Zdrowe odżywianie

piątek, 28 lutego 2014

Ulubieńcy stycznia i lutego:)

Cześć!

Miesiąc temu zapomniałam o ulubieńcach i teraz nadrabiam. Trochę się ich nazbierało, na początek Sylveco- rumiankowy żel do twarzy dobrze się sprawdza, na pewno wypróbuje też wersji z tymiankiem. Lekki krem rokitnikowy także mi odpowiada. Nadaje się pod makijaż i w okolice oczu, dobrze nawilża i nie podrażnia.




Masło shea nakładałam w zimniejsze dni na twarz, końcówki włosów i dłonie. Niezastąpiony kosmetyk:) Podobnie jak glinka ghassoul, jedna z moich ulubionych masek. 




W styczniu zdecydowałam się na tonik mleczny z Biochemii Urody z kwasami AHA 8%.  Tonik ten zwiera kwas alfa-hydroksylowy w postaci kwasu mlekowego oraz inne składniki o właściwościach nawilżających. Działa przede wszystkim działać złuszczająco i silnie nawilżająco. Działanie złuszczające jest w tym przypadku delikatne, stopniowe, dzięki niewielkiemu, 8% stężeniu kwasu mlekowego.
Po dwóch miesiącach skóra jet rozjaśniona, złuszczanie jest skuteczne. Skóra jest rzeczywiście lepiej nawilżona.  Widzę wiele dobroczynnych skutków, o których napiszę więcej za jakiś czas, po dłuższym stosowaniu.

Olej tamanuTUTAJ przeczytacie o nim więcej.




Masło do ciała Pat&Rab z serii żurawina- cytryna jest świetne:) Dobrze nawilża i do tego ten zapach. Dla mnie super. Podobnie jak peeling cynamonowy marki Clochee, o którym już pisałam- KLIK.




Na koniec suchy szampon z Isany, który mi poleciłyście. Rzeczywiście dobrze się sprawdza, wiosną pewnie nie będę po niego sięgać tak często, ale zimą był bardzo potrzebny. Kosztował 5,99 zł:) 

Olej arganowy nakładam na noc i dodaję do glinek. Bardzo lubię ten olej.




Używałyście któregoś z tych kosmetyków? Jak się sprawdziły?
Chętnie poznam Waszych ulubieńców:)

Pozdrawiam:)

czwartek, 27 lutego 2014

Koktajl z mlekiem jaglanym i konopią

Cześć!

Za pączkami nie przepadam i tłusty czwartek osłodziłam sobie inaczej:) Ostatnio często piję taki szejk, bo przypomniałam sobie o sproszkowanych konopiach, które miałam  w szafce. Koktajl idealnie sprawdza się na drugie śniadanie, albo zaraz po treningu:)

Przepis jest prosty:

- 2 dojrzałe banany,
- łyżka sproszkowanego białka konopi, 
- szklanka mleka najlepiej roślinnego:) Tym razem użyłam domowego "mleka" jaglanego.




Hemp Protein to proszek bogaty w białka. Pożywienie z konopi pochodzi z tych samych roślin co marihuana (cannabis sativa), jednak z jej odmiany nie zawierającej THC (tetrahydrocannabinol), substancji występującej w marihuanie, która wywołuje efekty psychoaktywne. Hemp Protein jest produkowany, gdy z nasion wyciska się olej, pozostawiając suchą skorupę. Następnie ta skorupa jest mielona w niskich temperaturach by usunąć włókna, co daje w rezultacie proszek bogaty w białko.
Białka z konopi są bardzo zbilansowanym pożywieniem – znajdziemy w nich dobrych białek (50%), węglowodanów (30%) i zdrowych tłuszczy (9%) - nie ma innego pokarmu, który byłby chociaż zbliżony do tego stosunku zawartości odżywczych. Konopie to wyjątkowo zdrowa i kompletna żywność. Białko z konopi zapewnia wegetariańskie źródło niezbędnych kwasów tłuszczowych, antyoksydantów, witamin, minerałów, błonnika, chlorofilu i kompletne, zbilansowane bezglutenowe źródło niezbędnych aminokwasów.




Jadalne konopie zawsze były terapetycznym środkiem odżywczym, ponieważ poprzez wzmocnienie układu odpornościowego, wzrasta odpowność na infekcje oraz powstawanie nieprawidłowych komórek nowotworowych.
Kwas gamma-linolenowy zawarty w oleju reguluje poziom lipidów we krwi, a tym samym zapobiega miażdżycy, zawałom serca oraz udarom.

W Polsce nie jest tak łatwo z ich dostępnością, znalazłam je w jednym sklepie internetowym- KLIK.





Pycha:) Polecam.

