Cześć!
W mojej pielęgnacji jest wiele stałych kosmetyków, a jesienią i zimą nie może zabraknąć kremów z bogatym składem i dobrego serum olejowego.
Do dłuższego czasu do demakijażu stosuję olejek z resibo. Dobrze się sprawdza i na razie nie szukam zamiennika. Podobnie jak żel z Zielonego Labolatorium, kupiłam niedawno kolejne opakowanie. Nowością jest tonik ziołowy, polskiej marki Jan Barba, stosuję go od kilku tygodni i bardzo lubię. Ma świetny skład, kiedy go skończę napisze o nim więcej.
Krem do twarzy to podstawa. Na noc najczęściej używam kremu ILUA- Lady in red. Jest treściwy i dobrze nawilża skórę. Rano skóra jest nawilżona i wypoczęta.
Na dzień mam obecnie dwa kremy, które bardzo lubię, jeszcze nie wiem który bardziej. Lekki krem Rejoice z Antipodes ma świetny skład i bardzo szybko się wchłania. Dobrze sprawdza się pod makijaż. Stosuję do zdecydowanie częściej niż ten z Phenome. O tym drugim napiszę więcej wkrótce. Czuję, że w częstszym stosowaniem warto zaczekać na większe mrozy.
Bardzo lubię maseczki i teraz kiedy mam czas nakładam je nawet codziennie. Lubię nawilżającą maskę ogórkową marki 100% Pure. Jest lekka i bardzo wydajna, duża tuba na pewno wystarczy mi na długo.
Podobnie jak maska oczyszczająca Sukin z jarmużem, spiruliną i pietruszką. Jest bardzo gęsta, treściwa i wydajna. Nakładam ją raz w tygodniu i widzę efekt czystej skóry kiedy ją zmywam. Gotowe maski sprawiają, że w ciągu tygodnia nakładam je częściej, a w weekendy mam czas na rozrabianie alg i glinek.
Zbawienne działanie na moją skórę ma tonik z kwasem migdałowym marki Norel. Kiedy moja skóra nie wygląda najlepiej, nakładam go na noc i rano i razu widzę działanie. Stosuję go kilka razy w tygodniu, czasem robię sobie kilkudniową kurację, a po niej tygodniową przerwę. Skóra jest po nim rozjaśniona, oczyszczona, promienna. Cieszę się, że go kupiłam. Na pewno uzupełnię zapas kiedy się skończy.
Serum olejowe to mój absolutny must have:) Serum wygładzające z resibo świetnie nadaje się do szybkiego porannego masażu twarzy. Skóra jest po nim delikatnie napięta i dobrze nawilżona. Mam już kolejne opakowanie i jestem z niego bardzo zadowolona.
Olejek z Phenome także dobrze nawilża skórę. Po nałożeniu jest przyjemnie miękka i gładka, a podrażnienia są łagodzone. Twarz wygląda dzięki niemu zdrowo i promiennie. Stosuję go krótko, ale widzę że warto zaczekać z nim na niższe temperatury. Może nawet nie będę potrzebowała kremu na dzień z tym olejkiem:)
Czas na kilka ekstra kosmetyków do pielęgnacji. Glinka brązowa bardzo dobrze się u mnie sprawdza. Nakładam ją na twarz raz w tygodniu i widzę oczyszczające działanie.
Do oczyszczania skóry i demakijażu lubię używać gąbki konjac, albo naturalnej gąbki. Obie przyjemnie masują i dają uczucie lepszego oczyszczenia skóry.
W razie potrzeby w lodówce trzymam płatki pod oczy 100% pure. Stosuję od czasu do czasu, kiedy mam czas na domowe spa, albo kiedy budzę się z opuchniętymi oczami. Na szczęście nie mam często tego problemu:)
Przyplątała się też maska do włosów. Nie robię oddzielnych postów dotyczących pielęgnacji włosów, bo mam tylko szampon Alterry i odżywkę JMO. Teraz skusiłam się na maskę z Sylveco. Użyłam jej kilka razy i jestem zadowolona, bo nie obciąża moich przetłuszczających się włosów. Włosy są po niej bardzo miękkie, gładkie i nie plączą się. Są odżywione i ładnie wyglądają.
Znacie te kosmetyki? Co o nich myślicie? Chętnie poznam Wasze sprawdzone kosmetyki:)
Pozdrawiam,
Daria
Zdrowe odżywianie
▼
wtorek, 29 listopada 2016
niedziela, 27 listopada 2016
Last week #64
Cześć!
