Last week #8

Last week #8

Cześć!

Kupowanie warzyw i owoców to dla mnie sama przyjemność. Kiedy tylko mam czas jadę na halę targową i długo wybieram. Wszystko pachnie tam zupełnie inaczej niż w supermarketach. Niestety nie jest łatwo o sprawdzonych sprzedawców i ciągle szukam najlepszego straganu. Ostatnio najczęściej jemy botwinę pod różną postacią i szparagi, ale też sporo zieleniny:) Już nie mogę się doczekać malin i borówek. 







Pyszna surowa tarta pomarańczowo marchewkowa, oczywiście w Machina Organika:)




Wykończyłam tusz do rzęs Dr. Hauschka i zdecydowałam się na essence, podobno jest dobry. Jakie tusze polecacie? Szukam takich nie testowanych na zwierzętach, mile widziane naturalne:) Poza tym z Dr.Hauschki nie znalazłam jeszcze niczego dobrego. 



Polecam jeśli ich nie znacie, prażone chipsy kokosowe bez dodatku cukru marki fresano to ostatnio moja ulubiona przekąska:) 



Pędzę do pracy i życzę udanego tygodnia:)


Pozdrawiam!

Surowe kakao

Surowe kakao

Cześć!

Kakao jest jednym z najsilniejszych antyoksydantów. Zawiera magnez, siarkę, przeciwutleniacze, inhibitory, fenyloetylaminę i anandamid. Substancje te wspomagają profilaktykę chorób serca, uwalniają od stresu i wprowadzają w pozytywny nastrój. Dodatkowo zawartość teobrominy i niewielkich ilości kofeiny, ma działanie nie tylko pobudzające. Kakao działa również regenerująco zarówno po wysiłku fizycznym jak i psychicznym. Warto mieć je w swojej kuchni i wykorzystywać w zdrowych przepisach:) Czekoladowe ciasta i desery też mogą być zdrowe!






Dobre jakościowe ziarna kakaowca są selekcjonowanie pod kątem jakości i poddawane częściowej fermentacji, aby załagodzić ich kwasowość. Następnie poddawane są obróbce w niskich temperaturach- (dlatego jest surowe), w celu zachowania maksymalnej ilość substancji odżywczych i enzymów. Po wyłuskaniu ze strączkowego owoca, ziarna są oczyszczane przy pomocy wody. Całe ziarna są skrobane i wyciskane na zimno na masę, z której odciągany jest olej. W ten sposób powstaje odżywcze kakao w proszku. 
Ziarna kakaowa zawierają wiele minerałów- magnezu, żelaza, potasu, cynku i wapnia. Są też bogate w antyoksydanty i poprawiają nastrój. Surowe kakao nie jest tak łatwo dostępne, ale lepiej zapatrzeć się właśnie w takie. Używam go zdecydowanie mniej i niż zwykłego kakao, jest intensywniejsze i dzięki temu bardzo wydajne. Ma wyraźny smak, w przepisach na ciasto czekoladowe można dodać go połowę mniej niż zwykłego kakao. 
W sklepach można też znaleźć surowe ziarna kakaowca, całe lub rozdrobnione. Można je dodawać do deserów, ciast czy muesli. Mają jednak charakterystyczny gorzki smak, który nie każdemu może odpowiadać. Sproszkowane kakao najczęściej dodaje go koktajli, surowych pralinek, owsianki, "budyniu" jaglanego i ciast czekoladowych. W planach mam też domową czekoladę z surowym kakao:)



Surowe kakao zaliczane jest do Superfoods i jest łatwo przyswajane przez organizm. Przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom czekolady:)

Lubicie surowe kakao i czekoladowe desery?

Pozdrawiam!

Malinowy pudding chia

Malinowy pudding chia

Cześć!


Nie będę rozpisywać się o nasionach chia bo pisałam o nich już wcześniej- KLIK. Dziś podzielę się przepisem na mój ulubiony ostatnio deser:) W oczekiwaniu na świeże maliny i borówki korzystam teraz z mrożonek, które dają namiastkę lata. 
Pudding chia to bardzo prosty deser, jego przygotowanie zajmuje kilka minut, a potem wystarczy zaczekać na nasionka napęcznieją.