Miłego dnia:)

środa, 26 lutego 2014

Yes to Carrots- peeling do twarzy

Cześć!

Markę Yes to Carrots polubiłam kiedyś za produkty do włosów. Skład i działanie były bardzo dobre, dlatego nie wahałam się długo przy zakupie kolejnego produktu tej marki. Zwłaszcza, że kosztował mnie na przecenie około 17 zł. Mowa o mleczku-peelingu oczyszczającym z minerałami z Morza Martwego, sokiem z organicznej karotki i peelingującymi drobinkami z pestek moreli.




Opakowanie zawiera 95 g produktu. Peeling ma postać białego gęstego kremu z delikatnymi drobinkami pestek moreli. Jest bardzo wydajny. Zapach jest świeży i przyjemny.

Skład mnie zachwycił, jest tu wiele naturalnych olejków i ekstraktów roślinnych. Między innymi olej i sok z marchwi są silnymi antyoksydantami i bardzo korzystnie wpływają na wygląd oraz kondycję skóry, olej z awokado sprawdza się bardzo dobrze na mojej skórze. 
Masła roślinne i wosk pszczeli chronią skórę przed odwodnieniem, pomagają odżywić skórę. 
Za taką cenę produkt jest godny uwagi, nie wiem ile kosztuje w regularnej ofercie, nie mogłam go nigdzie znaleźć. 




Używam go od początku roku i jestem zadowolona, sięgam po niego nie częściej niż raz w tygodniu. Na pewno wystarczy mi jeszcze na kilka kolejnych miesięcy. Efekt złuszczenia jest bardzo delikatny, nie lubię mocnych peelingów, ten mi odpowiada:) Dobrze nawilża skórę, nie podrażnia, po peelingu nie trzeba nakładać kremu, twarz nie jest ściągnięta. Zostawia skórę miękką i przyjemną w dotyku. 
Dobrze sprawdza się też jako maska do twarzy.
Chętnie wypróbuję inne produkty do twarzy tej marki:)




Stosowałyście kiedyś kosmetyki Yes to Carrots? Jak się sprawdziły?

Pozdrawiam:)

wtorek, 25 lutego 2014

Krem z marchewki z mleczkiem kokosowym

Cześć!

Pod ostatnim wpisem wiele z Was prosiło o przepis na krem z marchewki. Jest bardzo prosty, mam nadzieję, że będzie smakował:)  Zupa jest bardzo kremowa i sycąca. Można jeść ją solo, albo dodać np. trochę kaszy jaglanej. Rozgrzewa, a kolor poprawia samopoczucie:)
Dorównuje smakiem zupie z dyni, która do niedawna była moją ulubioną. 

Do zupy potrzebujemy:
- 10-12 średnich marchewek,
- 3 ziemniaki,
- cebulę,
- ząbek czosnku,
- mały kawałek imbiru,
- trochę chili,
- łyżeczka curry,
- sól, pieprz,
- pół puszki mleczka kokosowego,
- woda.





Wszystkie warzywa myjemy, obieramy, kroimy, zalewamy wodą i gotujemy do momentu kiedy zmiękną. Dodajemy mleczko kokosowe, doprawiamy według uznania. Kiedy ostygnie blendujemy.  
Z takiej ilości wychodzi około 8 porcji.

Krem podałam z ziarnami słonecznika i czarnuszką. Jest pyszna i rozgrzewająca, gotuję ją minimum raz w tygodniu:) Teraz tydzień w mojej kuchni należy do buraka, jak wyjdzie mi coś ciekawego to podzielę się przepisem w kolejnym tygodniu:) 

Jakie są Wasze ulubione zupy krem? 

Pozdrawiam:)

niedziela, 23 lutego 2014

Tydzień w zdjęciach

Cześć!

Tydzień był stresujący, ale z bardzo pozytywnym finałem:) Było sporo nauki i nerwów, ale i dobrego jedzenia. Pora na podsumowanie:)

1,2. Kto jeszcze nie szczotkuje ciała na sucho? Polecam ten zabieg, działa cuda:) Po więcej informacji odsyłam Was TUTAJ, opisałam to kiedyś dokładnie.
3. Krem z marchewki z mleczkiem kokosowym to zupa ostatnich tygodni. Gotuję ją bardzo często, jest pyszna i smakuje nie tylko mi:)


4. Lichi uwielbiam:) Egzotycznych owoców nie jem bardzo często. Te są jednymi z moich ulubionych.
5. Zielone szejki chyba nigdy mi się nie znudzą:) Ten jest z bananów, jarmużu i szpinaku. 
6. Słodki prezent od mamy:) Wreszcie spróbowałam polecanej przez Was surowej czekolady cappuccino z morwą białą. Pycha!
7. Po dobrym kremie BB marki So Bio, próbuję maski z olejem arganowym tej samej marki. Można ją znaleźć w sklepie matique.pl. Może używałyście? 
8. Jednodniowy sok marchwiowy:)
9. Świeżo obrane orzechy laskowe, też od mamy:)


Mam nadzieję, że mieliście dobry tydzień!
Polubiłam te posty i chyba będą pojawiały się co tydzień:) Co o tym myślicie? 