Niedawno przyszła do mnie paczka od Dr Pelc pełna zdrowego jedzenia. Znalazłam w niej płatki, orzechy, super foods, olej kokosowy, pastę w orzeszków ziemnych i wiele innych rzeczy:) Pewnie wystarczy nam zapasów na całą zimę i codzienne zdrowe śniadania. Mam w planie kilka ciekawych połączeń, na pewno niebawem pojawią się pomysły na śniadania. Lubię owsianki i jaglanki, ale zdecydowanie muszą się często zmieniać, nie lubię ciągle jeść tego samego.
Świece soyoosh umilają mi długie wieczory. To mała Polska marka produkująca świece sojowe z naturalnymi olejkami eterycznymi, robione ręcznie w domowym studio w Warszawie. Powstają z poszukiwania małych i dużych przyjemności, relaksu i chwili dla siebie, tęsknoty za naturą. Taki opis do mnie przemawia.
Mam dwie świece jedną o zapachu Bourbon Rose, o przyjemnym różanym zapachu i Golden Hour o ciepłym ziołowym aromacie. Świece długo się palą i nie pachną zbyt intensywnie. Dają przyjemny, delikatny zapach. Bardzo je polubiłam:) Lubicie naturalne świece?
We Wrocławiu jest już kilka sklepów Helfy z naturalnymi kosmetykami i zdrową żywnością. W tym tygodniu otwiera się kolejny, na pewno zaglądnę. Sprawdźcie jakie atrakcje czekają w dniach otwarcia- KLIK :)
Serial którym się zachwycam:) Pewnie dlatego, że lubię rodzinę Królewską i kostiumowe produkcje. Nie ma w nim wiele akcji, ale nawet znając historię Królowej można dowiedzieć się czegoś nowego. A Wy jakie seriale polecacie?
Kolejna premiera mojego męża, każda kolejna sztuka jest coraz lepsza. Ta podobno jest najlepsza ze wszystkich, cieszą mnie takie opinie:)
Niedawno przyszła do mnie paczka od Dr Pelc pełna zdrowego jedzenia. Znalazłam w niej płatki, orzechy, super foods, olej kokosowy, pastę w orzeszków ziemnych i wiele innych rzeczy:) Pewnie wystarczy nam zapasów na całą zimę i codzienne zdrowe śniadania. Mam w planie kilka ciekawych połączeń, na pewno niebawem pojawią się pomysły na śniadania. Lubię owsianki i jaglanki, ale zdecydowanie muszą się często zmieniać, nie lubię ciągle jeść tego samego.
Świece soyoosh umilają mi długie wieczory. To mała Polska marka produkująca świece sojowe z naturalnymi olejkami eterycznymi, robione ręcznie w domowym studio w Warszawie. Powstają z poszukiwania małych i dużych przyjemności, relaksu i chwili dla siebie, tęsknoty za naturą. Taki opis do mnie przemawia.
Mam dwie świece jedną o zapachu Bourbon Rose, o przyjemnym różanym zapachu i Golden Hour o ciepłym ziołowym aromacie. Świece długo się palą i nie pachną zbyt intensywnie. Dają przyjemny, delikatny zapach. Bardzo je polubiłam:) Lubicie naturalne świece?
We Wrocławiu jest już kilka sklepów Helfy z naturalnymi kosmetykami i zdrową żywnością. W tym tygodniu otwiera się kolejny, na pewno zaglądnę. Sprawdźcie jakie atrakcje czekają w dniach otwarcia- KLIK :)
Serial którym się zachwycam:) Pewnie dlatego, że lubię rodzinę Królewską i kostiumowe produkcje. Nie ma w nim wiele akcji, ale nawet znając historię Królowej można dowiedzieć się czegoś nowego. A Wy jakie seriale polecacie?
Kolejna premiera mojego męża, każda kolejna sztuka jest coraz lepsza. Ta podobno jest najlepsza ze wszystkich, cieszą mnie takie opinie:)
Linki do plecenia:)
Udanego tygodnia!
Daria
piątek, 25 listopada 2016
Spotkanie blogerek z Zabrzu
Cześć!