Przepis na 1 porcję:

2,5 łyżki nasion chia,
kilka łyżek mleka roślinnego lub wody,
łyżeczka ksylitolu,
2/3 szklanki malin.


Maliny miksujemy z dodatkiem mleka lub wody i dosładzamy ksylitolem. Następnie zalewamy nimi nasiona chia i dokładnie mieszamy. Można dodać kilka całych owoców. Następnie odstawiamy pudding do lodówki na około 1-2 godziny. Po tym czasie deser jest gotowy. Jest pyszny i szybko znika. Polecam:)





Lubicie nasiona chia? Jak je przygotowujecie?

Pozdrawiam!
Trawiaste- żel do mycia zębów z popiołem i glinką

Trawiaste- żel do mycia zębów z popiołem i glinką

Cześć!


Trawiaste odkryłam niedawno przy okazji eko bazaru we Wrocławiu. Zainteresowały mnie ich kosmetyki produkowane tylko z tego co można zjeść. Jako pierwszy wypróbowałam żel do mycia zębów bez fluoru i chemicznych dodatków. Skład mnie zachwycił i byłam ciekawa jak się sprawdzi. Żel ma składzie między innymi popiół, glinkę, czarny pieprz, jałowiec, brzozę cukrową i ksylitol.



Żel zawiera wyłącznie naturalne konserwanty, które możemy spotkać na łące czy w lesie:) Dobrze czyści zęby i zostawia na nich delikatną warstwę ochronną z oleju kokosowego. Ma to dobre działanie na zęby, a także dziąsła. Zapobiega próchnicy i pomaga leczyć stany zapalne. 

Bardzo lubię ten żel, nie daje takiego miętowego efektu odświeżania jak standardowe pasty, ale jeśli ktoś tego oczekuje można dodać kilka kropel olejku miętowego. Smak pasty jest przyjemny i łagodny, słodkawy dzięki zawartości ksylitolu, który ma bardzo dobre działanie na zęby. Jest także odpowiedni dla dzieci. 
Działa delikatnie, ale skutecznie. Przyjemnie pachnie goździkami. 








Skład jest świetny, to w 100% naturalna pasta ziołowa. 
W słoiczku znajduje się 105 ml produktu, kosztuje 25 zł. Żel jest bardzo wydajny, wystarcza na kilka miesięcy. Płacimy za wartościowe składniki, które naprawdę działają leczniczo i ochronnie na zęby i jamę ustną.  Używam jej codziennie od dwóch miesięcy i mam jeszcze prawie połowę opakowania.  Żel jest bardzo gesty. 
Słoiczek może nie jest najwygodniejszym rozwiązaniem, ale można się przyzwyczaić. Nabieram żel łyżeczką, żeby zachować sterylność. Na pewno kupię go ponownie, kiedy będę miała okazję. Będę wypatrywać stoiska Trawiaste na kolejnych bio bazarach, mam nadzieje, że się pojawią:) Można zamawiać też online, znajdziecie Trawiaste na fb, maja też stronę internetową. 




Znacie Trawiaste? Może polecacie jeszcze jakieś produkty? 
Macie ulubione pasty do zębów bez fluoru?

Pozdrawiam!

Last week #7

Last week #7

Cześć!


Kolejna ciekawa lektura "Superżywność. Jedzenie i medycyna przyszłości". Autor Dawid Wolf jest guru surowej diety, stworzył ciekawy przegląd pysznych i pożywnych produktów, które wzmacniają zdrowie i przedłużają życie. Nie tylko opisuje zawarte w nich mikroelementy, ale podaje też realne korzyści, jakie płyną z włączenia tego typu jedzenia do swojej diety. Książka mnie wciągnęła:)



Kolejny sklep Helfy we Wrocławiu przy ulicy Piłsudskiego. W środku znajdziemy spory asortyment kosmetyków, ale też kilka półek ze zdrową żywnością. Będę chętnie zaglądać, zazwyczaj właśnie tam kupuję kosmetyki stacjonarnie. 






Mam też coś dla Was, niebawem zrobię rozdanie:)



To ostatnio moje ulubione szampony, na pewno wrócę do Alterry, ale Planeta Organica też daje radę:) Dodatkowo są wydajne i mają przystępne ceny, kosztują około 10 zł. 