Miłego dnia:)

sobota, 22 lutego 2014

Matcha Green Tea Powder

Cześć!

Matcha nie jest bardzo popularną herbatą w naszym kraju, trafiłam na nią już dawno temu, kiedy zaczęłam interesować się herbatą. Długo nie miałam okazji jej spróbować. Pierwszy raz kupiłam ją kilka lat temu, kiedy pojechałam do Londynu. W Tea House na Covent Garden dokładnie wybrałam zestaw do całej ceremonii parzenia Matchy. Teraz można ją bez problemu dostać w Polsce, jest wiele sklepów internetowych z bardzo ciekawą ofertą. 

Coraz częściej można spotkać też desery na bazie zielonej herbaty, lody ciasta, latte, czekolady czy ciasta. Najczęściej są one przygotowane na bazie tego zielonego proszku. Matcha jest dobrym składnikiem kreatywnej kuchni, którą lubię:)



Krótko o herbacie Matcha:

Matcha, w swojej najlepszej postaci czyli zielonkawego proszku uzyskiwana jest wyłącznie z liści Tencha. Jest używana w oryginalnej japońskiej ceremonii picia herbaty.  Jest tylko 10 certyfikowanych producentów na świecie, którzy wytwarzają najwyższej jakości herbatę Matcha.
Całkowita produkcja ograniczona jest do 1000 ton rocznie. Z tego też powodu Matcha uważana jest za najbardziej ekskluzywną i najwyższej jakości herbatę. Cudowna Matcha uzyskiwana jest z najdelikatniejszych i najlepszych liści Tencha . Zielony proszek uzyskuje się w granitowo- kamiennych młynkach.
Sposób przygotowania matcha został opracowany w IX wieku. Mnisi buddyjscy (Chang Buddyzm, który później rozwinął się w Zen buddyzm) produkowali leki na bazie tej herbaty.
Jak to zwykle bywało w tradycyjnej medycynie Wschodu, Buddyści  suszyli liście herbaty, mielili je na drobny proszek. Następnie dolewano do niego ciepłej wody i mieszano łodygą bambusa. 
Herbata wytwarzana była w ten sam sposób jak inne zioła lecznicze w buddyjskich klasztorach i w dużym stopniu tam też spożywana.





Dlaczego warto pić Matchę?

Zawiera polifenole, czyli aromatyczne związki, które mają działanie antyoksydacyjne. Są skuteczne w profilaktyce raka. Ponadto badania opisują sukcesy w leczeniu choroby Alzheimera, miażdżycy tętnic, oraz w redukcji złogów tłuszczowych we krwi, a także  leczeniu chorób serca , zakrzepicy mózgowej, choroby wieńcowej, jak również dusznicy bolesnej. Z punktu holistycznego, polifenole chronią również każdą pojedynczą komórkę w organizmie.


Matcha posiada również wiele ważnych naturalnych witamin, minerałów i pierwiastków. Suma wszystkich składników Matcha i ich odpowiedni skuteczny potencjał niektórzy  kwalifikują jako wyjątkowy. 


Podobnie jak tradycyjna zielona herbata ma korzystny wpływ na zdrowie: pomaga złagodzić skutki stresu,  wspomaga odchudzanie, wzmacnia układ odpornościowy, pomaga w eliminacji toksyn z organizmu, zapobiega szybkiemu starzeniu się komórek, pomaga w regulacji ciśnienia krwi, wzmacnia układ sercowo- naczyniowy, zapobiega próchnicy, wspomaga trawienie, ma działanie antynowotworowe. 


Więcej na ten temat możecie przeczytać TUTAJ i TUTAJ






Do przygotowanie Matchy niezbędny jest Chasen. To ręcznie wykonana miotełka (trzepaczka) do przyrządzania herbaty. Wykonany ze złotego bambusa, posiada 100 bambusowych witek.






Jak przygotować herbatę?