12 listopada spotkałam się w Zabrzu z kilkoma blogującymi dziewczynami:) Nie za często biorę udziału w takich wydarzeniach, ale tym razem wiedziałam że spotkam się z Czarszką, dlatego chętnie pojechałam. Nie miałam daleko, świetnie spędziłam czas i poznałam świetne dziewczyny:)
Blogosfera jest bardzo ciekawa, ale spotykanie się na żywo wiąże się ze znacznie przyjemniejszymi emocjami. Zwłaszcza kiedy przy okazji można spotkać osoby z podobnymi zainteresowaniami. Wymiana spostrzeżeń jest bardzo cenna:)
Dodatkowo powiększa się grono znajomych blogerów, od których wiele można się dowiedzieć. Można przeanalizować różne propozycje od marek i omówić strategię działania:) Omówiłyśmy też sporo spraw od strony technicznej, kilka rzeczy zapisałam i będę powoli wdrażać, pewnie nawet zdecyduję się na jakiś drobny sprzęt.
Każda z nas ma swoich odbiorców, a wzajemne polecanie się może pomóc komuś odkryć nowe ciekawe blogi. Na spotkaniu spotkałam kilka dziewczyn:
12 listopada spotkałam się w Zabrzu z kilkoma blogującymi dziewczynami:) Nie za często biorę udziału w takich wydarzeniach, ale tym razem wiedziałam że spotkam się z Czarszką, dlatego chętnie pojechałam. Nie miałam daleko, świetnie spędziłam czas i poznałam świetne dziewczyny:)
Blogosfera jest bardzo ciekawa, ale spotykanie się na żywo wiąże się ze znacznie przyjemniejszymi emocjami. Zwłaszcza kiedy przy okazji można spotkać osoby z podobnymi zainteresowaniami. Wymiana spostrzeżeń jest bardzo cenna:)
Dodatkowo powiększa się grono znajomych blogerów, od których wiele można się dowiedzieć. Można przeanalizować różne propozycje od marek i omówić strategię działania:) Omówiłyśmy też sporo spraw od strony technicznej, kilka rzeczy zapisałam i będę powoli wdrażać, pewnie nawet zdecyduję się na jakiś drobny sprzęt.
Każda z nas ma swoich odbiorców, a wzajemne polecanie się może pomóc komuś odkryć nowe ciekawe blogi. Na spotkaniu spotkałam kilka dziewczyn:
Klaudia, Ada, Aga, Iza, Karolina, Czarszka, Angel, Pati
Rekomendacji dobrych kosmetyków nigdy za wiele, dobrze widzieć do kogo zajrzeć po szczere recenzje. Dziewczyny poruszają wiele ciekawych tematów, nie tylko kosmetycznych.
Prezenty od marek kosmetycznych były miłym dodatkiem do spotkania, a nie kluczowym punktem. Kilka marek szczególnie mnie ucieszyło, miałam ochotę wypróbować ich produkty od dawna. Ucieszyło mnie, że zdecydowana większość kosmetyków jest naturalna i wegańska:)
Helfy | Skin79 | Norel | Singashop | Hagi | Bioeko drogeria | Missha | Indigo | The Secret Soap Store
Mam pozytywne wrażenia po tym spotkaniu i liczę na powtórkę. Mamy już wstępne plany:)
Pozdrawiam,
Daria
Pozdrawiam,
Daria
wtorek, 22 listopada 2016
ILUA- Lady in red, krem który leczy skórę
Cześć!
Markę ILUA odkryłam kilka miesięcy temu, kiedy miałam okazję uczestniczyć w prezentacji kosmetyków i zabiegach z ich wykorzystaniem. Od tego czasu prawie codziennie stosuję krem do twarzy tej marki.
ILUA to wyjątkowa warka, właściciele produkują kosmetyki w niewielkich partiach, także na specjalne zamówienie. To produkty bez zbędnej chemii, bez kompromisów i bez reklamy. Trzeba interesować się świeżymi kosmetykami, żeby odkryć te produkty.
Lady in red to według opisu przeciwzmarszczkowy krem na noc. Zawiera połączenie składników o silnym działaniu pochodzących z komórek macierzystych wąkroty azjatyckiej i nowozelandzkiej paproci drzewiastej skumulowanych w mamaku vital essence czyni z naszego kosmetyku idealny krem przeciwstarzeniowy, regenerujący i przeciwzmarszczkowy.
Główne składniki to:
Mało która marka pakuje kosmetyki tak pięknie. Krem jest zapakowany w ładny kartonik z logo ILUA, w kopercie znajduje się opis kremu, z datą produkcji i przydatności do użycia. Kosmetyki świeże po otworzeniu należy przechowywać w lodówce i wykorzystać w ciągu 2,5 miesiąca. Krem najlepiej nabierać załączoną szpatułką, dzięki temu zachowa świeżość na dłużej.
W kremie znajdziemy wysokiej jakości składniki sprowadzane z całego świata. Esencjonalne ekstrakty z wanilii i granatu, ekskluzywny olej z opuncji figowej i patagońskiej róży mają zbawienny wpływ na skórę.