Dotarły do mnie olejowe perfumy, które wygrałam na blogu u Kasi- KLIK. Na początku wydały mi się trochę za słodkie, ale już się przyzwyczaiłam. Zapach jest delikatny i bardzo trwały. 


Dziś odpoczywam i zbieram siły na kolejny tydzień, mam nadzieję, że też macie przyjemną niedzielę!

Udanego tygodnia:)

Oil pulling- warto ssać olej

Oil pulling- warto ssać olej

Cześć!

Kiedy kilka lat temu pierwszy raz przeczytałam o tej metodzie, wydała mi się dziwna. Stosowało ją wiele osób na diecie raw food, którą się wtedy zachwyciłam. Informacje na ten temat znalazłam też w książkach M. Tombaka- Czy można żyć 150 lat? i J Słoneckiego, który napisał: "bardzo często w jamie ustnej oraz przylegających do niej przestrzeniach czaszki zalega martwicza tkanka będąca pożywką dla bakterii, głównie paciorkowców i gronkowców, a także pasożytów, z grzybem Candida albicans na pierwszym miejscu. Nie może zatem dziwić, że rejon jamy ustnej często bywa pierwotnym źródłem zakażenia ważnych organów wewnętrznych. Ssanie oleju jest doskonałym sposobem usunięcia tej patologii." 

Zgłębiając temat postanowiłam spróbować i już od kilku lat z przerwami płukałam usta olejem. W tamtym roku postanowiłam, że będą to robić codziennie i tak już od blisko roku codziennie rano płuczę usta olejem przez 20, a czasem nawet 30 minut. 

Metoda wywodzi się z Ajurwedy i jest praktykowana od ponad pięciu tysięcy lat. Jest silną i bardzo skuteczną metodą detoksykacji organizmu. 
Jama ustna jest siedliskiem bakterii, wirusów i grzybów, których nie jesteśmy w stanie się pozbyć za pomocą zwykłego szczotkowania zębów. Wymaga to odkażenia całej jamy ustnej, a nie tylko zębów. Olej, którym płukany usta dobrze zbiera toksyny, oblepia je i sprawia, że nie mogą się uwolnić, dzięki temu są skutecznie eliminowane.
Wiele chorób w naszym organizmie zaczyna się od stanu zapalnego w jamie ustanej. To mnie przekonuje do tej metody, trzeba patrzeć na organizm jako całość.







Na czy polega oil pulling?

Codziennie rano na czczo należy wypłukać jamę ustną 1 łyżką oleju, powinno to trwać około 20 minut. Ważne, żeby olej dotarł do każdego zakamarka i zebrał wszystkie bakterie których musimy się pozbyć. Nie wolno połykać oleju. 
Płukanie można przeprowadzić też wieczorem około 3-4 godziny po ostatnim posiłku. Ja zdecydowanie wolę to robić rano, mam w łazience małą butelkę z olejem i dzięki temu nigdy o tym nie zapominam. 

Do płukania ust zaleca się olej sezamowy i kokosowy, jednak wybieram słonecznikowy, ze względu na cenę i łatwą dostępność. J. Słonecki też zaleca olej słonecznikowy, nawet taki z plastikowej butelki, na końcu do wypluwamy więc nie ma to tak dużego znaczenia.
Olej absorbuje substancje toksyczne z jamy ustnej. Metoda jest tania, bardzo prosta i skuteczna. 
Mimo, że jest to kuracja lecznicza, mogą stosować ją też osoby zdrowe. W celach profilaktycznych należy stosować ją przez 2 tygodnie, ale najlepsze wyniki osiąga się po 6 miesiącach kuracji. 

Początki nie są łatwe, olej może nie smakować, ale po jakimś czasie  się przyzwyczajamy. Na początku można zacząć od łyżeczki oleju, żeby przyzwyczaić się do ssania. Wiele osób dodaje do oleju olejki eteryczne, ale nigdy tego nie próbowałam. 

Badania potwierdzają, że ta metoda działa oczyszczająco na organizm, poza tym wzmacnia układ odpornościowy. Lista chorób przy których zalecane jest ssanie oleju jest długa, metoda pomaga pozbyć się bólów głowy, przeziębienie, zapalenia zatok, próchnicy, paradontozy, bólu gardła i migdałków, łuszczycy, egzemy, trądziku, chorób układu oddechowego, nerwowego, krążenia, chorób jelit, żołądka i serca, a nawet nowotworów. 