Do przygotowania potrzeba kilku gadżetów:) Między innymi Chasen, który jest na zdjęciu powyżej. Dodatkowo miseczka- Chawan, jest ręcznie wykonywana z bezpiecznych materiałów. Moje niestety się rozpadła i jeszcze nie dorobiłam się nowej. Ale można przygotować Matchę z innym naczyniu. Ostatnie narzędzie do bambusowa łyżeczka- Chasaku


Na początku ogrzewamy naczynie (Chawan) gorącą wodą. Łyżeczką porcjujemy Matchę, około 2/3 łyżeczki (1 g) przesiewamy przez małe sitko do naczynia. Następnie zalewamy wodą- 80 ml, w temperaturze około 80° C i ubijamy bambusową miotełką. Mieszamy energicznie, aż do uzyskania delikatnej pianki. 


Możecie zobaczyć to krok po kroku na tym filmiku:






Im wyższa jakość herbaty, tym niższa temperatura wody do jej przygotowania. Woda powinna być gotowana raz i odpowiednio schłodzona. Jeśli woda jest zbyt gorąca to ważne składniki ulegną utracie, a herbata stanie się gorzka i może rozwinąć się nieprzyjemny smak.
Wysokiej jakości herbatę parzymy zawsze w temperaturze około 80° C

Jeśli nie masz pod ręką termometru, to możesz skorzystać z tych sposobów:
- każdorazowe przelanie gorącej wody do zimnego naczynia powoduje jej ochłodzenie o 6-7 stopni C.
- pozostawienie wody bez przykrycia w (warunkach domowych) przez 10 minut spowoduje jej ostygnięcie do ok. 80 stopni.

Japońska Matcha nie jest tania, można znaleźć chińskie tańsze herbaty, w tym wypadku nie koniecznie gorsze. Kupujcie ją w pewnych sklepach herbacianych, byle nie na przypadkowych aukcjach, bo nigdy nie wiadomo jak długo przechowują herbatę, a to ma znaczenie dla jej jakości. 
Do przygotowania jednej filiżanki wystarczy około 1 g proszku, jest bardzo wydajna. Na początek najlepiej kupić małe opakowanie i sprawdzić jak smakuje. Można ją znaleźć w wielu sklepach internetowych, między innymi TUTAJ





Jak smakuje Matcha? 

W smaku jest intensywna, trochę cierpka i słodkawa, pozostawia charakterystyczny posmak. Można w niej wyczuć też nutę tradycyjnej zielonej herbaty. Zawsze powinna być soczyście zielona. 
Czytałam, ze trzeba wypić 3 filiżanki, żeby zrozumieć smak Matchy. Pierwsza otwiera świat pochodzenia herbaty, druga powoduje, że myślisz, filozofujesz, marzysz. Dopiero trzecia pozwala skupić się na rozpoznaniu i ocenie jej smaku. 



O herbacie mogłabym pisać w nieskończoność. Miło jest doświadczać nowych smaków i aromatów. Polecam jeśli jeszcze nie próbowaliście:)  
Dajcie znać czy piłyście kiedyś Matche i jakie herbaty wybieracie najczęściej? 


Pozdrawiam:)


piątek, 21 lutego 2014

Naturalna gąbka do mycia twarzy

Cześć!

Miałyście kiedyś okazję używać naturalnej gąbki do mycia twarzy? Do niedawna używałam głównie ściereczek muślinowych, ale kilka miesięcy temu dostałam naturalną gąbkę i bardzo mi się spodobała. 

Gąbka do organizm wodny, który można spotkać we wszystkich morzach i oceanach. Należy do najstarszych organizmów, które wytworzyły w sobie substancje biologiczne. Mają działanie antybakteryjne i antywirusowe, dlatego jedna gąbka może służyć nam przez wiele lat. 







Gąbka jest niewielka, co ciekawe nie robi się sztywna kiedy wyschnie, cały czas zachowuje swoją elastyczność. Kiedy jest morka jest bardzo miękka i delikatna, mycie nią twarzy bardzo przyjemne. Używam jej teraz z mydłem Aleppo.

Gąbki morskie są podobno samooczyszczające. Zawdzięczają to mikroskopijnym kanalikom, przez które przepływa woda i wypłukuje bakterie. Gąbki są hipoalergiczna, dzięki enzymom które nie pozwalają osiadać na nich bakteriom. Po kilku miesiącach używania gąbka wygląda nadal tak samo. Myję ją mydłem Aleppo po każdym użyciu, dokładnie wyciskam z niej wodę suszę w przewiewnym miejscu. 
Nie stanowi siedliska bakterii i jest o wiele lepsza od gąbek do twarzy dostępnych w drogeriach. 
Mimo wszystkich jej właściwości po wielu użyciach gąbka na pewno zawiera bakterie i wymaga dezynfekcji. Co jakiś czas myję ją ją w roztworze wody z sodą oczyszczoną i olejkiem z drzewa herbacianego. Pomaga to ją oczyścić i odświeżyć. 

Czy warto jej używać? 

