były dwa treningi i mnóstwo motywacji, do tego spotaknie z panią dietetyk:) Ewa na żywo robi jeszcze większe wrażenie, znajduje czas dla każdego.
Do tej pory nie odbierałam jej jako trenerkę kilerkę, ale już rozumiem skąd biorą się takie określenia. Mimo, że jest ciągle uśmiechnięta i motywuje jak na płytach, na żywo wygląda to trochę inaczej. Głośnym krzykiem motywuje do ćwiczeń i nie pozwala odpuszczać! Trzeba to przeżyć, żeby zrozumieć :) Każdy może znaleźć własne tempo, byle się nie zatrzymywać.

Na początku był trening z Ewą, trwał około godziny. Cztery rundy po 3-4 ćwiczenia. Większość ćwiczeń była dobrze znana tym, które ćwiczą przy jej płytach.  Przy pierwszym ćwiczeniu traciłyśmy oddech, potem było trochę lżej :) Nikt nie mdlał, po terningu wszyscy fruwali ze szczęcia.
Było nas około 180, Ewa była zachwycona frekwencją.

https://pl-pl.facebook.com/chodakowskaewa

Po krótkiej przerwie mieliśmy spotkanie z panią dietetyk " Musisz jeść, żeby schudnąć". Mówiła o podstawowych zasadach zdrowego odżywiania, dowiedziałąm się paru ciekawych rzeczy. Omawiała podstawowe składniki naszego odżywiana- węglowodany, tłuszcze i białka, przy okazji wspomniała także o wpływie cukrów na ogranizm. Większość dziewczyn wszytko dokładnie notowała.

Kolejna godzina- trening z Lefterisem, partnerem Ewy. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam:)
Dokładnie tak powinny wyglądać lekcje w-f w szkołach, wtedy nikt nie chciałby zwolnienia. Było trochę lżej niż z Ewą. Jak widać na zdjęciu byliśmy podzieleni na dwie grupy, w czasie kiedy jedna ćwiczyła druga miała chwilę na złapanie oddechu. Lefteris ma duże poczucie humoru, momentami mówił po polsku, wyszło rewelacyjnie.

Na koniec wszycy położyliśmy się na podłodze  i mogliśmy pomedytować słuchając głosu Ewy:
"Jesteś piękna, możesz mieć wszytko, możesz być kimkolwiek zechcesz..."

Podsumowując było świetnie:) Polecam każdemu,  na pewno jeszcze się wybiorę na takie spotkanie, warto było jechać do Katowic.
Po wszystkim był czas na zdjęcia i rozmowę. Ewa miałam czas, żeby uściskać każdego, porażała nas pozytywną energią. Doładowałam się i będę wypatrywać kolejnych warsztatów. Więcej informacji o warsztatach można znaleźć tutaj.

Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do aktywności :)

Tonik z kwasami PHA

Tonik z kwasami PHA

Kwasy PHA to kwasy polihydroksylowe, działaniem przypominają kwasy AHA, ale działają łagodniej. Są zbudowane z większych cząsteczek, wnikają w skórę głębiej nie podrażniając jej. Nadają się do cery wrażliwej. Co najważniejsze nie uwrażliwiają skóry na promieniowanie słoneczne.
Kwasy PHA w niewidoczny sposób złuszczają skórę i pogrubiają skórę właściwą. Sprawdzają się też przy cerze dojrzałej. Pomagają spłycić pierwsze zmarszczki, pobudzają produkcję kolagenu i elastyny.
Są silnym przeciwutleniaczem, dobrze nawilżają skórę. Poprawiają stan cery naczynkowej, na mojej mieszanej też działają bardzo dobrze.
Więcej na ich temat znajdziecie między innymi tutaj.

Tonik wykonuję w stężeniu 12%, żeby uzyskać działanie złuszczające. Taki efekt osiągniemy powyżej 10%, do 5% kwasy PHA mają działanie nawilżające.

Jak wykonuję tonik?
Oczywiście trzeba pamiętać o zachowaniu sterylnych warunków, wykonywać wszystko na czystym blacie, mieć umyte dłonie, czyste i sterylne przybory których będziemy używać.
Do przygotowania toniku potrzebujemy:

Małą szklaną buteleczkę, w której przygotujemy tonik.

10 ml wody destylowanej do iniekcji, może być też hydrolat

0,8 g glukonolaktonu - to lakton kwasu glukonowego, naturalnie znajduje się w naszej skórze. Ma zbawienny wpływ na naczynka. Naturalnie występuje w miodzie, winie, sokach owocowych.

0,4 g kwasu laktobionowego - pochodzi z cukru mlecznego (laktozy)

Oba produkty kupiłam w sklepie Zrób sobie krem, ale można je dostać także w innych sklepach z półproduktami.


Opcjonalnie można też dodać 1 kroplę mleczanu sodu, ma on za zadanie regulować PH, które powinno zostać niskie około 3-4. Ostatnio nie dodawałam mleczanu, chciałam sprawdzić czy jest to konieczne. Tonik wytrzymał w lodówce i PH było w normie, sprawdzałam je papierkami ze wskaźnikami. Jeśli nie dodacie mleczanu, pewnie nic się nie stanie, dodaję go, żeby wykorzystać opakowanie.
Przy wyższym stężeniu PH może wzrastać, ale stężenie 12% jest bezpieczne. Tonik wystarcza na około tydzień codziennego stosowania.


