Zdrowe odżywianie

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Ulubieńcy kwietnia

Przyszedł już czas na podsumowanie miesiąca, tym razem mam kilka fajnych kosmetyków godnych polecenia:)


Maska różana, Dr. Hauschka. Już kiedyś ją stosowałam, dobrze się sprawdzała. Podobnie jest tym razem. Ma konsystencję lekkiego kremu, odżywia i wygładza skórę. Pięknie pachnie, olejek różany pielęgnuje skórę,  nawilża i balansuje ją. Róża występuje tu w czterech postaciach- woda różana, wyciąg z kwiatów róży, wosk różany i olejek eteryczny z róży. Można zostawić ją też na noc, szybko się wchłania. Stosuję ją 2-3 razy w tygodniu, tubka ma 30 ml. Wystarczy niewielka ilość, żeby pokryć twarz. 

Peeling do twarzy, Living Nature. Szkoda, że mam jedynie małe opakowanie, sprawdza się świetnie. To w 100% naturalny kosmetyk, do tego przepięknie pachnie, słodko i cytrusowo. Jest to peeling enzymatyczny, emulsję nakładam na twarz i zostawiam ją na około 10-15 minut. Odświeża cerę i nadaje jej promienny wygląd. Jest bogaty w enzymy między innymi miodu manuka, i zielonej herbaty. Skóra wygląda na wypoczętą. Plus za wydajność, używam go 2 razy w tygodniu, wystarczy mi na jeszcze kilka użyć, a stosuję go już ponad miesiąc. Kosmetyki marki Living Nature można znaleźć TUTAJ.

Balsam do ciała, Pai. Zawiera wyciągi z nagietka i żywokostu lekarskiego. Ma bardzo delikatny ziołowy zapach. Świetnie nawilża skórę, często w ciągu dnia stosuję go jako krem do rąk. Szybko się wchłania, skóra jest po nim mięciutka i wygładzona. Nadaje się do skóry suchej i wrażliwej. Ma właściwości odżywcze i ochronne. Opakowanie miało jedynie 100 ml i prawie się kończy, chciałabym w przyszłości do niego wrócić. 

Szampon do włosów suchych, John Masters Organics. Jeden z najpopularniejszych kosmetyków do włosów marki JMO, to jeden z niewielu organicznych profesjonalnych szamponów fryzjerskich. Składa się głównie z protein, aminokwasów i olejków roślinnych. Nie obciąża włosów, mam wrażenie że je zmiękcza. Po wyschnięciu moje włosy są lekko uniesione od nasady głowy. Dokładnie oczyszcza włosy, dobrze się pieni. Włosy po umyciu wyglądają na zdrowe, pięknie się błyszczą. jedyny minus to cena, bardzo wysoka jak na szampon. Jest wolny od wszelkich szkodliwych chemicznych substancji. Warto spróbować:)

Serum Omega 3-6, Bio2You. Organiczne serum do twarzy z kwasami omega 3 i 6 świetnie nawilża moją skórę. Nie jest konieczne nakładania kremu na serum, skóra jest nawilżona, gładka, promienna. Uwielbiam jego skład , zawiera liczna oleje między innymi- z róży piżmowej, ogórecznika, awokado, rokitnika, orzechów macadamia, oliwę z oliwek a także witaminy A i E. Na jego temat zrobię jeszcze oddzielny wpis, używam też mleczka tej marki. 



A teraz coś nie kosmetycznego, ucieszyłam się kiedy dowiedziałam się miesiąc temu że w Polsce pojawi się Women's Health. Kiedy mieszkałam w Anglii to było moje ulubione czasopismo, dlatego też kupiłam polskie wydanie. Magazyn jest dość obszerny, jest co poczytać, podoba mi się jego układ i przejrzystość.  
Jest sporo ciekawostek dotyczących zdrowego stylu życia, kilka ciekawych artykułów. Trochę się zawiodłam jeśli chodzi o aktywność fizyczną, nie znajdziemy propozycji dobrego treningu. Szkoda, ale może w kolejnych numerach będzie lepiej. WH ma wychodzić do dwa miesiące, pewnie nie będę  kupować każdego numeru, ale jeśli będzie warto na pewno sięgnę po to pismo. 
To już wszystko co chciałam Was przedstawić. 