Po regularnej terapii zauważalnym objawem jest przypływ energii i rześkość, ale też zdrowsza cera i widocznie bielsze zęby. To tylko efekty uboczne, ale wiele osób właśnie dlatego decyduje się na ssanie oleju. W internecie można znaleźć mnóstwo zdjęć przed i po kuracji, jeśli jesteście zainteresowani. 

W czasie ssania oleju łączy się on ze śliną, początkowo trochę gęstnieje, ale po kilku minutach jest rzadką białą cieszą. Aktywuje enzymy odpowiedzialne za pochłanianie toksyn z krwi. Po 20-30 minutach ssania oleju należny go wypluć i kilkukrotnie dokładnie wypłukać usta ciepła wodą, z odrobiną soli. Następnie trzeba umyć zęby, używając do tego osobnej szczoteczki, którą stosujemy tylko po płukaniu ust olejem. Jeśli wypluwacie olej do umywalki, najlepiej od razu ją zdezynfekować, a najlepiej wypluwać olej do toalety. 

Może się wydawać, że rano ciężko znaleźć 20-30 minut na ssanie oleju, ale to nieprawda. W czasie płukania ust krzątam się po domu, sprawdzam maila,  przygotowuję śniadanie, biorę prysznic.W ogóle nie zabiera mi to czasu. Kilka osób pytało mi się czy wybielałam zęby, więc efekt chyba jest widoczny:) Poza tym nie mam problemów z zębami, udało mi się wyeliminować powracające zapalenie zatok, głowa prawie nigdy mnie nie boli. Na brak energii nie narzekam:)
Zastanawiacie się czy warto? Może to was przekona..

Jakie są zalety tej metody?

- zdrowsze i mocniejsze zęby i dziąsła,
- wybielanie zębów,
- brak nieświeżego oddechu, zdrowsze jama ustna,
- zęby są gładsze przez cały dzień, 
- detoks dla organizmu,
- zmniejszenie/zlikwidowanie stanów zapalnych w organizmie,
- oczyszczenie zatok,
- poprawa stanu skóry/ wyleczenie chorób skórnych,
- lepszy sen,
- przypływ energii.

Biorąc pod uwagę efekty warto spróbować tej metody. Co o tym sadzicie, próbowałyście, czy jest to dla was dziwne? A może próbowałyście i zauważyłyście efekty?


Pozdrawiam!

Cocoa Body Butter- Make Me Bio

Cocoa Body Butter- Make Me Bio

Cześć!

Masło kakaowe do ciała z Make Me Bio to mój pierwszy kosmetyk tej marki. Od dawna miałam ochotę wypróbować ich produkty, ale do tej pory kończyło się na planach. Jak zapenia producent kosmetyki Make Me Bio zawierają naturalne i organiczne składniki, które doskonale dbają o nawilżanie skóry. Brak sztucznych substancji sprawia, że skóra pozostaje nawilżona na bardzo długo. Dodatkowo ładne opakowania przykuwają wzrok:)
Make Me Bio to polska marka, nie testuje na zwierzętach i stawia na naturalne składniki. 


Od producenta:

Doskonałe właściwości nawilżające i przyjemny zapach sprawiają, że masło kakaowe jest idealnym produktem pielęgnacyjnym. Dzięki zdolności neutralizowania wolnych rodników spowalnia procesy starzenia się skóry. Zawarte w nim polifenole posiadają właściwości antyoksydacyjne, przyspieszają regenerację naskórka i hamują stany zapalne. Masło kakaowe może być stosowane u dzieci i alergików.

SKŁAD: Aqua, organic cocoa butter (theobroma cacao), avocado oil (persea gratissima), organic sunflower oil (helianthus annuus), emulsifying wax NF, olive oil (olea europaea), organic palm oil (elaeis guineensis), stearic acid, xantham gum, phenoxyethanol, fragrance


Masło jest zamknięte w małym plastikowym słoiczku. Ma przyjemną konsystencję, trochę napowietrzoną i przez to masło jest puszyste. Jest treściwe i dobrze nawilża skórę. Dobrze się rozprowadza i szybko wchłania. Ma przyjemny kakaowy zapach, który utrzymuje się na skórze. 
Kakao jest silnie działającym antyoksydantem, który skutecznie pielęgnuje skórę i chroni ją przed starzeniem. Zawarte z nim polifenole przyspieszają regenerację naskórka i hamują stany zapalne. 