Wodę destylowaną wlewamy do buteleczki, za pomocą wagi odmierzamy pozostałe składniki i wsypujemy je do buteleczki. Potrząsamy, żeby wszystko dokładnie wymieszać i gotowe. Tonik przechowujemy w lodówce.
Używam wody w małych 10 ml. buteleczkach, można je dostać w aptece. Jeśli macie większe pojemności wystarczy tylko odmierzyć odpowiednią ilość.


Na początku stosujcie tonik 2-3 razy w tygodniu,tylko raz dziennie żeby obserwować jak się sprawdzi na skórze. Po nałożeniu możemy mieć uczucie mrowienia, to normalne. U mnie tonik sprawdza się dobrze i kiedy go przygotuje stosuję go codziennie wieczorem, kiedy się skończy robię przerwę tydzień lub dwa i wracam do niego.
Można znaleźć też gotowe toniki z kwasami PHA, np. tu, u mnie niestety się on nie sprawdził, możliwe że za sprawą mocznika.

Lubicie produkty z kwasami, jakich najczęściej używacie?


"W dżungli podświadomości"

"W dżungli podświadomości"

Całkiem przypadkiem trafiłam dziś na nową książkę Beaty Pawlikowskiej, byłam przekonana, że ukaże się dopiero pod koniec miesiąca. Przechodząc obok salonu prasowego zobaczyłam plakat z książką i dzisiejszą datą. Od razu weszłam, książkę oczywiście kupiłam :)


Kosztowała 26 zł. Fragmenty można przeczytać TUTAJ.
Przeczytałam już sporo, zaraz idę ją dokończyć. Daje do myślenia i jest bardzo pozytywna:) Przyda się każdemu, polecam!


Przeczytam i będę wyczekiwać kolejnych pozycji z tej serii, kolejna już w czerwcu, na resztę trzeba dłużej poczekać:



W kwietniu we Wrocławiu będzie można spotkać Panią Beatę na targach turystycznych, mam nadzieję, że uda mi się wybrać. 

Pozdrawiam serdecznie!


Odżywka różana do włosów - Agronatura

Odżywka różana do włosów - Agronatura

Skończyłam właśnie testować odżywkę, balsam do włosów Rosa Damascena, marki Agronatura, którą niedawno otrzymałam. Opakowanie nie było duże-50 ml, wystarczyło na kilka użyć.

Na stronie producenta znalazłam takie informacje:
"Balsam odżywka na bazie certyfikowanych, ekologicznych składników z czystą wodą górską. Zawiera bogatą formułę bogatych składników, dzięki czemu otrzymuje się świetna rezultaty już po kilku aplikacjach. 
Balsam Rosa Damascena sprawia, że włosy łatwiej się rozczesują, znika problem splątanych włosów. Stają się one miękkie w dotyku i łatwo się układają. Dobroczynne właściwości  róży Damasceńskiej sprawiają, że zyskujesz poczucie odprężenia, i duchowej harmonii. To szczególny dar natury dla kobiet, ponieważ róża jest królową olejków zapachowych."



Aktywne składniki roślinne, które znajdują się w składzie:
hydrolat różany (Rosa Damascena), wyciąg z rumianku i wyciąg z moringi.
Pełny skład znajdziecie tutaj.

Kosmetyk posiada certyfikat Ecocert oraz ICEA.

Więcej informacji o marce i produktach można przeczytać tutaj.

Jak odżywka sprawdziła się u mnie?
Zapach jest ziołowy, łagodny i przyjemny, niestety mało różany. Odżywka jest dość gęsta, dobrze rozprowadza się na włosach, nakładałam ją na około 15 minut po czym spłukiwałam. Włosy dobrze się rozczesywały, włosy były miękkie i błyszczące. 
Cena pełnowymiarowego opakowania to 80, 60 zł za 150 ml. Sporo, ale może okazać się warta swojej ceny, takie małe opakowanie to za mało, żeby dobrze ocenić kosmetyk. Chętnie sprawdziłabym jak sprawdza się szampon z tej serii. Może kiedyś się skuszę, na razie mam inne produkty do włosów, które muszę wykorzystać.

Słyszałyście kiedyś o tej marce?
Niespodziewana przesyłka:)

Niespodziewana przesyłka:)

Ostatnio ciągle brakuje mi czasu na włączenie komputera, wpisy robię w notatniku, żeby pomysły mi nie uciekły. Niebawem je przepiszę. 
Kiedy wróciłam do domu czekała na mnie miła niespodzianka:) Paczka, której zupełnie się nie spodziewałam, koleżanka której czasem wysyłam polskie kosmetyki do Anglii zrobiła mi miły prezent:)

Marka balance Me przypadła mi go gustu kiedy mieszkałam w Wielkiej Brytanii. Stosowałam głównie produkty do ciała, nie miałam nic do twarzy, teraz mogę wypróbować żel i krem do twarzy, krem pod oczy i balsam do ust. Już nie mogę się doczekać testowania:)


Krem do rąk z Neal's Yard Remedies wypróbowałam od razu, pięknie pachnie:) Uwielbiam tą firmę, oby kiedy te kosmetyki były dostępne u nas! 
Najbardziej oczarowały mnie różane perfumy w sztyfcie z Lush'a. Mają delikatny, pudrowy zapach. Nie mogę się od niech oderwać. Dziękuję Kochana!!


Niedługo napiszę jak się sprawdziły te kosmetyki, balance Me można kupić w Polsce, reszty niestety nie. 
Do usłyszenia:)



Copyright © 2016 Ekocentryczka , Blogger