Moim zdanie warto:) Regularne mycie twarzy naturalną gąbką poprawia krążenie i dokładnie oczyszcza skórę. Gąbka jest niskoporowata i można myć nią twarz nawet codziennie. Nie podrażnia skóry i nie ma efektu mocnego złuszczania skóry. 

Wszystkie produkty pienią się o wiele bardziej kiedy jej używam, dzięki temu mogę używać mniejszej ilości kosmetyków myjących. 
Dodatkowo to bardzo ekologiczne rozwiązanie, gąbka jest całkowicie naturalna i ulega biodegradacji. Gąbka nie pachnie przyjemnie, jak dla mnie śmierdzi mułem, ale da się to znieść:)
Sprawdzałam ceny i podobne gąbki można kupić za około 20-25 zł. Ceny są różne w zależności od rozmiaru. Są tańsze niż np. gąbki Konjac (KLIK), które są dobre, ale wymagają częstszej wymiany. Zastanawiam się nad zakupem większej gąbki do ciała. Może używałyście? 

Podobno używanie naturalnych gąbek pomaga ujędrnić skórę i pozbyć się cellulitu, wiecie coś na ten temat? 


Pozdrawiam:)



czwartek, 20 lutego 2014

John Masters Organics- Cytrus i gorzka pomarańcza najlepsza odżywka do włosów

Cześć!

Od dłuższego czasu używam odżywki-  Cytrus i gorzka pomarańcza odżywka wygładzająca do włosów John Masters Organics którą dostałam do testowania od sklepu BIOSNA. Sprawdza się świetnie, zgadzam się ze wszystkimi pochlebnymi opiniami jakie czytałam na jej temat i cieszę się, że do mnie trafiła:)





Od producenta:

Cytrus i gorzka pomarańcza odżywka wygładzająca do włosów John Masters Organics to kosmetyk godny uwagi. Ma bardzo delikatną formułę, dzięki czemu może być stosowany w każdym typie włosów, nie obciąża ich a wspaniale nawilża. Odżywka zapewnia piękny wygląd i zdrowe włosy. Zawartość naturalnych olejków roślinnych zapewnia uzupełnienie zawartości tłuszczów, które wypełniają włókno włosa. Blask i sprężystość pomagają uzyskać zawarte w odżywce proteiny i witaminy. Zbalansowany poziom nawilżenia włosów oraz skóry głowy pomaga uzyskać i utrzymać na stałe Acetamid MEA. Długo utrzymujący się piękny zapach i swoje właściwości przekazują również obecne tu olejki eteryczne z cytrusów i gorzkich pomarańczy. 





Główne składniki:

cytryna - jest przeciwutleniaczem, działa łagodząco na tłustą skórę głowy, gwarantuje piękny zapach,
różowy grapefruit - ma za zadanie tonizować skórę głowy,
gorzka pomarańcza - działa leczniczo na suchą skórę głowy,
pantenol (witamina B5) - działa wzmacniająco na cebulki włosów, za jego przyczyną włosy wyglądają na grubsze oraz dodaje objętości,
acetamid MEA - przeciwdziała elektryzowaniu się włosów, zapewnia i utrzymuje właściwy poziom nawilżenia,
proteiny pszeniczne - sprawiają, że włosy nabierają blasku, zwiększa się ich ich objętość oraz są podatne na układanie, zabezpieczają włosy przed zanieczyszczeniami,
olejek z kiełków pszenicy - zapewnia naturalne nawilżenie włosów i wzmacnia cebulki włosów.

Skład jest na prawdę świetny, można zrozumieć cenę, odżywka kosztuje około 80 zł, opakowanie ma  236 ml. 




Prosta szata graficzna, wyróżnia markę JMO i pasuje do ich naturalnych kosmetyków. Butelka jest poręczna i wygodna, łatwo dozuje się produkt. 

Odżywka ma konsystencję lekkiego kremu, potrzeba jej bardzo niewiele. Łatwo się rozprowadza, włosy chłoną ją bardzo szybko i nie są przeciążone, nawet kiedy nałożę więcej odżywki. Pachnie pomarańczami.

Na początku stosowałam ją codziennie po myciu głowy, teraz sięgam po nią dwa razy w tygodniu. Kondycja włosów się poprawiła i codzienne odżywianie nie jest konieczne. 
Odżywka jest bardzo wydajna, mam jeszcze połowę opakowania, a używam jej już prawie 3 miesiące. Cena zdecydowanie idzie w parze z jakością. 

Producent zaleca spłukanie odżywki po 3 minutach, jednak uznałam, że szkoda tak dobry i drogi produkt zostawiać na włosach tylko chwilę. Odżywkę stosuję bez spłukiwania, niewielka ilość nie obciąża włosów, a rozczesywanie jest o wiele łatwiejsze. 
Czasem nakładam większą ilość i stosuję jako maskę, w każdej wersji dobrze się sprawdza. 