Szkoda, że opakowanie nie jest większe, 100 ml kosztuje 39 zł. Wystarczyło mi na około miesiąc stosowania 3 razy w tygodniu. Chętnie wypróbuję inne produkty marki, szczególnie te do twarzy. Może już próbowałyście? 



Znacie kosmetyki Make Me Bio? Jakie polecacie?

Pozdrawiam!

Ajurweda a uroda

Ajurweda a uroda

Cześć!

Kilka razy wspominałam o tej książce, dziś pora przyjrzeć się jej dokładniej. Przeczytałam ją w przyjemnością i dużym zaciekawieniem. Myślę, że spodoba się dziewczynom, które cenią sobie naturalną pielęgnację. 

Książka podzielona jest na 12 rozdziałów, w których można znaleźć wiele ajurwedyjskich koncepcji. Wykonując dokładny i wyczerpujący test możemy sprawdzić, jaką doszą jesteśmy, to ułatwi nam poruszanie po dalszej części książki. Warto odkryć swoją dominującą doszę i lepiej ją poznać. 




W książce znajdziemy wiele innych cennych informacji o tym jak:
- oczyszczać i nawilżać cerę,
- pielęgnować ciało,
- przygotować naturalne kosmetyki,
- skomponować prawidłową dietę,
- wykonać masaż poszczególnych części ciała,
- korzystać z ziół i olejków,
- dobierać biżuterię,
- przywrócić witalność przy pomocy ajurwedyjskich terapii odmładzających.





"Proponowane w książce zasady należy dopasować do siebie, tak aby uwydatnić swoje naturalne piękno na co dzień.
Książka adresowana jest do każdego, kto w mądry sposób chce dbać o siebie. Osoby zainteresowane zabiegami upiększającymi lub przeprowadzające takie zabiegi mogą skorzystać z ajurwedyjskich receptur. Według Ajurwedy nasze piękno jest odzwierciedleniem naszego zdrowia i wewnętrznej równowagi."

Zainteresował mnie rozdział o przygotowywaniu naturalnych kosmetyków do ciała i twarzy. Są też przepisy na ziołowe kąpiele, peelingi, ziołowe kompresy, toniki i maseczki. Wszystkie przepisy oparte są na naturalnych składnikach, głównie na ziołach, owocach i olejach roślinnych.
Wykorzystałam kilka przepisów i na pewno będę do nich wracać. 

Są także techniki masażu- głowy, twarzy, uszu, szyj, dłoni i stóp, ale też całego ciała. Autorka wyjaśnia zalety takiego masażu i dokładnie wyjaśnia technikę wykonania. Możemy je wykonać sami, a na całościowy masaż ajurwedyjski warto się udać do specjalisty, żeby ciało mogło się całkowicie rozluźnić i uwolnić od wszelkich napięć. 
Zabieram się też na płukanie zatok mieszanką ciepłej wody z sola i kurkumą, jest to zalecane osobom z chorymi zatokami, albo żyjącym w dużych miastach w celu wypłukania brudu i zanieczyszczeń wdychanych każdego dnia. 









"Ajurweda a uroda" to książka dla każdego kto interesuje się naturalną pielęgnacją. Po jej przeczytaniu jeszcze bardziej uświadomiłam sobie, że uroda jest wypadkową wielu wyborów, które podejmujemy. Liczy się to co jemy, jak długo śpimy, ile czasu poświęcamy na odpoczynek, a nawet to jak myślimy i jakie mamy nastawienie. Każde z tych ogniw ma wpływ na naszą energię.
Perfekcyjny wygląd możemy osiągnąć kiedy uzyskamy harmonię między aspektem zewnętrznym i wewnętrznym. Ułatwić to może odpowiedni trening i medytacja. Co myślicie o takiej koncepcji?

Pozdrawiam!

Last week #6

Last week #6

Cześć!

