Do tej pory nie miałam różu Lily Lolo, bardzo lubię ich bronzery i używam dwóch na zmianę.
Róże okazały się odpowiednie dla mnie, dzięki pomocy costasy.pl udało mi się dobrać odcienie, które dobrze wyglądają w połączeniu z moim podkładem mineralnym Lily Lolo- Warm Peach.
Clementaine- to brzoskwiniowo- różowy róż mineralny. Daje bardzo subtelny efekt. Róż jest matowy, ciepły brzoskwiniowy z lekką nutką różu. U mnie sprwdził się dobrze, chętnie sięgam po róże w takim odcieniu. Dzięki temu, że jest jasny i trudno z nim przesadzić, może być używany przez osoby o jasnej i ciemniejszej karnacji. Nadaje twarzy zdrowego wyglądu, ładnie ją ożywia.
KLIK |
Beach Babe- brzoskwiniowy róż mineralny, jest utrzymany w ciepłej tonacji. Myślę, że rewelacyjnie sprawdzi się latem przy lekko opalonej skórze. Początkowo wydawało mi się, że nie nadaje się do mojej skóry, ale po kilku użyciach bardzo go polubiłam. Delikatnie się mieni, czego nie widać na tym zdjęciu.
KLIK |
Róże są zamknięte w małych słoiczkach o pojemności 3 g (Clementine) i 3,5 g (Beach Babe), każdy kosztuje 39,90 zł.
Po otworzeniu róż chroni sitko w zasówką, dzięki czemu nic się nie wysupuje. Opakowanie jest wygodne w użyciu, łatwo jest dozować odpowiednią porację kosmetyku.
Małe opakowanie nie powinno nikogo zniechęcać, taka ilość wysatrczy na długie miesiące.
Róże Lily Lolo są świetnie napigmetnowane, wystarczy niewielka ilość, żeby uzyskać odpowiedni odcień. Dobrze się nakładają, bez zbędnych smug i rozmazywania. Kolejna zaleta to trwałość, pozostają na twarzy przez cały dzień, a ich odcień się nie zmienia. Nie wymaga poprawek z ciągu dnia. Najwygodniej nakada się je miękkimi pędzlami.
TUTAJ znajdziecie krótki filmik z techniką nakładania różu.
Tak prezentują się kolory- Clementine u góry, Beach Babe poniżej.
Pora za cienie do powiek w moich ulubionych brązowych tonach- Cosmopolitan i Soul Sister. W opakowaniu mieci się 2 g cieni, każdy kosztuje 29,90 zł. Myślę, że cena jest odpowiednia, cienie są bardzo wydajne i mają świetną jakość. Do tego jest z czego wybierać, paleta kolorów jest bardzo duża.
Soul Sister to według producenta półmatowy, jasny brąz o delikatnych złotych tonach. Idealny jako cień bazowy. Kolor możecie zobaczyć na zdjęciu, pierwszy odcień.
Cosmopolitan- ma matowy, brązowo- oliwkowy odcień. Na oku ma dość ciemny głęboki odcień.
Oba kolory bardzo mi odpowiedają, najczęciej sięgam po takie odcienie. Mam kilka innych cieni Lily Lolo, cieszę się, że opakowanie zostało udoskonalone i cienie róznież mają sitka. We wcześniejszych były jedynie trzy otwory i kilka razy cienie rozsypały mi się w opakowaniach.
Cienie mają sypką konsystencje. Można stosować je na sucho i na mokro. Najważniejsze, że dobrze się nakładają i bez problemu łączą ze sobą. Jakość jest dobra, wytrzymują na powiece do kilku godzin, nie stosuję pod nie bazy. Po nałożeniu nie osypują się.
Jedyny minus to dostępność, można je zamówić jedynie przez internet.
O tym jak sprawdziły się pomadki możecie przeczytać tutaj.
mam ochotę na wszystko z Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńWarto się skusić:)
UsuńUwielbiam kosmetyki z Lily Lolo! Są to moje pierwsze minerały i pokochałam je od pierwszego użycia.
OdpowiedzUsuńJedynie do tuszu do rzęs z tej firmy mam delikatne zastrzeżenia, ale całą resztę ich kosmetyków darzę szczerym uwielbieniem :)
Tuszu akurat nie miałam, reszte próbowałam i polecam z czystym sumieniem:)
UsuńPiękne, jak już u Idalii pisałam dla mnie Lily Lolo jest bezkonkurencyjne :)
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie:)
Usuńbardzo lubię lili lolo ale jak dla mnie przebija je EM ;)ale wiadomo każdemu odpowiada co innego ;)
OdpowiedzUsuńJasne, ja spróbowałam Lily Lolo i ciężko będzie je zastąpić czymś innym, u mnie sprawdzają się świetnie:)
UsuńClementine jest bardzo w moim guście, świetny kolor :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Lily Lolo - myślę, że z podkładem w odcieniu Blondie nie rozstanę się przez długi czas, a ostatnio odkryłam też ich róże - Clementine też się u mnie świetnie sprawdza wiosną (niestety mam tylko próbkę), natomiast pełnowymiarowy ooh la la na razie czeka, aż zachce mi się wrócić do różowych tonów :)
OdpowiedzUsuńJa używam róży, ale latem pewnie przerzucę się na ukochane bronzery.
UsuńMiałam niewielką próbkę ich podkładu w najjaśniejszym odcieniu i był to pierwszy podkład, który pasował do mojej karnacji. Od tego czasu intensywnie zastanawiam się nad zakupem jakiś ich produktów
OdpowiedzUsuńDla mnie warm peach jest idealny, przestałam szukać innego podkładu, tym bardziej że ten wystarcza mi na pół roku.
UsuńRozumiem, ja też nie kupuję na zapas.
OdpowiedzUsuńŚwietne cienie;)
OdpowiedzUsuńDo tego wystarczają na bardzo długo, będę je pewnie stosować kilka lat:)
Usuńświetna recenzja! zapraszam do obserwowania i na nowy post pozdr
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Na pewno zaglądnę, pozdrawiam!
Usuńclementine przepiękny to prawda może w końcu się na coś skuszę ja też nie lubię wręcz nie znoszę robić zapasów a wiesz może czy kosmetyki lily lolo i inne marki minerałów(jeśli znasz) mają odpowiednie certyfikaty bezpieczeństwa mam fisia na punkcie kosmetyków naturalnych ale bezpiecznych i zbadanych a w tych czasach nigdy nic nie wiadomo... wolę mieć pewność
OdpowiedzUsuńkolorki tych róży są ładne ale wiem że przeleżały by u mnie na półce nie używane bo rzadko robię makijaż.
OdpowiedzUsuńw ciepłe miesiące chętniej po nie sięgam:) Teraz się przydadzą:)
Usuńmożna kupić próbki:)
UsuńStrasznie lubię kosmetyki Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.
Pozdrawiam :)
UsuńUżywam podkładu Lily Lolo już kilka lat i nie zamienię go na żaden inny!
OdpowiedzUsuńMam takie samo odczucie:) Rewelacyjny!
Usuń