Zdrowe odżywianie

wtorek, 31 maja 2016

Syrop z pędów młodej sosny

Cześć!

Wiosna to czas zbiorów świeżych ziół, suszenia ich i przygotowywania domowych leków, maceratów czy nalewek. Szczególnie warto zainteresować się pokrzywą, rumiankiem i młodymi pędami sosny. Są dostępne dla każdego i łatwo je rozpoznać. Olejek sosnowy jest polecany przy przeziębieniach i chorobach górnych dróg oddechowych. Ma właściwości dezynfekujące i udrażniające, zawiera sporą dawkę witaminy C i soli mineralnych.



Podobne właściwości ma syrop, który w łatwy sposób można przygotować w domu. najlepszy czas na zbiory jest na przełomie kwietnia i maja. Jednak teraz też można jeszcze znaleźć, można zbierać je tylko z drzew przeznaczonych do wycinki. 

Przepis jest bardzo prosty 
Oczyszczone pędy sosny przekładamy w słoiku z cukrem, a najlepiej ksylitolem, lekko je ugniatając. Słoik nakryty gazą odstawiamy na około 3 tygodnie w nasłonecznionym miejscu. Po tym czasie syrop będzie gotowy. Należy go przecedzić i przelać do butelki z ciemnego szkła. Można przechowywać go w chłodnym miejscu przez kilka miesięcy. Ma bursztynowy kolor i jest bardzo aromatyczny. 
Będzie w sam raz na ból gardła, chrypkę, przeziębienia i osłabienie organizmu. 

W razie potrzeby można przyjmować około 3-4 łyżki dziennie w przypadku dorosłych, około 2 łyżki u dzieci. Syrop można wypić sam, lub dodać do wody czy soku. Udrażnia drogi oddechowe, działa bakteriobójczo i ułatwia oddychanie. Wzmacnia i podnosi odporność organizmu.

Najlepsze są proste, domowe sposoby. Po młode pędy warto wybrać się do lasu za miasto, żeby przygotować syrop z pewnych roślin, bez zanieczyszczeń. 



Zbieracie zioła czy wolicie je kupować? Może robicie jakieś ciekawe specyfiki? Chętnie je poznam:)
Pozdrawiam, Daria

niedziela, 29 maja 2016

Last week #47

Cześć!

Dużo czasu spędziłam w tym tygodniu na świeżym powietrzu, czuć już lato co mnie bardzo cieszy:) Czekam na nowy naturalny filtr i liczę że mnie nie zawiedzie, w razie czego mam jeszcze jeden na oku. Co rok to samo, ale wierzę, że w końcu trafię na ideał:) Trafiłyście na coś dobrego? 

Dostałam piękną przesyłkę od Resibo z nowym produktem. Serum ma świetny skład i zabieram się za testowanie. Oprócz kosmetyku w paczce było kilka przyjemnych niespodzianek. Nie wiem czy znacie ich kosmetyki, ale olejek do demakijażu nie ma sobie równych i nie mam zamiaru szukać zamienników. Jest bardzo skuteczny i wydajny:)




Byłam bardzo ciekawa książki "Wyrzuć chemię z domu", niebawem dam znać co o niej myślę. Na półkach jest coraz więcej książek o eko sprzątaniu i życiu, ale trzeba mądrze je wybierać, żeby nie czytać przedruków z internetu. Wydawnictwo znak na szczęście nie wydaje takich książek:)



Będąc w Krakowie dostałam zdrowy prezent od delikatesów ekologicznych DrPelc, które wiele razy polecałam. Lubię ich produkty, do tego mają konkurencyjne ceny i bardzo ciekawy asortyment. Na pewno zaglądnę do sklepu kiedy będę w Krakowie, ale zdecydowanie częściej wybieram zakupy online, żeby nie dźwigać dużych opakowań:)



Już dwa tygodnie minęły od Maratonu w Krakowie:) Kto nie czytał relacji może kliknąć TUTAJ. Emocje już opadły i jak już pisałam chcę przeżyć to jeszcze raz we wrześniu:) Ten start to była jedna z najlepszych biegowych decyzji. Czuję się na siłach i jestem dobrej myśli. Najgorsze będą letnie treningi w upalne dni, ale w końcu to wyzwanie, nie może być lekko. 
Po maratonie miałam 3 dni przerwy i wróciłam do regularnego biegania. Na początku odpuściłam długie dystanse, myślę że w następny weekend zrobię dłuższe wybieganie. To zdecydowanie bieganie 25 km w każdą niedzielę przygotowało mnie najlepiej do maratońskiego debiutu. Lubię takie długie trasy, można się wyciszyć i odpoczywać w biegu. Polecam spróbować:) Macie jakieś sportowe wyzwania na najbliższe miesiące? 