Sezon na szparagi rozpoczęty:) Były już w solo, z zupie, zapiekance, teraz chyba czas na tartę- TA mnie zachwyciła. A może polecicie jeszcze jakieś przepisy?



Cud miód box w tym miesiącu zapełniła Matra Dymek z Jadłonomii. Zawartość mnie nie rozczarowała. Jestem ciekawa masła bananowego z chilli, ale muszę się wstrzymać bo ma cukier w składzie. Na pewno spróbuję zrobić podobne. Polecam chipsy kokosowe, są pyszne! Muszę znaleźć je we Wrocławiu. 







Nowe maski marki Madara mnie zaciekawiły, wybór padł na detoks. Składniki aktywne to błoto, lawenda, algi, rzeżucha. Zapowiada się ciekawie. Więcej na jej temat znajdziecie TUTAJ. Można zamówić małe opakowanie na próbę:) Liczę, że dobrze się sprawdzi. 


Pozostając w temacie detoksu, znalazłam smaczną herbatkę.



Biegam coraz dalej i szybciej:) Pogoda temu sprzyja, a na długie trasy wybieram piękne miejsca:)

I na koniec pyszne domowe lody z bananów i awokado, można jeść bez wyrzutów sumienia:) Te robię zdecydowanie najczęściej, ale już myślę nad innymi kombinacjami. 



Udanego tygodnia!

Pozdrawiam!
Maska detoksykująca z glinką rhassoul- DIY

Maska detoksykująca z glinką rhassoul- DIY

Cześć!

Glinka Rhassoul to jedna z moich ulubionych masek, nawet rozrobiona z wodą działa dobrze na moją skórę. Często łączę ją z miodem, ale tym razem zmieszałam więcej składników. Ta maska to dobry sposób na oczyszczenie, odżywienie, rozjaśnienie i poprawę wyglądu skóry. 




Działanie glinki rhassoul:

- wchłania nadmiar łoju,
- zwęża i oczyszcza pory skóry,
- usuwa zanieczyszczenia,
- delikatnie złuszcza,
- mineralizuje,
- działa kojąco i łagodząco,
- poprawia koloryt skóry,
- wygładza.



Polecana jest dla skóry mieszanej i tłustej, z problemami (trądzik, wypryski, zaskórniki, nadmierne wydzielanie sebum, a także dla skóry zmęczonej, poszarzałej. 

Składniki:
- 1 łyżeczka glinki rhassoul,
- pół łyżeczki miodu,
-  1 łyżeczka oleju ze słodkich migdałów, ( lub innego oleju, który dobrze działa, na twoją skórę),
- 2-3 krople oleju marula lub oleju z marchwi,
- 4 krople witaminy A+E (jedna kapsułka dermogal),
- 4-5 łyżeczek wody/wody różanej/innego hydrolatu.

Wszystkie składniki mieszamy ze sobą, najlepiej drewnianą lub plastikową łyżeczką. Pamiętajcie, że w kontakcie z metalem glinki tracą swoje właściwości. Proporcje są przygotowane z myślą o skórze mieszanej, jeśli macie skórę suchą dodajcie więcej oleju. 
Wszystkie składniki nie są konieczne, jeśli ich nie masz wypróbuj glinkę w połączeniu z miodem, ewentualnie dodaj jeszcze jeden składnik.  



Nakładam maskę na skórę na 20-30 minut, jeśli czuję, że zastyga spryskuję twarz wodą termalną, albo różaną. 
Po zmyciu skóra jest odżywiona i wygląda znacznie lepiej. Dzięki zawartości oleju skóra jest nawilżona. Bardzo ją lubię. 

Gotowe maski są często drogie, glinkę można kupić za kilkanaście złotych, wystarcza na wiele zastosowań. Można nakładać ją też na włosy i całe ciało. 

Lubicie domowe maski z glinkami? Jakie są Wasze ulubione?


Pozdrawiam!

Serum silnie nawilżające Clochee

Serum silnie nawilżające Clochee

Cześć!

Silnie nawilżające serum marki Clochee używałam niemalże codziennie od kilku miesięcy i już pora na opinię. Znacie markę Clochee? Kilka razy już o niej wspominałam, polecam ciekawy wywiad z jedną z założycielek- klik. Ciekawa i inspirująca historia marki sprawia, że jeszcze bardziej lubię te kosmetyki. 