Włosy po takiej kuracji są lśniące, miękkie w dotyku, a przede wszystkim mocne. Bardzo dobrze odżywione i nawilżone. Pięknie pachną pomarańczami:)
Na pewno będę do niej wracać. 




To zdecydowanie najlepsza odżywka jaką stosowałam do tej pory. 
Stosowałyście ją kiedyś? Jak się u Was sprawdziła?


Pozdrawiam!

wtorek, 18 lutego 2014

Chipsy z marchewki i buraka

Cześć!

Tradycyjne chipsy to trutka na ludzi, ale to nie znaczy że całkowicie musimy zrezygnować ze słonych i chrupiących przekąsek. Zdrowych alternatyw jest całe mnóstwo, można zrobić domowe chipy z ziemniaków, buraków, pietruszki, selera czy marchewki.
Wszystkie są proste do przygotowania. Ostatnio bardzo często robię chipsy z buraka, dziś dołączyła jeszcze marchewka:)





Jak przygotować chipsy?

Buraki i marchewkę myjemy i kroimy na cienkie plasterki, dodajmy  łyżkę oleju roślinnego i przyprawy według uznania. Do buraków dodałam sól, pieprz i czosnek, do marchewki sól pieprz i trochę chili. 

Pieczemy je w 180 stopniach przez około 30 minut. Po 15 minutach można przewrócić je na drugą stronę. Pod koniec trzeba uważać i kontrolować chipsy, bo łatwo je spalić.  Są na prawdę pyszne:)
Z jednego buraka i marchewki wychodzi spora porcja.





Próbowałyście kiedyś takich warzywnych chipsów? Polecam:)

Pozdrawiam:)

poniedziałek, 17 lutego 2014

Top 10 essential oils

Cześć!

Bardzo lubię olejki eteryczne i pisałam już o nich wiele razy.  Często dodaję je do olejków do twarzy, maseczek, czy własnych perfum. Zimą prawie codziennie rozpalam je w kominku. Mam w domu sporo małych buteleczek, ale po niektóre sięgam wyjątkowo często. Wybrałam 10, których używam najczęściej. Zapraszam:)



Bergamotka ma działanie relaksujące, poprawiające nastrój. Pachnie owocowo i przyjemnie.

Rumianek uspokaja i relaksuje. Ma słodkawy kwiatowo- owocowy zapach. 

Eukaliptus ma działanie oczyszczające i stymulujące. To intensywny zapach, który nadaje się do zimowych rozgrzewek. Zmieszany z masłem shea czy olejem kokosowym stanowi naturalny odpowiednik aptecznych maści rozgrzewających.

Kadzidło relaksuje i ma odświeżające  działanie. To jeden z moich ulubionych zapachów. czasem dodaję go do kosmetyków.

Geranium balansuje, zarówno skórę jak i ducha:) Kwiatowy zapach pobudza i podnosi na duchu.

Grejpfrut to bardzo energetyczny zapach, jest bardzo odświeżający i pikantny.

Lawenda relaksuje, odświeża i oczyszcza skórę. To jedyny olejek, który można bez obaw nakładać bezpośrednio na skórę. łagodzi podrażnienie, kiedy się oparzę od razu wylewam go na skórę.

Rozmaryn tonizuje skórę, wzmacnia i działa energetyzująco. Ma dość intensywny zapach, lubię dodawać go o hydrolatów.

Drzewo herbaciane oczyszcza i stymuluje skórę do odbudowy. Jest działanie jest potwierdzone medycznie. Świetny na wszelkie zmiany skórne.

Ylang Ylang jest bardzo sensualny i relaksujący. Kwiatowy i delikatny zapach. Dobry do perfum w kremie, które robię na bazie masła shea i wosku pszczelego.


To moje top 10, może chcecie coś dodać? 


Pozdrawiam:)

niedziela, 16 lutego 2014

Tydzień w zdjęciach

Cześć!

Pora na krótkie podsumowanie tygodnia:)

1. Woskowa świeca, kupiona jeszcze na jarmarku świątecznym. Długo się paliła i umilała wieczory.
2. Podgrzewacz do oleju, kupiłam go w ecospa. Masaż ciepłym olejem jest wyjątkowo przyjemny. Kupiłam go w myślą o swojej pracy, ale sama też korzystam:) 
3. Wosk cynamonowy Yankee Candle dostałam od koleżanki, paliłam go w kominku i byłam zadowolona. Sama wybieram jednak olejki, są tańsze i pachną o wiele przyjemniej. 