Udanego tygodnia!

Pozdrawiam,
Daria

środa, 25 maja 2016

"Smak szczęścia"

Cześć!

Kiedy przeglądnęłam tę książkę, od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. Lubię Agnieszkę Maciąg za to, że od lat propaguje zdrową kuchnię.  "Smak szczęścia, czyli o dietach, pielęgnacji urody w zgodzie z naturą i szukaniu piękna w sobie" to ciekawy i pięknie ilustrowany poradnik o zdrowym odżywianiu, urodzie, wewnętrznej harmonii i jodze





Opis książki

Są na świecie kobiety, które potrafią zachwycić nas jednym uśmiechem i jednym spojrzeniem. Emanują ciepłem, mądrością, wrażliwością i dobrem, czymś nieuchwytnym, co wszystkich oczarowuje. Nazywamy je pięknymi, choć często nie jesteśmy w stanie opisać kształtu ich oczu czy ust. W przypadku takich kobiet zmarszczki i wymiary nie mają żadnego znaczenia.
Gdy żyjemy w harmonii i zgodzie same ze sobą, w naszych oczach pojawia się błysk, promieniejemy wewnętrznym ogniem, pasją i zachwytem nad życiem. Tego nie można kupić w perfumerii, zamknąć w słoiczku z kosmetykiem ani połknąć w postaci tabletki. To jest życie, które pulsuje wewnątrz nas i którym emanujemy. Nasze prawdziwe piękno.





Przeczytałam książkę z przyjemnością od początku do końca. Pierwszy rozdział poświęcony jest diecie i zdrowemu odżywianiu. Na temat odżywiania mam już swoje sprecyzowane poglądy, które wypracowałam metodą prób i błędów, dlatego nie szukam nowych rozwiązań. Nie zaszkodzi jednak dowiedzieć się co służy innym. Autorka stosuje dietę niełączenia, nie je w jednym posiłku białek (mięso, nabiał, ryby, strączki) z węglowodanami (ziemniaki, pieczywo, kasze, makarony, ryż). Namawia do rezygnacji z mięsa i jedzenia dużej ilości warzyw, co bardzo mi się podoba. Odradza diety cud i zaleca racjonalne odżywianie, a także samodzielne przygotowywanie posiłków. 

Książka podparta jest dużym doświadczeniem, co łatwo można zauważyć. Jest w niej kilka ciekawych i prostych przepisów na warzywne dania. Pani Agnieszka wspomina też o dobrej relacji ze swoim ciałem i emocjonalnym podejściu do jedzenia. Takie tematy bardzo mnie interesują. 



Nie jest to kolejna standardowa książka o odchudzaniu. Mimo, że znajdują się w niej porady pomagające schudnąć, jest w niej dużo ciepła i mądrości, które ma w sobie autorka. Rozdział poświęcony wewnętrznej harmonii mówi o radzeniu sobie ze stresem, prawidłowym oddychaniu, medytacji. Jest kilka sprawdzonych na sobie porad, które warto wprowadzić w życie. Jeden rozdział poświęcony jest jodze, z którego osoby praktykujące, albo planujące zacząć znajdą ciekawe informacje. Ostatnie dwie części mówią o kontakcie z naturą i pięknie, między innymi o modzie i urządzaniu wnętrza, jest tam sporo trafnych uwag i pomysłów. 
Wszystkie rozdziały są pięknie zilustrowane. Samo przeglądanie książki jest dużą przyjemnością. 

Przeczytałam książką z zainteresowaniem i będę do niej wracać. Mam kilka zaznaczonych fragmentów, które szczególnie do mnie trafiły. Niewiele jest osób, które dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem w tak prosty i przystępny sposób. Wszystkie działania Pani Agnieszki są bardzo spójne, zawsze konsekwentnie promuje zdrowie, co bardzo cenię. Przyznaje się do swoich błędów i pokazuje co doprowadziło ją do obecnych wyborów. Książka powstała z potrzeby podzielnia się szczęściem. Napisała ją kobieta spełniona, pełna radości życia i oddana swojej pasji. Po lekturze polubiłam ją jeszcze bardziej i na pewno sięgnę po inne jej książki. 