Skład: Aqua**, Glycerin*, Hydrolyzed Sodium Hyaluronate*, Sodium Hyaluronate*, Aqua (and) Hydrolyzed Corn Starch (and) Beta Vulgaris (Beet) Root Extract*, Sodium Dehydroacetate***
*certyfikat Ecocert, 
**surowiec naturalny, 
***zaaprobowany przez Ecocert


Serum posiada aż dwa rodzaje kwasów hialuronowych: wielkocząsteczkowy działa na powierzchni skóry silnie wiążąc w niej wodę. Dzięki temu bardzo mocno nawilża i wygładza zmarszczki. Zwiększa przenikanie substancji czynnych w głąb skóry.
Natomiast kwas hialuronowy małocząsteczkowy, obok kolagenu jest najważniejszym składnikiem skóry, dlatego nie powoduje alergii. Jego zdolność do wiązania i zatrzymywania wody utrzymuje nawilżenie w głębszych warstwach skóry. Nawilżona cera staje się jędrna i gładka. Wygląda zdrowiej i młodziej.



Zadaniem serum jest nawilżenie i odżywianie skóry. Dodatkowo producent obiecuje wygładzenie, złagodzenia podrażnień i poprawę napięcia skóry. Mam skórę mieszaną w kierunku tłustej, jednak dobre nawilżenie to podstawa mojej pielęgnacji. 

Na początku zwróciłam uwagę na piękne opakowanie, prosta buteleczka z pipetką wygląda bardzo elegancko. Serum ma gęstą konsystencję, przypomina żel i jest bardzo, bardzo wydajne. Zaledwie 2-3 krople wystarczą do pokrycie całej twarzy, szyi i dekoltu. Szybko się wchłania i spełnia obietnice producenta. Dobrze nawilża i napina skórę, zostawia ja gładką i przyjemną w dotyku. Sięgam po nie codziennie rano od kilku miesięcy i jestem zachwycona. Czasem stosuję samo serum i nie muszę używać kremu. A kiedy nakładam na nie krem bb czy krem z filtrem nic się nie roluje. Czasem nakładam je też na noc, wraz z kremem nawilżającym Clochee.

Serum dobrze poradziło sobie z nawilżeniem mojej skóry, kiedy stosowałam kwasy, udało mi się uniknąć suchych skórek na twarzy. 
To najlepsze serum do twarzy jakie do tej pory miałam. Trzeba jedynie uważać z ilością, przy zastosowaniu większej porcji serum twarz jest lepka przez cały dzień. 

Minusem może być jedynie cena- 135 zł za 30 ml, ale jego wydajność ją rekompensuje. Wystarcza na kilka miesięcy codziennego stosowania. Można je znaleźć TUTAJ. To na pewno nie będzie moje ostatnia buteleczka. 




Znacie markę Clochee? Stosowałyście serum, jak się sprawdziło?

Pozdrawiam!
Czosnek niedźwiedzi i pyszne pesto

Czosnek niedźwiedzi i pyszne pesto

Cześć!

Znacie te liście? Są podobne do konwalii, ale intensywny zapach zdecydowanie przypomina czosnek. To bardzo zdrowa roślina, którą warto poznać. Teraz taki czosnek można łatwo dostać na targu, dlatego kupuję go więcej i robię zapasy. Coraz częściej spotykam go w małych warzywniakach. Można znaleźć go też w lesie i i polanach, jednak w Polsce jest pod ochroną. Czosnek niedźwiedzi naturalnie wzmacnia i oczyszcza organizm. Podobno zajadają się nim niedźwiedzie zaraz po wiosennym przebudzeniu, stąd nazwa. 


Ma podobne własności lecznicze, jak czosnek pospolity. Aromatyczne, pachnące czosnkiem liście zawierają dużo witaminy C, związki siarki, olejki eteryczne, mikroelementy oraz inne cenne substancje. Można hodować go samodzielnie w ogródku, albo na balkonie. Właśnie teraz jest najlepszy czas na jego zbiory. 

