W dwa lata od zera do maratonu
Cześć!
Miałam sporo pytań o moje początki biegania szczególnie po pierwszym maratonie. Po dwóch latach regularnego biegania udało mi się ukończyć królewski dystans, chociaż kiedy zaczynałam biegać nawet o tym nie marzyłam.
Ten rok jest u mnie szczególnie biegowy, ukończyłam już kilka biegów, w tym pierwszy maraton który był ogromnym przeżyciem. Szykują się kolejne biegi, które napędzają do trenowania i dają dużo radości. Mimo wszystko ciągle najbardziej lubię spokoje bieganie dla przyjemności w lesie, czy na innych ścieżkach. Lubię długie weekendowe wybiegania, chociaż nie zawsze jest lekko, zwłaszcza teraz latem kiedy przy wyższych temperaturach biega się bardzo ciężko.
Na pierwszy bieg wyszłam wiosną 2014, wcześniej miałam kilka podejść do biegania, ale wygrywały zajęcia fitness, na które chodziłam bardzo często. Zdziwiłam się, bo moja forma była całkiem dobra i mogłam bez problemu przebiec dłuższy odcinek, nie pamiętam dokładnie, ale było około 20 minut i jakieś 3 km. Nie mierzyłam dystansu, ale biegałam na wałach i pamiętam do którego momentu dobiegłam, potem wróciłam ten dystans do domu szybkim marszem. Powtarzałam to 2-3 razy w tygodniu. Z czasem powoli wydłużałam dystans i na wakacjach udało mi się przebiec po raz pierwszy 10 km, co było moim pierwszym celem. Spodobało mi się to i zaczęłam traktować bieganie poważniej.
Zaczęłam bardzo intuicyjnie, nie czytałam wiele o bieganiu, na książki, blogi o bieganiu i gazety przyszedł czas później. Dystans sprawdzałam bardzo orientacyjnie na Google maps, bo nie lubiłam biegać z telefonem. We wrześniu zapisałam się na pierwszy bieg uliczny na 10 km, żeby zobaczyć jak to wygląda. Moim celem było dotarcie do mety, możliwie nie jako ostatnia i to się udało:) W listopadzie zapisałam się jeszcze na bieg niepodległości, a potem udało mi się biegać całą zimę regularnie. Miałam co do tego duże obawy, ale zima nie była sroga i w zasadzie nie było się czego bać.
Apatyt rośnie w miarę biegania i po pierwszych dyszkach przyszła ochota na półmaraton. Wybrałam Nocny Półmaraton we Wrocławiu i przebiegałam go w 2015 roku. Przed biegiem miałam trochę obaw, bo przed startem mój najdłuższy dystans to było 17 km. Na półmaratonie biegłam wolno, dla zabawy, chciałam zobaczyć czy długie dystanse w ogóle są dla mnie. Bardzo dobrze go wspominam, miałam czas około 2:08, biegło mi się bardzo przyjemnie. Radość była ogromna, bo nie sądziłam, że kiedyś pokonam taką odległość.
Po półmaratonie nie planowałam kolejnych startów, w listopadzie zapisałam się na bieg Niepodległości i po nim zaczęłam myśleć o maratonie. Początkowo zakładałam jesień, następnego roku, ale sprawdzając kalendarz biegowy zdecydowałam się na bieg na wiosnę w Krakowie. Zapisałam się na maraton dokładnie 15 listopada, pół roku przed startem. Kolejnego dnia skręciłam kostkę i przez miesiąc nie mogłam biegać. Mimo to szybko się "pozbierałam" i od stycznia ruszyłam w porządnymi przygotowaniami i długimi wybieganiami co tydzień. Długie biegi przypadały u mnie w niedzielę i było to 20-25 km.
W marcu biegłam 10 km Wroactive i mocno zdziwiła mnie moja forma, ukończyłam bieg z czasem 47:30, do tej pory na 10 km, mój najlepszy czas był o 5 minut dłuższy. Biegłam szybko cały bieg, pierwszy raz na 100%. Poprawiałam wynik głównie w oparciu do długie wybiegania, bo zimą nie robiłam treningów interwałowych, tylko spokojnie biegałam.
W czasie przygotowań do maratonu biegałam 3-4 razy w tygodniu, założyłam sobie tygodniowy dystans 45-50 km i się tego trzymałam. Czasem było trochę mniej kilometrów, czasem więcej. Po drodze zdarzyło się też przeziębienie i tydzień bez aktywności. Poza tym nie opuszczałam treningów, byłam sumienna i systematyczna. Maraton mocno mnie motywował, wiedziałam że do takiego wyzwania muszę się dobrze przygotować:)
W lutym przebiegłam 30 km po raz pierwszy i był to najdłuższy dystans jaki zrobiłam przed maratonem. Dało mi to wiarę, w to że maraton jest dla mnie osiągalny.