Wszystkie kosmetyki marki zamknięte są z słoiczkach ze szkła MIRON GLASS, które chroni przed krem przed czynnikami zewnętrznymi. Ciemnofioletowe szkło Miron działa jak naturalny filtr, który pozwala przenikać tylko życiodajnemu promieniowaniu poprawiając jakość i trwałość produktów. W ciągu ostatnich kilku lat został przeprowadzony szereg badań potwierdzających działanie ochronne ciemnofioletowego szkła Miron, więcej o nich znajdziecie tutaj- KLIK.
Marka stawia na nowoczesne składniki i opakowania. Do tego pięknie pakowane i personalizowanie kosmetyki robią wrażenie.
Jak sprawdził się krem?
Krem ma naturalny różowy kolor i przyjemny malinowy zapach. Jak na krem strwożony z bogatych składników i wielu olejów jest bardzo lekki. Bardzo dobrze się wchłania, a do pokrycia twarzy i dekoltu potrzeba odrobinę kremu. Właścicielka opowiadając o nim zapewniała, że jest bardzo wydajny, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Krem działa na moją skórę jak maść regenerująca. Jeśli coś się na niej pojawia- przesuszenie, wysypka, wypryski, w ciągu kilku dni krem koi i leczy skórę.
Krem nawilża, pielęgnuje, wygładza i uelastycznia skórę. Goi stany zapalne i zapobiega ich powstawaniu. Krem stosuję także na okolicę pod oczami. Otworzyłam go od początku września, a niedawno przekroczyłam połowę opakowania. Trzymam krem w lodówce, ale obawiałam się, że nie zdążę go wykorzystać i po 2,5 miesiąca będę musiała wyrzucić połowę opakowania. Na szczęście nic się z nim ni stało. Przechowuję krem w lodówce i nabieram szpatułką. Jestem pewna, ze wystarczy mi na kolejny miesiąc, a może jeszcze dłużej. Wysoka cena- 220 zł z taką wydajnością nie jest tak dużym problemem. Zdarzało mi się, już trafiać na kremy, które wystarczały i na miesiąc, a nie były tanie. Nie wiem czy miałam wcześniej krem, który wystarczył mi na 4 miesiące, chyba tylko Madara może z nim konkurować:)
Krem stosuję prawie każdego dnia, czasem robię przerwę żeby zastosować inne nocne kuracje. Bardzo go polubiłam i polecam. Miałam okazję spróbować na skórze innych kosmetyków marki i wiem, że są godne uwagi. Na pewno będę śledzić ich rozwój i pewnie za jakiś czas na coś się skuszę.
Lubicie świeże kosmetyki? Co o nich myślicie? Nie ma ich u nas wiele, ale widać, że zainteresowanie wzrasta. Słyszałyście wcześniej o marce ILUA?
Pozdrawiam,
Daria
Markę ILUA odkryłam kilka miesięcy temu, kiedy miałam okazję uczestniczyć w prezentacji kosmetyków i zabiegach z ich wykorzystaniem. Od tego czasu prawie codziennie stosuję krem do twarzy tej marki.
ILUA to wyjątkowa warka, właściciele produkują kosmetyki w niewielkich partiach, także na specjalne zamówienie. To produkty bez zbędnej chemii, bez kompromisów i bez reklamy. Trzeba interesować się świeżymi kosmetykami, żeby odkryć te produkty.
Lady in red to według opisu przeciwzmarszczkowy krem na noc. Zawiera połączenie składników o silnym działaniu pochodzących z komórek macierzystych wąkroty azjatyckiej i nowozelandzkiej paproci drzewiastej skumulowanych w mamaku vital essence czyni z naszego kosmetyku idealny krem przeciwstarzeniowy, regenerujący i przeciwzmarszczkowy.
Główne składniki to:
mamaku vital essence - pozyskiwany z ogromnej wielkiej paproci pochodzącej z Nowej Zelandii. Jego unikalna kompozycja stymuluje proces odnowy komórkowej i wzmacnia matrycę skóry wspierając syntezę białek strukturalnych dla rewitalizacji skóry. Pomaga odzyskać młodzieńczy wygląd dojrzałej skórze.
komórki macierzyste Centella - z pączków kwiatowych wąkroty azjatyckiej, magicznej rośliny zajmującej ważną pozycję w Ajurwedzie, starożytnej medycynie indyjskiej. zawarte w komórkach macierzystych fenylopropanoidy zmniejszają aktywność hialuronidazy chroniąc kwas hialuronowy przed zniszczeniem poprawiając zdolność skóry do regeneracji.
olej z opuncji figowej - olej z opuncji figowej- naturalny botoks, olej z tej kolczastej rośliny opisywany jest jako pogromca zmarszczek i objawienie w kosmetyce przeciw starzeniu się skóry.
ekstrakt z wanilii płaskolistnej otrzymywany na drodze ekstrakcji CO2 w stanie nadkrytycznym to źródło polifenoli działających silnie antyoksydacyjnie, antyrodnikowo i przeciwzapalnie.