Można znaleźć ją TUTAJ, kosztuje około 40 zł. Polecam jeśli szukacie zdrowych inspiracji i rzetelnej wiedzy. Nie jest to bezosobowy poradnik, który cokolwiek narzuca. Każda kobieta znajdzie ciekawe porady, które pomogą o siebie zadbać. To jedna z książek, którą zachowam w sercu i na półce. 



Znacie tą książkę? Spodobała się Wam?

Pozdrawiam,
Daria

poniedziałek, 23 maja 2016

Balsam Mineralny Yope

Cześć!

Mydła Yope kilka miesięcy temu podbiły serca wielu blogerek i nie tylko. Proste i ładne opakowania, przystępna cena i dobry skład czynią z nich kosmetyki idealne. Najbardziej lubię mydło werbenowe, używam go na zmianę z waniliowo cynamonowym. 
Niedawno marka Yope wypuściła na rynek balsamy do rąk, to jeden z podstawowych kosmetyków. Od razu wiedziałam, że musze go mieć:) 


Skład: Olea Europaea Fruit Oli, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Glycerin, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Cetearyl Glucoside, Sorbitan Olivate, Glyceryl Stearate, Isononyl Isononanoate, Phenoxyethanol, Cetearyl Alcohol, Argania Spinosa Oil, Camellia Japonica Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Parfum, Xanthan Gum, Ethylhexylglycerin, Lactic Acid, Lysine, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Limonene, Linalool, Magnesium Chloride, Potasium Chloride, Aluminum Chloride, Zinc Chloride, Manganese Chloride, Sodium Chloride, Copper Sulfate, Gluconolactone, Phenethyl Alcohol, Capryl Glycol, Calcium Gluconate, Sodium Benzoate.



Zarówno mydła jak i balsamy marki Yope mają piękne opakowania. Etykiety utrzymane w pastelowych kolorach są stonowane, ale przyciągają uwagę, bardzo mi się podobają. Wygodne opakowanie z pompką daje łatwy dostęp do kosmetyku. Jest idealny do postawiania w łazience, albo na stole, przy okazji jest ładną ozdobą. Dzięki temu nie zapomnisz o nawilżeniu dłoni. Etykiety są wodoodporne, dzięki czemu opakowania pozostają w nienaruszonym stanie, nawet kiedy stoją pod prysznicem. 

Balsam mineralny jest prawie bez zapachu, ma delikatną świeżą nutę, ale jest bardzo neutralny. Zapach w tym balsamie pochodzi w 100% z naturalnego ekstraktu z minerałów. Jest lekki i szybko się wchłania, ale dobrze nawilża dłonie. Jest bardzo wydajny, opakowanie 500 ml używam już od ponad miesiąca i nie wykorzystałam nawet połowy, a stosuję go bardzo często. Krem do rąk zawsze muszę mieć pod ręką, ten z pompką jest idealny do domu. Na pewno skuszę się na wersję goździkową kiedy go wykończę. 

W balsamie wymieszano wiele cennych składników, jest w nim między innymi olej tsubaki, który dobrze nawilża skórę, olejek kokosowy, oliwa z oliwek, olej arganowy, masło shea. Witamina E dodatkowo nawilża i odżywia skórę dłoni. Znajdziesz w nim jedynie dobre składniki, to formuła: Bez parabenów, Bez parafiny, Bez pochodnych ropy naftowej, Bez silikonów, Bez PEG-ów.

Opakowanie 500 ml kosztuje od 39-45 zł. Zdecydowanie warto! 




Znacie mydła i balsamy Yope? Macie ulubione zapachy?


Pozdrawiam,
Daria


środa, 18 maja 2016

Mój pierwszy maraton w Krakowie

Cześć!