Jeśli zaglądacie na bloga, albo mój instagram wiecie, że 15 maja 2016 ukończyłam Cracovia Maraton z czasem 4:15:21 co było dla mnie ogromna radością. Mimo, że momentami walczyłam z wiatrem, nie miałam chwil zwątpienia na maratonie. Biegłam cały czas, chociaż końcówka była męcząca. Dałam radę przybiec w lepszym czasie niż zakładałam. Nie nastawałam się na konkretną strefę czasową, przed biegiem zaznaczyłam ją raczej orientacyjnie. W głowie zostałam radość, satysfakcja i ogromna ochota no kolejny maraton. Przebiegnięcie 42,195 km to bardzo cenne doświadczenie, cieszę się że do pierwszego maratonu dobrze się przygotowałam i przebiegłam tą odległość z przyjemnością bez kryzysu.
Jak widać maraton nie jest tak odległy jak się początkowo wydaje, ale na początku biegania wydawało mi się to szaleństwem.. Dobrze jest zacząć spokojnie, bez wielkich celów, patrze na swoje wyniki i staram się je poprawić. Nie porównuję się z innymi, bo to nie ma sensu. Każdy ma inne cele, inne ciało i możliwości. Są dni kiedy bez problemu biegnę z tempie 5:20 na minutę, a czasem mam problem żeby biec 6:00, zdarza się też wolniejsze tempo, kiedy czuję że moje ciało jest zmęczone. Cały czas biegam dla przyjemności, wyniki są coraz lepsze, ale podium nie jest moim celem. Biegam dla siebie, testuję nowe treningi, sporo czytam i dowiaduję się od bardziej doświadczonych osób. To dla mnie dodatkowo motywacja.
Jeśli zaczynacie myślcie o systematycznych biegach i nie przejmujcie się wolnym tempem. Lepszy czas to kwestia czasu. Bieganie ma być przyjemnością:)
Zdarzają mi się słabsze dni, albo tygodnie kiedy pobiegnę tylko dwa razy, nie ma w tym nic złego. Czasem organizm potrzebuje odpoczynku. Nie odpuszczam, bo mi się nie chce, ale kiedy czuję że potrzebuję przerwy, nie zdarza się to często, ale raz na kilka tygodni dzień przerwy nie zrujnuje formy. Cały czas bieganie jest dla mnie przyjemnością dlatego nie mam problemu, że wstać o 4 rano żeby zdążyć przed upałem.
To w skrócie moja biegowa historia, jeśli macie pytania zostawiajcie je w komentarzach. Chcecie żebym jeszcze poruszyła jakiś biegowy temat? Jakie są Wasze biegowe cele? Ja myślę o wrześniowym maratonie, przygotowuję się cały czas, trochę obawiam się pogody, w dużym upale pewnie nie wystartuję.
Pozdrawiam,
Daria
Miałam sporo pytań o moje początki biegania szczególnie po pierwszym maratonie. Po dwóch latach regularnego biegania udało mi się ukończyć królewski dystans, chociaż kiedy zaczynałam biegać nawet o tym nie marzyłam.
Ten rok jest u mnie szczególnie biegowy, ukończyłam już kilka biegów, w tym pierwszy maraton który był ogromnym przeżyciem. Szykują się kolejne biegi, które napędzają do trenowania i dają dużo radości. Mimo wszystko ciągle najbardziej lubię spokoje bieganie dla przyjemności w lesie, czy na innych ścieżkach. Lubię długie weekendowe wybiegania, chociaż nie zawsze jest lekko, zwłaszcza teraz latem kiedy przy wyższych temperaturach biega się bardzo ciężko.
Na pierwszy bieg wyszłam wiosną 2014, wcześniej miałam kilka podejść do biegania, ale wygrywały zajęcia fitness, na które chodziłam bardzo często. Zdziwiłam się, bo moja forma była całkiem dobra i mogłam bez problemu przebiec dłuższy odcinek, nie pamiętam dokładnie, ale było około 20 minut i jakieś 3 km. Nie mierzyłam dystansu, ale biegałam na wałach i pamiętam do którego momentu dobiegłam, potem wróciłam ten dystans do domu szybkim marszem. Powtarzałam to 2-3 razy w tygodniu. Z czasem powoli wydłużałam dystans i na wakacjach udało mi się przebiec po raz pierwszy 10 km, co było moim pierwszym celem. Spodobało mi się to i zaczęłam traktować bieganie poważniej.