Ekstrakt CO2 z granatu - nawilża i odżywia, poprawia koloryt skóry, łagodzi i sprzyja gojeniu drobnych uszkodzeń skóry, to również naturalny filtr przeciwsłoneczny. Dzięki wysokiej zawartości kwasu punikowego stymuluje odnowę komórkową w naskórku.
olej z róży mosqueta - zwany skarbem Patagonii stymuluje tworzenie nowych komórek skóry i wzmaga zdolności regeneracyjne tkanki skórnej poprzez przyspieszenie różnicowania keratynocytów.
Ceramidy malinowe - wpływają korzystnie na barierę ochronną skóry, poprawiają kohezję komórek, stymulują syntezę naturalnych ceramidów, poprawiają nawilżenie skóry oraz uszczelniają barierę naskórka, dzięki czemu chronią skórę przed podrażnieniami.
INCI:
Aria świergotka przed świtem,
Aqua, Opuntia ficus-indica (Prickly Pear) Seed Oil, Rosa Moschata (Musk Rose) Seed Oil, Rubus Idaeus (Raspberry) Seed Oil, Isostearyl Isostearate, Lauryl Olivate, Salix Alba (Willow) Bark Extract, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Olivate, Mangifera indica butter, Shorea Stenoptera (Illipe) Seed Butter, Sorbitan Olivate, Glyceryl Stearate, Raspberry seed oil/ Palm oil aminopropanediol esters, Sorbitan Oleate, Glycerin, Cyathea medullaris leaf extract, Panthenol, Lithospermum Erythrorhizon Root Extract, Punica Granatum (Pomegranate) Seed CO2 Extract, Vanilla Planifolia CO2 Extract, Centella Asiatica meristem cell culture, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Sodium Polygamma- Glutamate Xanthan gum, Rubus Ideus (Raspberry) Fruit Extract, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Rubus Fruticosus (Blackberry) Fruit Extract, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract
Aqua, Opuntia ficus-indica (Prickly Pear) Seed Oil, Rosa Moschata (Musk Rose) Seed Oil, Rubus Idaeus (Raspberry) Seed Oil, Isostearyl Isostearate, Lauryl Olivate, Salix Alba (Willow) Bark Extract, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Olivate, Mangifera indica butter, Shorea Stenoptera (Illipe) Seed Butter, Sorbitan Olivate, Glyceryl Stearate, Raspberry seed oil/ Palm oil aminopropanediol esters, Sorbitan Oleate, Glycerin, Cyathea medullaris leaf extract, Panthenol, Lithospermum Erythrorhizon Root Extract, Punica Granatum (Pomegranate) Seed CO2 Extract, Vanilla Planifolia CO2 Extract, Centella Asiatica meristem cell culture, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Sodium Polygamma- Glutamate Xanthan gum, Rubus Ideus (Raspberry) Fruit Extract, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Rubus Fruticosus (Blackberry) Fruit Extract, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract
Mało która marka pakuje kosmetyki tak pięknie. Krem jest zapakowany w ładny kartonik z logo ILUA, w kopercie znajduje się opis kremu, z datą produkcji i przydatności do użycia. Kosmetyki świeże po otworzeniu należy przechowywać w lodówce i wykorzystać w ciągu 2,5 miesiąca. Krem najlepiej nabierać załączoną szpatułką, dzięki temu zachowa świeżość na dłużej.
W kremie znajdziemy wysokiej jakości składniki sprowadzane z całego świata. Esencjonalne ekstrakty z wanilii i granatu, ekskluzywny olej z opuncji figowej i patagońskiej róży mają zbawienny wpływ na skórę.
Wszystkie kosmetyki marki zamknięte są z słoiczkach ze szkła MIRON GLASS, które chroni przed krem przed czynnikami zewnętrznymi. Ciemnofioletowe szkło Miron działa jak naturalny filtr, który pozwala przenikać tylko życiodajnemu promieniowaniu poprawiając jakość i trwałość produktów. W ciągu ostatnich kilku lat został przeprowadzony szereg badań potwierdzających działanie ochronne ciemnofioletowego szkła Miron, więcej o nich znajdziecie tutaj- KLIK.