Stało się 15.05.2016 przebiegłam linię mety Cracovia Maraton. To dla mnie ogromne wydarzenie, któremu towarzyszyło podenerwowanie i podekscytowanie. 
Do Krakowa pojechałam już w piątek popołudniu, a w sobotę rano odebrałam pakiet startowy. Wybrałam maraton w Krakowie bo kocham to miasto, dobrze je znam i mam tam swoją ekipę. Dzięki temu czekałam na bieg w dobrym towarzystwie:) Nie stresowałam się tak bardzo, nie czułam presji, ale emocje były tak duże że wzruszyłam się już w tramwaju jadąc na start. 
Przed maratonem spałam jakieś 4 godziny, od 2 w nocy byłam już gotowa do biegu i nie zmrużyłam oka, na szczęście nie osłabiło mnie to. Przed biegiem zazwyczaj nic nie jem, teraz wypiłam trochę wody, a koleżanka zrobiła mi sok z kilku pomarańczy i grapefruita. 
Ubranie i buty miałam już przygotowane poprzedniego dnia. 



Wystartowałam kilka minut po 9 i pilnowałam żeby biec wolno, momentami przyspieszałam, ale cały czas wiedziałam że lepiej wyhamować, żeby starczyło mi sił. Chciałam biec z prędkością około 6:00 min/km, wyszło idealnie bo taki właśnie miałam średni czas biegu:) 

Trasa biegu była cudowna. Krakowski Rynek, Grodzka, Wawel, bulwary nad Wisłą, Błonia, Aleje i tak dwa razy. Organizatorzy zadbali o atrakcje na trasie, było dużo muzyki na żywo, doping i kibice na całej trasie. Pierwsze 5 km, minęły mi jak 5 minut, po połowie trasy w ogóle nie czułam zmęczenia. Cieszyłam się trasą i piękną pogodą. Poza wiatrem wiejącym dużą część trasy w twarz, było idealnie. 

Obawiałam się 30 km, bo za nim była dla mnie ziemia nieznana. Okazało się, że nie było tak źle. Odcinek między 31-37 km był trochę nudny, ale nie czułam dużego kryzysu. Na 38 km poczułam spore napięcie w lewej łydce, ale na szczęście przeszło dość szybko. Miałam ochotę przejść do marszu, zwłaszcza, że było akurat pod górkę, ale nie zatrzymałam się. Cały czas biegłam, chyba tylko raz zwolniłam na kilka kroków, żeby napić się wody na około 40 km. Mimo, że na ostatnich kilku kilometrach coraz bardziej czułam, że nogi mają dość, miałam siłę cieszyć się nowym przeżyciem. Tłumy kibiców na ostatnich kilometrach dodatkowo nie pozwalały zwolnić. Na końcówce trasy biegłam z najlepszym na świecie pacemakerem, który głośno dopingował i żartował prawie do mety. 




Na trasie punkty z wodą, izotonikami, bananami, cukrem i czekoladą były co około 4-5 km. Za każdym razem piłam kilka łyków wody, nie brałam nic innego. W plecaku miałam 8 świeżych daktyli i 4 żele energetyczne marki Ale. Na około 7 km zjadłam 4 daktyle, kolejne jakoś przed 16 km. Potem postawiałam już na żele. Zjadałam 3, ale dwa nie do końca. Nie czekałam aż poczuję głód jadłam żele tuż przed punktami z wodą, żeby je popić, bo są okrutnie słodkie. Trzeba przyznać, że dają moc i są łatwo przyswajalne, po 30 km nie miałam już ochoty na daktyle. 

Na ostatnich 3 km zaczęła się walka ciała w mózgiem, wiele osób już szło, a ja chciałam utrzymać stałe tempo, skoro dawałam radę, a już tak niewiele zostało. Ciało miało ochotę zwolnić, ale myślałam, że już tylko kilkanaście minut i będę odpoczywać. Adrenalina była tak wielka, że na ostatnich 500 metrów dostałam skrzydeł i biegłam sprintem. Ciężko było mi się zatrzymać na mecie, a kiedy już stanęłam pomyślalam "czy to już naprawdę koniec?". W tych emocjach spokojnie miałabym siłę na kolejne kilometry.

Nie miałam zadyszki, po drodze nie było ściany, emocje mnie rozsadzały już od pierwszych metrów. Mam wrażenie, że przez cały bieg się uśmiechałam i tylko w kilku cięższych momentach zagryzałam zęby biegnąć pod górkę. To jedno z piękniejszych doświadczeń w życiu!