Może Wy macie swoich ulubieńców w tym miesiącu?

Pozdrawiam!



piątek, 26 kwietnia 2013

JONZAC

Wczoraj dostałam przesyłkę ze sklepu natural4you z kosmetykami francuskiej marki wchodzącej na Polski rynek. Jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzą. O marce JONZAC jeszcze nie słyszałam.

Kosmetyki zawdzięczają swoją nazwę wodzie termalnej Jonzac, która wydobywana jest we Francji z głębokości aż 1850 m co gwarantuje jej wyjątkową czystość. Filtrowana przez podziemne skały od ponad 40 000 lat niesie ze sobą bogactwo minerałów. Źródło wody termalnej Jonzac posiada potwierdzone klinicznie właściwości przeciwzapalne, regeneracyjne i łagodzące podrażnienia. Kosmetyki Jonzac są stworzone na bazie wody termalnej Jonzac.


Zawierają wodę termalną Jonzac, która posiada potwierdzone testami klinicznymi następujace właściwości: regeneracyjne, przeciwzapalne i łagodzące podrażnienia.

Nie zawierają żadnych potencjalnie uczulających ani podrażniających składników roślinnych. Wszystkie zapachy są hypoalergiczne. Nie powodują powstawania zaskórników.

Nie zawierają: parabenów. fenoksyetanolu, parafiny ani innych pochodnych przemysłu petrochemicznego, PEG, silikonów, BHA, EDTA, SLS, ALS.
Nie zawierają syntetycznych substacji zapachowych ani barwników.

Zawierają opatentowaną formułę Protect 3C® Complex gwarantującą trwałość kosmetyków.

Posiadają certyfikat ekologiczny Ecocert.

Producent kosmetyków Jonzac należy do organizacji 1% for Planet(każdego roku przeznaczane jest minimum 1% rocznego obrotu na ochronę środowiska).

Więcej informacji znajdziecie klikając tutaj



Będę stosowa trzy produkty, wśród nich znalazły się:  Woda termalnabalam nawilżającykrem do twarzy. Ciekawe jak się sprwadzą, na pewno pojawi się recenzja.
Dostałam też trzy saszetki herbatek pukka, mają piękne nazwy, liczę że będą pyszne:)

Słyszałyście o tej marce? Może już używałyście ich kosmetyków?

Miłego weekendu!


czwartek, 25 kwietnia 2013

Naturalna maska do włosów z glinką

Mam dziś spokojniejszy dzień i czas żeby odpocząć po zabieganych dniach :) Jutro od nowa wpadam w wir obowiązków, dlatego dziś zafundowałam sobie kilka naturalnych zabiegów. Od rana szukałam prostych przepisów na domowe mazidła.
Zaczęłam od jednej z moich ulubionych książek "Ogranic Body Care Recipes". Szybko znalazłam sposób na poprawę kondycji włosów prosto z Maroka!


Glinka Rhasoul jest bogactwem pierwiastków i minerałów, między innymi magnezu, potasu, wapna, glinu, cynku, litu, krzemu, glinu. Sparwdza się w pielęgnacji całego ciała. Dzisiaj użyłam jej na włosach.
Glinka odżywia włosy, dobrze sprawdza się u osób narzekających na ich przetłuszczanie.
Absorbuje wszelkie toksyny, ma właściwości myjące i odtłuszczające. Poprawia struktuję i elastyczność skóry oraz włosów. Nadaje się do każdego typu skóry.To jeden z sekretów pięknych włosów mieszkanek północnej Afryki!