Zaczęłam bardzo intuicyjnie, nie czytałam wiele o bieganiu, na książki, blogi o bieganiu i gazety przyszedł czas później. Dystans sprawdzałam bardzo orientacyjnie na Google maps, bo nie lubiłam biegać z telefonem. We wrześniu zapisałam się na pierwszy bieg uliczny na 10 km, żeby zobaczyć jak to wygląda. Moim celem było dotarcie do mety, możliwie nie jako ostatnia i to się udało:) W listopadzie zapisałam się jeszcze na bieg niepodległości, a potem udało mi się biegać całą zimę regularnie. Miałam co do tego duże obawy, ale zima nie była sroga i w zasadzie nie było się czego bać.
Apatyt rośnie w miarę biegania i po pierwszych dyszkach przyszła ochota na półmaraton. Wybrałam Nocny Półmaraton we Wrocławiu i przebiegałam go w 2015 roku. Przed biegiem miałam trochę obaw, bo przed startem mój najdłuższy dystans to było 17 km. Na półmaratonie biegłam wolno, dla zabawy, chciałam zobaczyć czy długie dystanse w ogóle są dla mnie. Bardzo dobrze go wspominam, miałam czas około 2:08, biegło mi się bardzo przyjemnie. Radość była ogromna, bo nie sądziłam, że kiedyś pokonam taką odległość.
Po półmaratonie nie planowałam kolejnych startów, w listopadzie zapisałam się na bieg Niepodległości i po nim zaczęłam myśleć o maratonie. Początkowo zakładałam jesień, następnego roku, ale sprawdzając kalendarz biegowy zdecydowałam się na bieg na wiosnę w Krakowie. Zapisałam się na maraton dokładnie 15 listopada, pół roku przed startem. Kolejnego dnia skręciłam kostkę i przez miesiąc nie mogłam biegać. Mimo to szybko się "pozbierałam" i od stycznia ruszyłam w porządnymi przygotowaniami i długimi wybieganiami co tydzień. Długie biegi przypadały u mnie w niedzielę i było to 20-25 km.
W marcu biegłam 10 km Wroactive i mocno zdziwiła mnie moja forma, ukończyłam bieg z czasem 47:30, do tej pory na 10 km, mój najlepszy czas był o 5 minut dłuższy. Biegłam szybko cały bieg, pierwszy raz na 100%. Poprawiałam wynik głównie w oparciu do długie wybiegania, bo zimą nie robiłam treningów interwałowych, tylko spokojnie biegałam.
W czasie przygotowań do maratonu biegałam 3-4 razy w tygodniu, założyłam sobie tygodniowy dystans 45-50 km i się tego trzymałam. Czasem było trochę mniej kilometrów, czasem więcej. Po drodze zdarzyło się też przeziębienie i tydzień bez aktywności. Poza tym nie opuszczałam treningów, byłam sumienna i systematyczna. Maraton mocno mnie motywował, wiedziałam że do takiego wyzwania muszę się dobrze przygotować:)
W lutym przebiegłam 30 km po raz pierwszy i był to najdłuższy dystans jaki zrobiłam przed maratonem. Dało mi to wiarę, w to że maraton jest dla mnie osiągalny.
Jeśli zaglądacie na bloga, albo mój instagram wiecie, że 15 maja 2016 ukończyłam Cracovia Maraton z czasem 4:15:21 co było dla mnie ogromna radością. Mimo, że momentami walczyłam z wiatrem, nie miałam chwil zwątpienia na maratonie. Biegłam cały czas, chociaż końcówka była męcząca. Dałam radę przybiec w lepszym czasie niż zakładałam. Nie nastawałam się na konkretną strefę czasową, przed biegiem zaznaczyłam ją raczej orientacyjnie. W głowie zostałam radość, satysfakcja i ogromna ochota no kolejny maraton. Przebiegnięcie 42,195 km to bardzo cenne doświadczenie, cieszę się że do pierwszego maratonu dobrze się przygotowałam i przebiegłam tą odległość z przyjemnością bez kryzysu.
Jak widać maraton nie jest tak odległy jak się początkowo wydaje, ale na początku biegania wydawało mi się to szaleństwem.. Dobrze jest zacząć spokojnie, bez wielkich celów, patrze na swoje wyniki i staram się je poprawić. Nie porównuję się z innymi, bo to nie ma sensu. Każdy ma inne cele, inne ciało i możliwości. Są dni kiedy bez problemu biegnę z tempie 5:20 na minutę, a czasem mam problem żeby biec 6:00, zdarza się też wolniejsze tempo, kiedy czuję że moje ciało jest zmęczone. Cały czas biegam dla przyjemności, wyniki są coraz lepsze, ale podium nie jest moim celem. Biegam dla siebie, testuję nowe treningi, sporo czytam i dowiaduję się od bardziej doświadczonych osób. To dla mnie dodatkowo motywacja.