Marka stawia na nowoczesne składniki i opakowania. Do tego pięknie pakowane i personalizowanie kosmetyki robią wrażenie.
Jak sprawdził się krem?
Krem ma naturalny różowy kolor i przyjemny malinowy zapach. Jak na krem strwożony z bogatych składników i wielu olejów jest bardzo lekki. Bardzo dobrze się wchłania, a do pokrycia twarzy i dekoltu potrzeba odrobinę kremu. Właścicielka opowiadając o nim zapewniała, że jest bardzo wydajny, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Krem działa na moją skórę jak maść regenerująca. Jeśli coś się na niej pojawia- przesuszenie, wysypka, wypryski, w ciągu kilku dni krem koi i leczy skórę.
Krem nawilża, pielęgnuje, wygładza i uelastycznia skórę. Goi stany zapalne i zapobiega ich powstawaniu. Krem stosuję także na okolicę pod oczami. Otworzyłam go od początku września, a niedawno przekroczyłam połowę opakowania. Trzymam krem w lodówce, ale obawiałam się, że nie zdążę go wykorzystać i po 2,5 miesiąca będę musiała wyrzucić połowę opakowania. Na szczęście nic się z nim ni stało. Przechowuję krem w lodówce i nabieram szpatułką. Jestem pewna, ze wystarczy mi na kolejny miesiąc, a może jeszcze dłużej. Wysoka cena- 220 zł z taką wydajnością nie jest tak dużym problemem. Zdarzało mi się, już trafiać na kremy, które wystarczały i na miesiąc, a nie były tanie. Nie wiem czy miałam wcześniej krem, który wystarczył mi na 4 miesiące, chyba tylko Madara może z nim konkurować:)
Krem stosuję prawie każdego dnia, czasem robię przerwę żeby zastosować inne nocne kuracje. Bardzo go polubiłam i polecam. Miałam okazję spróbować na skórze innych kosmetyków marki i wiem, że są godne uwagi. Na pewno będę śledzić ich rozwój i pewnie za jakiś czas na coś się skuszę.
Lubicie świeże kosmetyki? Co o nich myślicie? Nie ma ich u nas wiele, ale widać, że zainteresowanie wzrasta. Słyszałyście wcześniej o marce ILUA?
Pozdrawiam,
Daria
piątek, 18 listopada 2016
Wytwórnia mydła
Cześć!
Jako pierwszy wykończyłam mus do ciała, ma prosty skład i jest bardzo treściwy. To bardziej masło niż mus, głównym składnikiem jest masło shea. Na dalszych miejscach w składzie znajdziemy między innymi olej konopnego, macerat z fiołka trójbarwnego i czerwonej koniczyny. To składniki silnym działaniu regenerującym, odżywczym i nawilżającym.
Masło do rąk i stóp z tej tej samej serii na ratunek, to połączenie masła shea, masła kakaowego, wosków roślinnych, olejów. Ma przyjemny ziołowy zapach i bardzo dobrze odżywia suchą skórę dłoni i stóp. Używam go tylko na noc, bo zostawia na skórze warstwę ochronną, która potrzebuje więcej czasu żeby się wchłonąć. Na zimne miesiące to idealny kosmetyk do pielęgnacji dłoni. Masło jest zamknięte w 40 g pojemniku, jest bardzo wydajne. Stosuje je codziennie od około miesiąca i mam jeszcze ponad połowę opakowania.
Peeling cukrowy o zapachu werbena- cytryna bardzo przypadł mi do gustu. Lubię świeży zapach werbeny i często szukam go w kosmetykach. To peeling cukrowy, w którego składzie znajduje się też olej z pestek czereśni, olej winogronowy, olej makadamia, masło shea, nasiona truskawki, witamina E, olejek werbenowy i cytrynowy.
Peeling dobrze złuszcza skórę i zostawia ją nawilżoną, dodatkowa warstwa balsamu nie jest konieczna. Bardzo lubię ten kosmetyk i polecam jeśli preferujecie świeże zapachy. Cena za 250 g to 32 zł.
Mydło aloesowe odżywia i łagodzi podrażnienia skóry. Ma prosty i bardzo dobry skład, zawiera także olej ze słodkich migdałów, olejki z trawy cytrynowej o grapefruita.