Maska jest prosta w przygotowaniu i nie wymaga wielu składników, potrzebujemy:

2 łyżki glinki Rhassoul (jeśli macie długie włosy mogą być 3 łyżki)
1 łyżka miodu lub syropu z agave
sok z połówki cytryny
3 łyżki ciepłej wody (ważne, żeby nie była gorąca)

Na początku mieszamy mokre składniki, następnie dodajemy glinkę. Mieszamy dokładnie, aż otrzymamy gładką, gęstą masę.  Pamiętajcie, że glinki nie mieszamy metalową łyżką, traci wtedy swoje właściwości. Weźcie plastikową albo drewnianą łyżeczką, nie używajcie metalowych miseczek. 

Maskę nakładamy na mokre włosy. Wmasowujemy ją w skórę głowy oraz we włosy. Trzymamy ją przez około 10 minut. Po tym czasie dokładnie spłukujemy  glinkę, konieczne jest umycie włosów. 

Maska odżywia włosy, po zastosowaniu takiej maski włosy są gładkie i błyszczące. Może ona jednak wysuszyć włosy, żeby do tego nie dopuścić, przed nałożeniem glinki wmasowuję we włosy kilka kropel oleju kokosowego czy jojoba, może też być oliwa z oliwek. 
Polecam jeśli jeszcze nie próbowałyście:)

Pozdrawiam!

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Lily Lolo- recenzja

Markę Lily Lolo polecałam Wam już wiele razy, jak do tej pory nie znalazłam dla siebie lepszych minerałów. Mam sporo produktów tej marki. Kilka miesiący temu pisałam o kosmetykach, które dostałam do przetestowania od costasy.pl. Opisałam jedynie pomadki, teraz przyszedł czas na resztę.


Do tej pory nie miałam różu Lily Lolo, bardzo lubię ich bronzery i używam dwóch na zmianę.
Róże okazały się odpowiednie dla mnie, dzięki pomocy costasy.pl udało mi się dobrać odcienie, które dobrze wyglądają w połączeniu z moim podkładem mineralnym Lily Lolo- Warm Peach.

Clementaine- to brzoskwiniowo- różowy róż mineralny. Daje bardzo subtelny efekt. Róż jest matowy, ciepły brzoskwiniowy z lekką nutką różu. U mnie sprwdził się dobrze, chętnie sięgam po róże w takim odcieniu. Dzięki temu, że jest jasny i trudno z nim przesadzić, może być używany przez osoby o jasnej i ciemniejszej karnacji. Nadaje twarzy zdrowego wyglądu, ładnie ją ożywia.

KLIK

Beach Babe- brzoskwiniowy róż mineralny, jest utrzymany w ciepłej tonacji. Myślę, że rewelacyjnie sprawdzi się latem przy lekko opalonej skórze. Początkowo wydawało mi się, że nie nadaje się do mojej skóry, ale po kilku użyciach bardzo go polubiłam. Delikatnie się mieni, czego nie widać na tym zdjęciu.

KLIK

Róże są zamknięte w małych słoiczkach o pojemności 3 g (Clementine) i 3,5 g (Beach Babe), każdy kosztuje 39,90 zł. 
Po otworzeniu róż chroni sitko w zasówką, dzięki czemu nic się nie wysupuje. Opakowanie jest wygodne w użyciu, łatwo jest dozować odpowiednią porację kosmetyku. 
Małe opakowanie nie powinno nikogo zniechęcać, taka ilość wysatrczy na długie miesiące.
Róże Lily Lolo są świetnie napigmetnowane, wystarczy niewielka ilość, żeby uzyskać odpowiedni odcień. Dobrze się nakładają, bez zbędnych smug i rozmazywania. Kolejna zaleta to trwałość, pozostają na twarzy przez cały dzień, a ich odcień się nie zmienia. Nie wymaga poprawek z ciągu dnia. Najwygodniej nakada się je miękkimi pędzlami.
TUTAJ znajdziecie krótki filmik z techniką nakładania różu. 


Tak prezentują się kolory- Clementine u góry, Beach Babe poniżej.