Jeśli zaczynacie myślcie o systematycznych biegach i nie przejmujcie się wolnym tempem. Lepszy czas to kwestia czasu. Bieganie ma być przyjemnością:)
Zdarzają mi się słabsze dni, albo tygodnie kiedy pobiegnę tylko dwa razy, nie ma w tym nic złego. Czasem organizm potrzebuje odpoczynku. Nie odpuszczam, bo mi się nie chce, ale kiedy czuję że potrzebuję przerwy, nie zdarza się to często, ale raz na kilka tygodni dzień przerwy nie zrujnuje formy. Cały czas bieganie jest dla mnie przyjemnością dlatego nie mam problemu, że wstać o 4 rano żeby zdążyć przed upałem.
To w skrócie moja biegowa historia, jeśli macie pytania zostawiajcie je w komentarzach. Chcecie żebym jeszcze poruszyła jakiś biegowy temat? Jakie są Wasze biegowe cele? Ja myślę o wrześniowym maratonie, przygotowuję się cały czas, trochę obawiam się pogody, w dużym upale pewnie nie wystartuję.
Pozdrawiam,
Daria
wow, ile się tych medali nazbierało :D Gratuluję kochana;) Ja sobie dziś trochę pobiegałam po lesie, ale 500m i ledwo żyję :D
OdpowiedzUsuńWszystko jest kwestią czasu:)
UsuńGratulacje! Ja miałam biec swoją pierwszą piątkę w tę niedzielę, ale ostatnio mało trenowałam a kilka dni temu się rozchorowałam i z niedzieli raczej nici :(
OdpowiedzUsuńJeszcze na pewno będzie okazja, biegów nie brakuje:) Wracaj do zdrowia!
UsuńNaprawdę świetne osiągnięcia ;) Mam nadzieję, że napiszesz o tym jak radzisz sobie z bólami. Męczyłam Cię już na Instagramie bo moja pachwina doprowadzała mnie do szału przy pierwszych dłuższych biegach, ale dopiero pół maraton pokazał mi co to są bóle kolan. Gdyby nie silna motywacja- pewnie bym nie przebiegła. Ale chyba to jest najfajniejsze w bieganiu. Myślisz, że nie możesz, ale jednak ciało może więcej niż się wydaje. Życzę dalszych sukcesów ;* immervegan
OdpowiedzUsuńDziękuję! Na ból mogę polecić jedynie odpoczynek i zimne okłady. Jak boli lepiej się zatrzymać i odpuścić i jeśli nie przejdzie sprawdzić co to jest. Przezwyciężanie bólu na siłę może mieć złe konsekwencje. Mam trzaskające biodro, ale teraz jakoś go nie odczuwam zbyt często,kolana kiedyś mnie trochę bolały, przed maratonem kiedy więcej biegałam, skrócenie tygodniowego dystansu pomogło:) Najlepiej też biegać po miękkim podłożu, wtedy stawy są o wiele mniej obciążane.
UsuńOjejku Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńJa szczerze , przebiegnę 2 metry i już się męcze :) :)
pozdrawiam
http://mylifeiswonderful9.blogspot.com
Dziękuję:)
UsuńGratulacje! :D muszę zacząć biegać, ale szybko się męczę :(
OdpowiedzUsuńBieganie sprawia, że jestem lepszym człowiekiem :))
OdpowiedzUsuńKiedyś bym nie uwierzyła, w to że będę tak czuć. Mój cel to ciągle 15 km.
A Tobie gratuluję pięknej biegowej ścieżki, dodajesz mi skrzydeł! :) :*
Trzymam kciuki za Twoją 15! Dziękuję za miłe słowa Kochana:)
UsuńAch moja motywacja i inspiracja! Dla mnie najwieksza motywacja sa zawody - tak jak ty nigdy nie chce byc ostatnia (chociaz nic sie nie stanie jak bede to jednak moja ambicja na to nie pozwala ;) ). No i motywuje mnie cotygodniowy parkrun - on mi duzo dal, bo przebieglam na nim 5k bez zatrzymywania i wtedy wiedzialam ze i z 10k sobie poradze. :) No i czekam teraz na Bieg 3 Kopcow! :) Damy rade! X
OdpowiedzUsuńSuper, że pobiegniemy razem:)
UsuńTeż w pierwszej kolejności w bieganiu stawiam na przyjemność;) Dopiero później na bicie rekordów itd. Chociaż chciałabym mieć więcej czasu na bieganie niż mam, niestety jestem koszmarnym śpiochem rano, a wieczorem siedzę do nocy (tak jak teraz) hehhe. Za to niedzielny bieg rano uwielbiam, bo mam wtedy najwięcej czasu i nic mnie nie ogranicza:)
OdpowiedzUsuńo wow, gratulacje! w sumie jak patrzysz na te medale z czasem, oraz na ich liczbę to pewnie rozpiera Cię duma, fajnie :), życzę dalszych sukcesów w bieganiu :) czy po tylu biegach czujesz że twoja kondycja zdrowotna organizmu polepszyła się?
OdpowiedzUsuń