Polubiłam je mam w planie kilka innych mydeł z wytwórni, szczególnie to z czarnuszką i migdałami.
Polubiłam wytwórnię mydła i będę śledzić ich produkty. Mam na razie duży zapas mydeł, ale do tych chętnie wrócę. Podobnie jak do mocno odżywczych maseł.
Znacie tą markę? Lubię wspierać małe rodzime firmy, zwłaszcza jeśli robią dobre kosmetyki:)
Pozdrawiam,
Daria
Wytwórnia mydła to mała manufaktura ręcznie wytwarzanych mydeł oraz kosmetyków.
Wszystkie produkty powstają z bogatych w substancje odżywcze olei, maseł, wosków, maceratów roślinnych i innych cudownych dla naszej skóry produktów.
Wszystkie kosmetyki są naturalne i jest w czym wybierać:) Przetestowałam kilka i chętnie podzielę się opinią.
Jako pierwszy wykończyłam mus do ciała, ma prosty skład i jest bardzo treściwy. To bardziej masło niż mus, głównym składnikiem jest masło shea. Na dalszych miejscach w składzie znajdziemy między innymi olej konopnego, macerat z fiołka trójbarwnego i czerwonej koniczyny. To składniki silnym działaniu regenerującym, odżywczym i nawilżającym.
Mus topi się w dłoniach i łatwo rozprowadza. Bardzo dobrze natłuszcza i nawilża skórę. Zarówno masło shea jak olej konopny dobrze sprawdzają się na mojej skórze. Kosmetyk pachnie olejem konopnym, nie ma w nim dodatku olejków eterycznych. Masła są dostępne w dwóch rozmiarach po 50 i 100 ml, oraz w kilku wersjach zapachowych.
Ingredients (INCI): Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butter, Cannabis Sativa Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Vitis Vinifera Oil, Trifolium Pratense Flower Extract, Viola Tricolor Extract
Masło do rąk i stóp z tej tej samej serii na ratunek, to połączenie masła shea, masła kakaowego, wosków roślinnych, olejów. Ma przyjemny ziołowy zapach i bardzo dobrze odżywia suchą skórę dłoni i stóp. Używam go tylko na noc, bo zostawia na skórze warstwę ochronną, która potrzebuje więcej czasu żeby się wchłonąć. Na zimne miesiące to idealny kosmetyk do pielęgnacji dłoni. Masło jest zamknięte w 40 g pojemniku, jest bardzo wydajne. Stosuje je codziennie od około miesiąca i mam jeszcze ponad połowę opakowania.
INCI: Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butter, Prunus Amygdalus Wax, Cannabis Sativa Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Vitis Vinifera Oil, Trifolium Pratense Flower Extract, Viola Tricolor Extract
Peeling cukrowy o zapachu werbena- cytryna bardzo przypadł mi do gustu. Lubię świeży zapach werbeny i często szukam go w kosmetykach. To peeling cukrowy, w którego składzie znajduje się też olej z pestek czereśni, olej winogronowy, olej makadamia, masło shea, nasiona truskawki, witamina E, olejek werbenowy i cytrynowy.
Peeling dobrze złuszcza skórę i zostawia ją nawilżoną, dodatkowa warstwa balsamu nie jest konieczna. Bardzo lubię ten kosmetyk i polecam jeśli preferujecie świeże zapachy. Cena za 250 g to 32 zł.
Mydło aloesowe odżywia i łagodzi podrażnienia skóry. Ma prosty i bardzo dobry skład, zawiera także olej ze słodkich migdałów, olejki z trawy cytrynowej o grapefruita.
Polubiłam je mam w planie kilka innych mydeł z wytwórni, szczególnie to z czarnuszką i migdałami.
INCI: Aqua, Sodium Cocoate, Sodium Olivate, Sodium Almondate, Aloe Barbadensis, Parfum, Cymbopogon Flexuosus Oil, Citral, Geraniol, Limonene, Buthylphenyl Methylpropional, Linalool
Takie atrakcje jak kula kąpielowa pojawiają się u mnie sporadycznie, ale długie wieczory sprzyjają kąpielom. Zapach lawendy jest dla mnie idealny:) W czasie rozpuszczania kula uwalnia odżywczy olej ze słodkich migdałów, który otula skórę. W czasie kąpieli skóra szybciej chłonie wszystkie składniki odżywcze.