Pora za cienie do powiek w moich ulubionych brązowych tonach- CosmopolitanSoul Sister. W opakowaniu mieci się 2 g cieni, każdy kosztuje 29,90 zł. Myślę, że cena jest odpowiednia, cienie są bardzo wydajne i mają świetną jakość. Do tego jest z czego wybierać, paleta  kolorów jest bardzo duża. 


Soul Sister to według producenta półmatowy, jasny brąz o delikatnych złotych tonach. Idealny jako cień bazowy. Kolor możecie zobaczyć na zdjęciu, pierwszy odcień. 

Cosmopolitan- ma matowy, brązowo- oliwkowy odcień. Na oku ma dość ciemny głęboki odcień.


Oba kolory bardzo mi odpowiedają, najczęciej sięgam po takie odcienie. Mam kilka innych cieni Lily Lolo, cieszę się, że opakowanie zostało udoskonalone i cienie róznież mają sitka. We wcześniejszych były jedynie trzy otwory i kilka razy cienie rozsypały mi się w opakowaniach.

Cienie mają sypką konsystencje. Można stosować je na sucho i na mokro. Najważniejsze, że dobrze się nakładają i bez problemu łączą ze sobą. Jakość jest dobra, wytrzymują na powiece do kilku godzin, nie stosuję pod nie bazy. Po nałożeniu nie osypują się. 
Jedyny minus to dostępność, można je zamówić jedynie przez internet. 



O tym jak sprawdziły się pomadki możecie przeczytać tutaj.

Lubicie mineralne kosmetyki? Wybieracie Lily Lolo czy może jakieś inne marki?

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdanie

Przygotowałam dla Was rozdanie, mam nadzieję, że spodobają Wam się kosmetyki, które przygotowałam. U mnie dobrze się sprawdzają :) Do rozlosowania mam dwa zestawy.

I zestaw
Maseczka oczyszczająca do twarzy Harde
Balsam do ust Burt's Bees
Balsam Figs & Rouge (17 ml, granat)
+ kilka próbek


II zestaw
Maska odżywcza do twarzy Skin Life
Balsam do ust Burt's Bees
Balsam Figs&Rouge (17 ml, wiśnia)
+ kilka próbek



Co trzeba zrobić żeby wziąć udział w rozdaniu?

1. Trzeba być publicznym obserwatorem mojego bloga.

2. Proszę o pozostawienie komentarza pod tym postem.

3. Informacja na swoim blogu podwaja szansę na wygraną, proszę o link. 

Zapraszam do udziału:)

Na zgłoszenia czekam do północy 04.05. Wyniki pojawią się 05.05.

Powodzenia!

środa, 17 kwietnia 2013

Naturalny krem na dzień

Przed chwilą otrzymałam przesyłkę, której wyczekiwałam od kilku dni. Dzięki beeeco mogłam wybrać jeden kosmetyk marki kivvi do przetestowania. Zdecydowałam się na krem do twarzy, ale po przeglądnięciu oferty już ochotę wypróbować kolejne kosmetyki. Mają piękne opakowania i naturalny skład, możecie je zobaczyć tutaj.


Do przetestowania mam też kilka próbek, na pewno napiszę jak się sprwdzą. Wszystkie są do twarzy, jeśli się sprawdzą na pewno kupię coś jeszcze. Szczególnie kuszą  kosmetyki do ciała- różana marmolada albo peeling cynamonowy dobrze się zapowiadają.


Będę testować krem na dzień z olejem z malin i ekstraktem z jabłka. Krem jest oparty na kompleksie witamin i organicznych ekstraktów z roślin, ma przywracać skórze naturalną równowagę.
Jest przeznaczony do skóry suchej, wrażliwej i normalnej. Pojemność to 50 ml, niestety nie jest tani.
Mam nadzieję, że dobrze się sprawdzi. Możecie znaleźć go TUTAJ.


Krem zawiera organiczny nawilżający kompleks kiwi, malina, konopia, żurawina, nasiona ogórka, kiełki pszenicy, olej z wiesiołka, jabłko, ogórecznik, rumianek, ekstrakt z brzozy, koenzym Q10, który nawilża, regeneruje i chroni przed wolnymi rodnikami.