4. Kwitnąca herbata:)  Wybrałam zieloną z kwiatem jaśminu i lili. Co jakiś czas pojawiają się w Biedronce i kosztują 2,99 zł. 
5. Zmiana filtra bobble.
6. Kupując filtr do butelki w sklepie Duka szukałam też miarki kuchennej. Kupiłam lepszą niż zamierzałam:) Ta różowa jest ekologiczna, zrobiona prasowanego bambusa. Kosztowała jedynie 5 zł. Do wyboru było sporo innych sprzętów kuchennych z tego materiału, polecam jeśli potrzebujecie:)
7. Pistacje, uwielbiam:) Zwykle jednak muszę je wcześniej wymoczyć, bo są bardzo słone. 
8. Rzeżucha, nie tylko na Wielkanoc:)
9. Wczorajsze słodycze- KLIK.

Mam nadzieję, że miałyście dobry tydzień:)

Pozdrawiam:)

sobota, 15 lutego 2014

Coś słodkiego- mieszanka superfoods

Cześć!

Dziś pomysł na słodką i zdrową przekąskę:) Gotowe mieszanki nigdy mi nie smakują, czuję tylko najsilniejszy smak. Bakalie tracą świeżość i dodatkowo są zwykle ulepszane, dosładzane. Te domowe smakują o wiele lepiej:) 
Zamieszałam suszoną żurawinę, orzechy nerkowca, morwę biała, słonecznik, jagody goi i gorzką czekoladę. Czekoladę najczęściej kupuję w Lidlu, ma 74% kakao, jest bardzo dobra i wegańska. Kosztuje tylko 2,99 zł. 




Nie będę podawać dokładnych proporcji, wzięłam małą garstkę każdego ze składników i dwie kostki gorzkiej czekolady. Wszystko zmieszałam i gotowe:) 
Smaczne i bardzo zdrowe. O każdym składniku można by się rozpisywać, same superfoods. 






Znalazłam w Duce  ładne miseczki i będę teraz kombinować co w nich podawać:)
Jak Wam się podoba taka mieszanka? Może macie inne propozycje? 




Zdjęcie zrobione, można jeść:) 

Miłego dnia!

piątek, 14 lutego 2014

Tanie i dobre w Rossmanie

Cześć!

Rossmann to jedna z najbardziej znanych i dostępnych drogerii, sklepów jest sporo nie tylko w dużych miastach. Jest tam mnóstwo dobrych kosmetyków, do których często wracam. Produkty z dobrym składem nie koniecznie muszą nas rujnować, przedstawiam moich faworytów:)

Serii babydream pewnie nie trzeba przedstawiać, balsam do kąpieli i olejek do ciała to moje ulubione produkty. Balsam kupiłam tydzień temu z promocji za 6,99 zł, stosuję go najczęściej jako żel pod prysznic. Za olejek zapłaciłam około 10 zł. Nakładam do na ciało, czasem na włosy, zmieszany z innymi olejami nadaje się też do mycia twarzy metodą OCM.





Z Alterry wypróbowałam większość produktów, najczęściej wracam do szamponów, olejków do ciała i pomadki, której używam teraz jako odżywki do rzęs. Zawarty w niej olejek rycynowy działa jak odżywka wzmacniająca. Wolę ją od olejku, bo zostaje na rzęstach, nie dostaje się do oczu i nie podrażnia. Od początku roku stosuję ją sumiennie i widzę poprawę kondycji moich rzęs, polecam:) Z 5 zł nie znajdziecie lepszej odżywki, do ust też sprawdza się świetnie. 

Krem nawilżający dobrze się u mnie sprawdzał,ale polecam go jedynie na cieplejsze miesiące. O kremie koloryzującym pisałam już TUTAJ, jak na krem w poniżej 10 zł nieźle się sprawdził. 

Olejek myjący z Isany ostatnio jest wyprzedany,za każdym razem kiedy chcę go kupić. Bardzo go lubię, zwłaszcza zimą. Po jego użyciu balsam jest zbędny. Miałam podobne olejki innych marek, ale właściwie niczym się nie różniły, dlatego nie ma sensu przepłacać. Ten kosztuje około 5 zł.





Po maskarze Lovely, która była odkryciem tamtego roku, skusiłam się na róż tej marki. Wypiekamy róż do policzków nadaje delikatny różowy kolor i rozświetla twarz. Kosztował 9 zł, jestem z niego bardzo zadowolona i mam ochotę na więcej kosmetyków tej marki, może coś polecacie? 

Krem do rąk z mocznikiem w składzie ma także masło shea i wosk pszczeli. Dobrze nawilża i natłuszcza skórę rąk. Zimą noszę go w torebce i nakładam go na dłonie bardzo często. Słyszałam, że balsam z tej serii też jest bardzo dobry, niebawem na pewno go kupię.