Czosnek niedźwiedzi jest najbogatszą w siarkę rośliną w Europie-  czosnek pospolity zawiera 1,7 g siarki aktywnej w 100 g  substancji suchej, zaś niedźwiedzi aż 7,8 g.

Ma silne działanie bakteriobójcze, obniża ciśnienie krwi, korzystnie działa na serce, zapobiega nowotworom złośliwym, miażdżycy, pobudza wydzielanie soku żołądkowego i żółci. Jego silne działanie bakteriobójcze szczególnie przydatne jest przy leczeniu chorób górnych dróg oddechowych, przy tym dodatkowo oprócz zabijania bakterii czosnek pobudza wydzielanie śluzu w oskrzelach. Pomaga leczyć candidę. 
Wiąże metale ciężkie i usuwa je z organizmu. Jest zalecany przy oczyszczaniu organizmu. Siarka unieszkodliwia wiele toksyn i ułatwia ich wydalanie. 
Ma liście podobne do konwalii, ale można pomylić do z kilkoma trującymi roślinami więc lepiej nie zbierać go w lesie na własną rękę. Można za to kupić sadzonki, które przyjmą się w domowym ogródku.

Suszony czosnek niedźwiedzi jest łatwiej dostępny, ale nie ma tak wielu dobroczynnych właściwości. Mimo to warto po niego sięgać jeśli nie możecie dostać świeżego.
Czosnek niedźwiedzi dodaję do sałatek, zup, kapek, ale najchętniej przygotowuję pyszne pesto.Gotowany krótko zachowuje swoje właściwości,więc w zupie ląduje tuż przed podaniem. Liście po kupieniu nie utrzymają się długo, dlatego miksuję je razem z oliwą i odrobiną soli, tak przygotowane przechowuję w szafce bez dostępu światła. Wypróbowałam i zakonserwowany oliwą może być przechowywany przez kilka miesięcy. W tym roku zrobię go trochę więcej, bo bardzo mi smakuje.

Kilka dni temu zrobiłam pyszne pesto z czosnku niedźwiedziego. Pesto to najlepszy pomysł na szybki obiad, często miksuje różne liście w orzechami i oliwą i podaję z pieczonymi ziemniakami, albo makaronem. 

Pesto z czosnku niedźwiedziego:
- pęczek liści czosnku niedźwiedziego,
- 1/3 szklanki migdałów i orzechów laskowych, lub innych orzechów które macie w domu, (namoczonych wcześniej- klik i odsączonych),
- kilka łyżek oliwy z oliwek,
- łyżeczka płatków drożdżowych- KLIK,
- odrobina soli i pieprzu.

Wszystkie składniki blenduję i gotowe. Jest dobre do chleba, makaronu, jak tylko lubicie:) Smacznego!



Polecam jeśli go nie znacie, dajcie znać czy używacie czosnku niedźwiedziego? 

Pozdrawiam!
Last week  #5

Last week #5

Cześć!


Znowu przybyło mi książek, wygrałam nową książkę Beaty Sadowskiej "I jak tu nie jeść". Jest ładnie wydana i pełna ciekawych przepisów. W zestawie znalazła się też poprzednia książka o bieganiu, która mi się zdublowała i pewnie niebawem przygotuję dla Was rozdanie:) 






Urzekła mnie ta deska do krojenia:)




Kilka przepisów już wypróbowałam, książka nie jest całkiem wege, ale większość przepisów nie zawiera mięsa. Cieszę się, że ją wygrałam, bo sama bym jej nie kupiła. Mam już sporo książek kucharskich i na razie nie szukam nowych. 









Wykończyłam krem do rąk Sante i go nie polecam. Nie najlepiej nawilża i strasznie śmierdzi alkoholem. 




Ładne słoiki wypatrzone w Duce, nie potrzebuję, ale może komuś się przydadzą:)



Herbatka w dobrym towarzystwie smakuje najlepiej:)



Miesiąc zdrowego odżywiania w pełni, staram się jeść zdrowo i kolorowo. A jak Wam idzie?



Dziś rusza tydzień wegetarianizmu. Może ktoś się skusi, tydzień to nie długo, warto wypróbować kilka przepisów bez mięsa. Polecam Las VEGas fest we Wrocławiu w następną sobotę- KLIK.



Udanego tygodnia!

Copyright © 2016 Ekocentryczka , Blogger