Opakowania zdobią delitakne motywy kwiatowe, krem ma wygodny  użyciu dozownik z pompką. Zaczynam testować :) Za jakiś czas napiszę jak się sprawdził.
Słyszałyście o tej marce? Dla mnie to pierwsze zetknięcie z nią.

Miłego dnia!

wtorek, 16 kwietnia 2013

Alverde- balsam do stóp

Często czytam pozytywne opinie na temat kosmetyków niemieckiej marki Alverde i co jakiś czas zamawiam nowe kosmetyki. Masło do stóp z wyciągiem z sosny i masłem Shorea kupiłam kilka miesięcy temu, wydało się idealne do zimowej pielęgnacji stóp.


Zakup okazał sie trafiony :) Masło kosztowało około 20 zł, za 200 ml.
Jest gęste i bardzo wydajne. Pachnie intensywnie, przyjemnie. Jest  bogate w składniki odżywcze, zawiera między innymi masło shea, Shorea oraz kilka oleji roślinnych.  Używam go od ponad dwóch miesięcy, wystarczy mi jeszcze na miesiąc.
Nakładam balsam na stopy codziennie wieczorem, raz w tygodniu smaruję je grubszą warstwą. 


Działa świetnie, nawilża, odżywia i zmiękcza stopy. Używając go wiem, że mam zadbane stopy. Zimą sprwdził się świetnie, na pewno jeszcze do niego wrócę. 
Produkt jest przebadany dermatologicznie, nie zawiera konserwantów, olejów mineralnych, sylikonów czy emulgatorów PEG. W składzie znajdziemy roślinne składniki z kontrolowanych upraw.
Kosmetyk jest wegański i oznaczony certyfikatem NaTrue. 


Do tej pory nie zawiodłam się na kosmetykach Alverde, teraz też używam kilku innych o których napiszę niebawem. Lubicie tę markę? Macie ulubione produkty?

Pozdrawiam:)


piątek, 12 kwietnia 2013

Maski do twarzy z Helfów

Od kilku tygodni z przyjemnocią używam dwóch masek do twarzy. Obie kupiłam w sklepie Helfy. Skusił mnie skład i ich właściwości, muszę przyznać, że się nie zawiodłam :)


Pierwsza wpadła mi w ręce maska różana, ma świetny skład- 100% sproszkowanych płatków róży.
Maska ma postać drobno zmielonego pudru, który trzeba wymieszać np. z wodą dla uzyskania odpowiedniej konsystencji. Ja używam hydrolatów, często dodaję też 2-3 krople oleju.
Maska działa korzystanie na skórę twarzy i dekoltu. Odżywia skórę, wygładza, nadaje ładny odcień. Skóra wygląda na wypoczętą. Do tego pięknie pachnie.
Nadaje się do skóry suchej, wrażliwej i dojrzałej, wydaje mi się, że u każdego się sprawdzi:) Ta maska to zdecydowanie mój faworyt :)
Róża to jeden z najcienniejszych surowców w kosmetyce naturalnej, często cięgam po produkty z różą w składzie, na pewno wrócę jeszcze do tej maski. Możecie ją znaleźć tutaj.


Kolejna maska składa się ze sproszkowanych podstawowych ajurwedyjskich składników. Pełny skład znajdziecie tutaj.
Ma właściwości antybakteryjne. Dobrze oczyszcza skórę, pozostawia ją gładką.
Ma przyjemny zapach. Rozrabiam ją najczęciej z hydrolatem i nakładam na oczyszczoną twarz. Pozostawiam na około 15 minut po czym spłukuję.


W papierowych kartonikach znajują się woreczki z pudrowymi maskami, najwygodniej jest przesypać je po innych pojemniczków. Ja znalazłam  jakieś słoiczki po dawnych maskach czy kremach.