Rezultat 4:15:21 zapamiętam do końca życia. Czas nie był dla mnie tak istotny, ale wyszło bardzo dobrze. Nie padłam na mecie, oczywiście nogi bolały, ale do końca dnia normalnie funkcjonowałam. Po biegu z przyjaciółmi i poszliśmy świętować. Zjadłam makaron z suszonymi pomidorami i szpinakiem, a na wynos wzięłam pyszne wegańskie ciasta dla wszystkich. 



Euforia biegacza działa i mam ochotę na więcej, już kolejnego dnia po biegu obudziłam się z myślą "chcę jeszcze raz!". Jeśli się zdecyduję pobiegnę maraton 11 września we Wrocławiu. To uzależnia! Póki co startuję w półmaratonie nocnym 18 czerwca we Wrocławiu. A do Krakowa wrócę za rok! 

Nie mam pęcherzy, otarć, stopom nic nie dolega. Grunt to dobrze dobrane buty, w większym rozmiarze i rozbiegane wcześniej. Teraz kilka dni regeneracji przy dobrym jedzeniu i zacznę znowu biegać. 




„RUNNING IS 90% MENTAL, THE REST IS PHYSICAL”
Macie pytania? Odpowiem na wszystkie, mogę napisać więcej o przygotowaniach, mojej motywacji i innych przemyśleniach. Starałam się napisać wszystko, ale mogło mi coś umknąć. 
Dziękuję za wsparcie i mnóstwo dopingujących komentarzy na instagramie!


Pozdrawiam,
Daria

piątek, 13 maja 2016

Helfy, nowy sklep we Wrocławiu

Cześć!

Wczoraj zaglądnęłam do nowo otwartego butiku Helfy. We Wrocławiu są już cztery sklepy, a w niedalekich planach jeszcze dwa kolejne. Niebawem ruszają też w Katowicach. 
Lubię ich asortyment i mam sprawdzone produkty, po które tam przychodzę. Właściciele wybierają najlepsze produkty, które często sami odkrywają w czasie podróży. Ciągle dołączają też nowe polskie marki jak Resibo, Iossi czy Yope:)





Jest też spory wybór naturalnych perfum Acorelle i do tego testery, więc nie trzeba kupować w ciemno. Czasem wybieram też perfumy w kremie, albo w olejku. 







Miałam w planie zakup kremu z filtrem, ale ciężko się zdecydować. W tamtym roku kupiłam kilka kremów, które były tak gęste że nie dało się ich rozprowadzić. Teraz myślę nad tym kremem z Lavery, znacie go? Dajcie znać jakich naturalnych filtrów używacie. Będę bardzo wdzięczna:) 



Z okazji otwarcia poza promocjami można było wybrać wzór i zrobić sobie hennę. Skusiłam się i wyszło pięknie! Może kiedyś sama spróbuję się pobawić:) 





Wróciłam w prezentami:) Mam kilka nowości do wypróbowania, między innymi wodę toaletową o zapachu czerwonego pieprzu. Chciałam ją wypróbować od dłuższego czasu, ale nigdy nie była dostępna. Dodatkowo kilka nowości i jak zawsze kadzidełka:) 



Gdzie najczęściej kupujecie naturalne kosmetyki? Macie swoje ulubione sklepy stacjonarne czy wybieracie zamówienie online? 

Pozdrawiam,
Daria

środa, 11 maja 2016

Ajurwedyjska odżywka do włosów "Jaśmin i Migdałecznik"

Cześć!

Wykończyłam odżywkę do włosów, którą wreszcie udało mi się stosować regularnie:) Ajurwedyjska odżywka "Jaśmin i Migdałecznik" powstała na bazie indyjskich roślin według tradycyjnej formuły ajurwedyjskiej. Skusił mnie dobry skład i brak sylikonów w składzie. Marka Orientana jest też łatwo dostępna, można znaleźć ją w wielu drogeriach, tam też ją wypatrzyłam. 


Brahmi działa wzmacniająco na skórę głowy i przyspiesza wzrost włosów.
Shikakai intensywnie oczyszcza włosy, nie naruszając ochrony lipidowej. Wzmacnia cebulki włosowe i pobudza wzrost. Nadaje włosom połysku i wygładzenia.
Ajwan ma właściwości antyseptyczne i odkażające.
Jojoba nawilża i odżywia.
Jaśmin nadaje włosom połysk.
Migdałecznik wzmacnia i odżywia.