Eko koncentrat do mycia naczyń marki domol ma 500 ml, ale wystarcza na prawie 2 miesiące. Jest bardzo gęsty i wydajny, kosztuje 5 zł, ale w promocji możecie go kupić nawet za 2,99 zł.  Od kiedy go odkryłam przestałam robić swoje naturalne mikstury do mycia naczyń. Jest bezpieczny dla środowiska, skóry i organizmu. Ma certyfikat Ecolabel. Polecam! 
Od czasu do czasu kupuję też inne środki czystości marki domol, jest w czym wybierać. 






Miały się tu także pojawić produkty spożywcze, ale jest ich tyle, że napiszę o nich w jednym z następnych wpisów:)

Co najczęściej kupujecie w Rossmanie? 


Pozdrawiam!

środa, 12 lutego 2014

Coś nowego - krem Termissa z Podhala

Cześć!

Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym kremie, ani marce. Dostałam go do przetestowania i za jakiś czas podzielę się z Wami opinią. Zauważyłam, że ostatnio stosuję głównie polskie kosmetyki. To dobrze, że jest w czym wybierać :)
Krem nawilżająco- odżywczy na bazie wody termalnej z Podhala dobrze się zapowiada. 

Wody termalne mają wiele walorów pielęgnacyjnych i leczniczych. O wodzie marki Uriage pisałam już wiele razy, używam jej codziennie i jestem z niej bardzo zadowolona. Niestety do tej pory żadna polka marka nie wyprodukowała tak dobrej wody termalnej. Może z czasem to się zmieni, bo zasoby przecież mamy:)





Krem jest reklamowany jako krem o najbogatszym składzie mineralnym w Polsce. Jest stworzony na bazie podhalańskiej wody termalnej. Zawarte z wodzie termalnej mikroelementy stanowią zastrzyk energii dla skóry, łagodzą podrażnienia, zapobiegają procesom starzenia się komórek i działaniu czynników zewnętrznych. Zadaniem minerałów jest także pobudzanie naturalnej regeneracji komórkowej. 

W skład kremu wchodzie również ekstrakt z lnu, fitosterole oraz witamina E. Len posiada właściwości zmiękczające, łagodzące, a także przyspieszające regenerację naskórka. 
Więcej na jego temat znajdziecie TUTAJ.
Zaczynam testować:) Na pewno dam znać jak się sprawdzi.









Jakie polskie kosmetyki lubicie najbardziej? Może coś polecicie:)

Pozdrawiam!

wtorek, 11 lutego 2014

Peeling to twarzy z chia- DIY

Cześć!

O nasionach chia pisałam niedawno TUTAJ. Do tej pory dodawałam je głównie do szejków, sałatek i deserów, ale skoro mają w sobie sporo antyoksydantów, witamin i kwasów omega można je wykorzystać także w pielęgnacji. Peeling sprowadził się u mnie bardzo dobrze i mogę podzielić się przepisem:)

Do przygotowania peelingu potrzebujemy łyżeczkę nasion chia, można nawet mniej, bo po dodaniu wody znacznie zwiększają swoją objętość. Nasiona mogą wchłonąć nawet 16 razy więcej wody w w stosunku do swojej masy. 






Składniki:
łyżeczka nasion chia
5 łyżek wody
ulubione serum do twarzy

Nasiona zalewamy wodą i odstawiamy na około 20 minut. W tym czasie nasiona napęcznieją i nabiorą gęstej, galaretowatej konsystencji, jak w przypadku siemienia lnianego. 
Po tym czasie do około łyżeczki nasion dodajemy odrobinę ulubionego serum i wykonujemy peeling twarzy i szyi. Resztę nasion możemy przechowywać w lodówce przez 2 dni, ale lepiej dodać je do jogurtu i szejka. 

Wykorzystałam połowę próbki serum do twarzy John Masters Organics przeciwko starzeniu się skóry z witaminą C. Można dodać też ampułki z witaminami.






Jak działa peeling?

To bardzo delikatny peeling, nie powinien podrażnić nawet wrażliwej skóry. Wykonałam nim dłuższy masaż twarzy i szyi. Dzięki temu skóra stała się lepiej ukrwiona i odżywiona, pomaga skuteczniej zadziałać składnikom, jakie nakładamy na twarz. 
Po wykonaniu nie zmyłam go wodą, a jedynie wytarłam ręcznikiem, żeby składniki mogły zostać na skórze i działać dłużej. 
To ostatnio mój ulubiony zabieg i wykonuję go 2 razy w tygodniu:)





Podoba Wam się przepis? Polecam spróbować:)

Pozdrawiam!