W ofercie widziałam też inne warianty  i na pewno będę próbować. Cena nie jest wysoka, za 50 g 12 zł. Wystarczają mi na około 8- 10 zastosowań. Można kupić także większe opakowania.
Podoba mi się ich naturalny skład i działanie na moją skórę. Próbowałycie ich kiedyś?
Jakie są Wasze ulubione maski?

Pozdrawiam:)

środa, 10 kwietnia 2013

Mydło detoksykujące z grejpfruta, cytryny i wodorostów

Dostałam niedawno mydło marki Bentley Organic, która zaczęła swoją działalność właśnie od naturalnych mydeł. Z czasem oferta się rozszerzyła o kolejne produkty. Wszystkie kosmetyki marki posiadają certyfikat Soil Association, a także certyfikat ochrony środowiska ISO 14001.


Mydło jest spore, kostka ma 150 g. Pachnie przyjemnie orzeźwiająco. Jest naturalne i skutecznie oczyszcza naszą skórę. Ma kremową konsystencję i delikatnie się pieni.

Skład mydła:  woda, gliceryna, sole sodowe olejku palmowego (z owocu palmy), sole sodowe olejku kokosowego, sole sodowe oleju palmowego (z nasion), naturalne substancje zapachowe Limonene, tetrasodium etidronate, pentasodium pentetate, olejek ze skórki cytryny, olejek ze skórki grejpfruta, cytral, ekstrakt z morszczynu pęcherzykowatego. 


Bardzo je polubiłam. Nie wysusza skóry, pozostawia ją gładką i oczyszczoną, chętnie wypróbuję innych mydeł Bentley Organics. Do wyboru są jeszcze cztery inne kostki:

Wygładzające mydło z miodu, otrąb i płatków owsianych

Ożywiające mydło z cynamonem, słodką pomarańczą i goździkiem

Głęboko oczyszczające mydło z oliwek, olejku herbacianego i eukaliptusa

Łagodzące i nawilżające mydło z aloesem, lawendą i jojobą


Więcej informacji najdziecie na stronie marki.
Stosowałyście kiedyś kosmetyki z Bentley Organic? Jak się u Was sprawdziły?

Pozdrawiam:)

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Pyszny koktajl:)

Zielone szejki piję prawie codziennie, szkoda, że zaniedbałam robienie koktajli w innych kolorach. Postanowiłam to zmienić i dziś do blendera trafił banan i truskawki. Wyszło pysznie!


Składniki
1 duży, dojrzały banan
200 g truskawek (z mrożonki, ale wcześniej je odmroziłam)
szklanka wody


Chciałam dorzucić dwa daktyle, żeby osłodzić koktajl, ale okazało się to zbędne. Jutro zrobię taki sam, a potem pomyślę nad kolejnymi kombinacjami. Smakuje lepiej od słodyczy i można go pić bezkarnie:)
Macie swoje ulubione szejki?

Miłego dnia:)

sobota, 6 kwietnia 2013

Domowy peeling do twarzy

W ostatnich ulubieńcach pojawił się peeling do twarzy z Marilou Bio, nie rezygnuję jednak z peelingów domowej roboty. Ten jest bardzo łatwy do przygotowania, dobrze oczyszcza skórę i dodatkowo ją odżywia. U mnie sprawdza się świetnie.

Potrzebujemy:
2 łyżki otrąb pszennych
2 łyżki siemienia lnianego
1 łyżka miodu lub syropu z agave


Siemię lniane trzeba zmienić z młynku do kawy lub rozgnieść w moździerzu, można też użyć zmielonego już siemienia. Jeśli nie macie go akurat w kuchni może znajdziecie zarodki pszenne lub wiórki kokosowe, czasem stosuję je zamiennie.

Mieszamy razem wszystkie składniki. Jeśli peeling jest za gęsty można dodać trochę wody (mineralnej lub przegotowanej). Po przygotowaniu odstawiamy peeling na kilka minut (4-5 min), składniki zmiękną i będą delikatniejsze.