Działanie:
  • nawilżenie i odżywienie włosów
  • zahamowanie wypadania włosów
  • zmiękczenie i wygładzenie
  • nadanie włosom połysku




SKŁADNIKI: Aqua, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glycerin, Stearyl Alcohol, Simmondsia Chinesis Oil, Aquaxyl, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Cetyl Alcohol, Glycyrrhiza Glabra Root Extract Hydrogenated Vegetable Oil, Centella Asiatica Extract, Citrus Medica Limonum Fruit Powder, Acacia Concinna Fruit Powder, Tocopherol, Sodium PCA, Polyquaternium 10, Jasminum Officinale Flower Oil, Camelia Sinensis Seed Oil, Terminalia Balerica Fruit Extract, Cetrimonium Chloride, Trachyspermum Ammi Flower Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate.

Nakładałam ją na włosy 2-3 razy w tygodniu i zostawiłam na włosach około 5 minut po umyciu głowy. Bardzo lubię jej jaśminowo- ziołowy zapach. Odżywka ma gęstą, treściwą konsystencję i dobrze rozprowadza się na włosach. Sprawiła, że moje cienkie włosy rozczesywały się o wiele lepiej, były wygładzone, błyszczące i bardzo miękkie. Polubiłam ją i będę do niej wracać. Szkoda, że piękny zapach szybko znika z włosów. 

Opakowanie 210 ml kosztowało około 23 zł. To naturalny kosmetyk, nie testowany na zwierzętach. Ajurwedyjska odżywka nie zawiera SLS, SLES, silikonów, parabenów i innych szkodliwych substancji chemicznych.

Stosowałyście ten kosmetyk? Znacie jakieś dobre odżywki godne polecenia? 


Pozdrawiam,
Daria

niedziela, 8 maja 2016

Last week #46

Cześć!

Za tydzień maraton, w piątek przebiegłam ostatni długi dystans. Kolejne krótkie biegi planuję jeszcze jutro i w środę, potem już tylko wypoczynek i  trochę jogi. Trzymajcie kciuki! Może ktoś biegnie z Cracovia Maraton? Oby pogoda dopisała!



12 maja o godzinie 10 przy placu Bema będzie otwarcie nowego sklepu Helfy, szczegóły znajdziecie TUTAJ. Ja się wybieram:) 




W planie mam nowy zapach, jeszcze jeden od Acorelle:) W kolejce czeka jeszcze inna marka, pewnie zamówię kilka testerów, żeby sprawdzić co i jak. Mam nadzieję, że znajdę je w Helfach i nie będę musiała zamawiać. Może polecacie jakieś marki warte uwagi? 



Próbowaliście już nowych batoników z Dobrej Kalorii? Do wyboru jest kilka smaków, wszystkie mi smakują:) Cena jak na zdrowe, wegańskie batoniki jest bardzo przystępna. We Wrocławiu kosztują około 2,50, ale wiem że w mniejszych miastach można zapłacić o wiele mniej. Oczywiście można je też zamówić online.



Linki do polecenia:

Przepis na moją maseczkę z matchy w Wysokich Obcasach.

Foodsharing  w Warszawie, jestem ciekawa jak się to przyjmie. 

Półmaraton w wieku 85 lat. Nigdy nie jest za późno:)

Kiedyś tam pojadę. To miejsce wygląda niesamowicie!


Udanego tygodnia!

Pozdrawiam,
Daria



czwartek, 5 maja 2016

Naturalne porządki

Cześć!

Czas na wiosenne porządki, do których jestem zawsze przygotowana:) Mam prosty, niezawodny zestaw, który od kilku lat się nie zmienia. Nie spędzam wiele czasu w dziale z chemią i nie mam na nią oddzielnej szafki. Lubię moje sprawdzone produkty i chętnie po nie sięgam. 
Wystarczy mieć w domu kilka naturalnych specyfików, które bez większego trudu pomogą utrzymać dom w porządku. Jest to możliwe bez zbędnych i szkodliwych detergentów. 




Soda oczyszczona to podstawa, nie wywołuje alergii i nie jest szkodliwa dla środowiska. Kosztuje około 5-7 zł za kilogram. Myję nią prawie wszystko- wannę, zlew, kafelki, fugi, toaletę. Można zrobić z niej prosta pastę- zmieszać 2 łyżeczki z niewielką ilością wody i szorować nią brudne miejsca. Jest skuteczna i zawsze mam zapas w domu. Najlepiej kupić kilogramowe opakowanie, tak opłaca się najbardziej. 

Soda neutralizuje nieprzyjemne zapachy, dlatego można umieścić ją w lodówce czy szafie, a nawet wsypać do butów. 


Ocet to najlepszy płyn do mycia szyb i luster. Wystarczy 2 łyżki octu zmieszać z dwiema szklankami ciepłej wody. Najlepiej wlać płyn do butelki ze spryskiwaczem i tak rozprowadzić na oknie. U mnie przy myciu okien najlepiej sprawdza się ściereczka z mikrofibry, ewentualnie ręczniki papierowe, których nie używam na co dzień.  

Takim samym roztworem można umyć też płytki i blaty kuchenne. Zapach octu szybko się ulatnia i nie czuć go w pomieszczeniach. Pomaga dodatek olejków eterycznych. 

Ocet jest też niezastąpiony do walki z kamieniem, podobnie jak kwasek cytrynowy. Żeby skutecznie odkamienić czajnik wlewam trochę octu na noc, a rano opróżniam czajnik i 2-3 razy przygotowuję wodę. To najlepszy i najskuteczniejszy sposób. 


Płyn do naczyń można zrobić w domu, ale najchętniej kupuję gotowy. Od dłuższego czasu wybieram ten z Rossmanna marki Frosch. Ma prosty skład i dobrze się sprawdza. Kosztuje około 5 zł, więcej niż popularne płyny, ale jem bez obaw z talerzy, które nim myję. To jest dla mnie najważniejsze.


Ekologiczny płyn marki Attitiude dobrze się u mnie sprawdza i dlatego kupuję go od czasu do czasu. Więcej o nim pisałam TUTAJ. Nie śledzę nowości, a ten sprawdza się do wszystkiego, więc jestem zadowolona. Najczęściej jednak wybieram ocet i sodę. 


Nie używam proszku do prania, czasem kupuję płyn do prania ręcznego, ale ostatnio używam do tego mydła Yope. Na co dzień używam kuli do prania, które są ze mną już od 4 lat. Wymieniałam wkład i nic się z nimi nie dzieje. Jeśli jesteście ich ciekawi zapraszam do wcześniejszych wpisów. Do prania w wyższych temperaturach dodaję płatki mydlane, kule radzą sobie z praniem do 60 stopni. 

To wszystko jeśli chodzi o mój niezbędnik. Nie znoszę chemicznego zapachu środków czyszczących i nie widzę potrzeby ich używania. Dajcie znać jakie są wasze sprawdzone naturalne środki czystości.
Takie środki są nie tylko naturalne i bezpieczne, ale też bardzo tanie, co jest ogromną zaletą. 

Pozdrawiam,
Daria

wtorek, 3 maja 2016

Yoga Girl- bardzo pozytywna książka

Cześć!

Rachel Brathen znana jako Yoga Girl ma na instagramie prawie 2 miliony obserwujących. Dzięki temu zyskała duży rozgłos i popularność. Lektura jej książki była dla mnie dużym odpoczynkiem i nie mogłam się od niej oderwać. Zmotywowała mnie to częstszej praktyki, staram się codziennie poświęcić trochę czasu na assny, które akurat udoskonalam:)



Książka dedykowana jest każdemu, nie tylko osobom regularnie praktykującym jogę. To bardzo szczera i prawdziwa historia dziewczyny, która jako nastolatka miała dużo ciężkich doświadczeń, mimo to w końcu dotarła na ścieżkę jogi. Nie boi się pisać o trudnych przeżyciach i swoich słabych stronach. Ciągle dąży do równowagi, poczucia spełnienia i szczęścia. 
To szwedka, która na stałe osiadła w pięknej Arubie, o której sporo pisze w książce. Tam mieszka, praktykuje jogę i medytuje.
Dzieli się tym jak joga wpłynęła na jej życie. Rachel praktykuje tradycyjna jogę, ale też pokazuje assany wykonywane na desce surfingowej.  



Sporo miejsca w książce poświęca assanom i ich prawidłowej techniczce. Są zdjęcia pokazujące pozycje w ułatwionej wersji dla początkujących. 