Gotowym kosmetykiem masujemy skórę okrężnymi ruchami, masaż powinien trwać 5 minut, wtedy dokładnie oczyścimy skórę, nie zapomnijcie o szyi i dekolcie.
Taki zabieg dobrze oczyszcza skórę, pozostawia ją gładką i miękką, dobrze odżywioną.

Dzięki delikatnym składnikom nadaje się również do wrażliwej skóry.

Stosowałyście kiedyś taki peeling? Może macie inne przepisy?
Z przyjemnością przeczytam Wasze komentarze:)

Pozdrawiam!

piątek, 5 kwietnia 2013

Mam i ja:) Książka Ewy Chodakowskiej

Zamówiłam ją jeszcze w przedsprzedaży, niedawno odebrałam i jestem bardzo zadowolona:) Przyznaję, że mam ochotę na kolejne zmiany z Ewą. Książka jest porządnie wydana, w środku znajdziemy piękne zdjęcia, przepisy na smaczne i zdrowe dania.Przyjemnie się ją czyta.
Ewa po raz kolejny nie zawiodła. Tutaj możecie zobaczyć fragment książki.
Ważne, żeby nie tylko czytać tę książkę, ale wziąć sobie rady do serca i ruszać do działania!


Przeczytałam i szczerze polecam:)
Dużo motywacji i pozytywnych myśli!
Na pewno będę codziennie do niej zaglądać i wcielać treści w życie.


A już w maju kolejna płyta z ćwiczeniami w magazynie Shape.
Ćwiczycie z Ewą?

Pozdrawiam:)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Wiosenny plebiscyt u Lili

Zachęcam Was do wzięcia udziału w plebiscycie organizowanym na blogu Lili Naturalna. Celem jest wyłonienie najlepszych naturalnych kosmetyków według blogerek.
Lili poprosiła o moje typy, chętnie się przyłączyłam:)

W pierwszym etapie podajecie swoich ulubieńców w kilku kategoriach, w drugim będziemy głosować. Jestem bardzo ciekawa wyników.

http://www.lilinaturalna.com

Tutaj znajdziecie wszystkie potrzebne informacje.

Pozdrawiam:)

środa, 3 kwietnia 2013

Figs&Rouge

Po blaszanych pudełeczkach przyszedł czas na kolorowe tubki. Są już dostępne od kilku miesięcy, ale do tej pory nie udało i się zdecydować, który balsam do ust czy do rąk chce wypróbować na początek.
Oba kosmetyki występują w trzech wariantach: Różanym, Pomarańczowym i Wiśniowym.
Tubki od razu zwracają uwagę. Marka Figs&Rouge słynie z 100% naturalnych kosmetyków.
Do tej pory ze względu na opakowanie używam balsamów jedynie w domu, teraz mogę mieć je zawsze przy sobie:)

Balsamy do ust są dostępne w tubkach o pojemności 12,5 m. To naturalne balsamy a zarazem błyszczyki pielęgnujące usta. W składzie znajdują się oleje i woski roślinne. Nadają ustom lekki połysk i jednocześnie je pielęgnują. Nie wiem na który się skusze różany czy pomarańczowy..?
Tubka kosztuje 29 zł, są dostępne tutaj.

http://beeeco.pl/pl/producer/FigsRouge/8/2

Kremy do rąk mają pojemność 80 ml. Producent podaje, że jest to krem w 100% naturalny. Ma wyjątkową, nietłusta i lekką konsystencję, błyskawicznie się wchłania. Dzięki zawartości masła kakaowego i naturalnym antyoksydantom wygładza dłonie, zmiękcza skórki i odżywia paznokcie.
Najbardziej chciałabym wypróbować różany krem, niebawem go zamówię:)
Balsamy można kupić tutaj, ich cena to również 29 zł.



W sklepie BeeEco znalazłam te kosmetyki najtaniej.

http://beeeco.pl/

Używałyście już tych produktów Figs& Rouge, jestem bardzo ciekawa Waszych opinii. Może coś polecacie?

Pozdrawiam serdecznie:)