Dla początkujących joga jest głównie aktywnością fizyczną, jednak z czasem staje się czymś więcej. Dzięki medytacji można dogłębnie poznać siebie, a wtedy joga staje się już stylem życia. To właśnie udowadnia Rachel na swoim przykładzie. U niej joga zapoczątkowała zupełnie nowe, lepsze życie. Pokazuje, że dzięki praktyce można osiągnąć równowagę fizyczną i psychiczną. 
W książce jest wiele mantr, które do mnie trafiły, będę często wracać do tej książki. 



Dla mnie to idealna książka o jodze. Nie lubię poradników, w których opisane są tylko pozycje. Tutaj znalazłam ciekawą treść, historie inspirującej kobiety, przykłady ćwiczeń, mantry, a także kilka przypisów na zdrowe posiłki. Wszystko pięknie zilustrowane. Taka lektura to sama przyjemność. Po przeczytaniu książki mam ochotę na częstszą praktykę, polecam każdemu kto planuje wybrać się na jogę, albo już praktykuje. 




Warto sięgnąć po tą książkę, dla treści i pięknych zdjęć na tropikalnej wyspie. Niedawno ją skończyłam i już mam ochotę przeczytać ją ponownie:)

Znacie tą książkę? 

Pozdrawiam,
Daria

niedziela, 1 maja 2016

Last week #45

Cześć!

Już tylko dwa tygodnie do maratonu, ostatnio głównie na tym koncentrują się moje myśli. Dziś wybiegałam 25 km, to już ostatni tak długi bieg przed startem. Lubię długie biegi, dobrze sprawdza się na nich plecak, który upolowałam na wyprzedażach w oysho. Mam w nim prowiant, chusteczki i telefon. 



Wczoraj Maja z kanału MayaTheBee wrzuciła filmik, w którym opowiada o swoim maratonie. Warto zobaczyć, jeśli myślicie o stracie w biegu ulicznym. Zaczynałyśmy przygotowania razem, śledziłyśmy swoje treningi i się dopingowałyśmy. Maja jest już po i łatwo jej mówić, że nie jest tak źle:) A tak serio, to dodała mi sił tym filmikiem!



Kolejne pięknie wydane książki, "Yoga Girl" pochłonęłam w jeden wieczór i na pewno będę do niej wracać. Napiszę o niej więcej, bo warto:) 
Druga pozycja to "Smakowita Ella", zdecydowanie wolę angielską nazwę, ale poza tym nie mam zastrzeżeń. Lubię jej przepisy, teraz mam je zebrane w pięknie zilustrowane. Recenzja pojawi się kiedy wypróbuję więcej przepisów. Planuję maj z Ellą, 2-3 razy w tygodniu ugotuję coś według jej przepisu:)



O hydrolacie z czystka pisałam niedawno, teraz będę testować ten kosmetyk marki Florihana. Dostałam też olejek patchoili zamknięty w pięknym metalowym opakowaniu. Oba mają kilka ekologicznych certyfikatów, jestem ciekawa jak się sprawdzą. Już mam na oku kolejne olejki i hydrolaty od nich. Będę testować:)


Linki do polecenia:

Maj miesiącem zdrowego odżywiania, do tego zachęcałam rok temu, ale temat jest ciągle aktualny. Może kogoś zachęcę:)

Zostań wege na 30 dni! To świetna akcja godna polecenia:) 30 dni szybko minie, warto spróbować. Na stronie jest wiele ciekawych materiałów do pobrania. 

Za tydzień we Wrocławiu Veganmania, obawiam się że nie dotrę, ale będę robić co w mojej mocy, żeby wpaść choć na chwilę:) 

Miss Ferreira napisała, dlaczego ubiera dzieci w lumpeksie. Świetny tekst polecam, nie każdemu się to podoba co widać w komentarzach. Ja uważam, że to świetnie rozwiązanie. Jeśli znacie jakieś warte uwagi lumpeksy we Wrocławiu, to możecie coś polecić:)

Helfy się rozrastają, niebawem otrawcie nowego sklepu we Wrocławiu, zrobię relację z otwarcia:) Dam znać o dokładniej dacie, kiedy będzie już ustalona. 

Zachwycam się świetnymi grafikami Izy Kaczmarek

Udanej majówki!


Pozdrawiam,
Daria