INCI: Aqua, Sodium Cocoate, Sodium Olivate, Sodium Almondate, Aloe Barbadensis, Parfum, Cymbopogon Flexuosus Oil, Citral, Geraniol, Limonene, Buthylphenyl Methylpropional, Linalool
INCI: Sodium bicarbonate, Citric Acid, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Lavandula Angustifolia Oil, CI 51319
Polubiłam wytwórnię mydła i będę śledzić ich produkty. Mam na razie duży zapas mydeł, ale do tych chętnie wrócę. Podobnie jak do mocno odżywczych maseł.
Znacie tą markę? Lubię wspierać małe rodzime firmy, zwłaszcza jeśli robią dobre kosmetyki:)
Pozdrawiam,
Daria
wtorek, 15 listopada 2016
Wegański Izrael
Cześć!
Jest takie miejsce gdzie najpopularniejsze narodowe potrawy są wegańskie. Niemal przez cały rok można cieszyć się świeżymi warzywami i owocami, a na straganach można dostać zawrotu głowy od ilości przypraw. Cieszę się, że odkryłam Izrael i jego dobrodziejstwa. O daktylach już pisałam teraz czas na inne pyszności:)
Najbardziej cieszą owoce, które można zerwać z drzewa i zjeść od razu:) Owoce dojrzewające na słońcu zdecydowanie smakują najlepiej. Większość dobrze znałam, ale kilka owoców spróbowałam po raz pierwszy. U nas to egzotyka, a miejscowi dziwili się moim ciągłym zachwytom. Cieszyłam się jak dziecko widząc takie widoki!
Awokado zerwane z drzewa smakuje jeszcze lepiej. Pierwszy raz zjadłam gujawę i owoce marula. Bardzo smaczne! Podobnie jak soczysty granat:)
Na ulicach miast taki widok to norma, na każdym kroku można kupić świeżo wyciskany sok owocowy. Nie są drogie, a połączenia można komponować samodzielnie.
W takich warunkach zdrowe odżywianie jest o wiele łatwiejsze i przychodzi naturalnie. Nie widziałam na ulicach otyłych osób, a osoby jedzące mięso miały na talerzu przewagę kolorowych warzyw.
Vegan Friendly- takie hasło to norma w Izraelu. Bardzo łatwo zjeść tam wegetariańsko i wegańsko. Roślinne opcje w menu znajdują się niemal z każdej w restauracji. Począwszy od street food gdzie koniecznie trzeba spróbować falafelków podawanych w picie z hummusem, tahiną i dużą ilością świeżych warzyw.
Obowiązkowo trzeba też spróbować sabich czyli kanapki z chlebkiem pita z bakłażanem, ziemniakiem, warzywami i tahiną. Tradycyjnie w środku jest jeszcze jajko, ale bez problemu można zamówić wegańską opcję. Smakuje pysznie.
Pytania o wegańskie opcje nikogo nie dziwią, a dania są czytelnie oznaczone w menu. Oby w Polsce też nadeszły takie czasy:)
Tahina jest stosowana w Izrealu jak ketchup:) Nie jest jedzona tak jak u nas "na surowo". W domu używam jej prosto ze słoika, tam rozrabia się ją z wodą i przyprawami. To najlepszy sos do pieczonego bakłażana i kalafiora, które są tak codziennością. Tahinę bardzo lubię, ale tam smakowała o wiele lepiej:)
W Jerozolimie nasz couchsurfer, który był weganinem (!) polecił nam restaurację Nagila. To był dobry wybór, zjadłyśmy pyszną moussakę z bakłażanem i kaszą gryczaną oraz warzywa zapieczone w pysznym cieście, które będę się starała odtworzyć. Jadłam coś podobnego jeszcze w innym miejscu, tylko zawinięte jak rolada. Ciasto było bardzo cienkie i lekkie. Dajcie znać jeśli znacie przepis na podobne danie:)
W Tel Aviv zupełnie przypadkiem trafiłyśmy do miejsca "Hummus Danny". W środku byli sami miejscowi, co nas skusiło. Zjadłyśmy tam najlepszy hummus w życiu- klasyczny, z bobem i fasolowy. Pycha! Do tego dobra pita i najlepsze falafele z dużą ilością świeżej kolendry. Do tego sporo cebuli i ogórków. Ceny były bardzo dobre, jedzenie wyśmienite, na pewno tak wrócimy:)
Na targach ciężko było się na coś zdecydować. Zawsze chcę spróbować jak najwięcej nowych smaków. Poza daktylami przywiozłam też kilka gotowych mieszanek przypraw do ryżu. Już mi się kończą, kolejnym razem zrobię większy zapas, bo są warte spróbowania. Niektóre połączenia zaskakują, u nas nie widziałam takich mieszanek.
Poza zobaczeniem wspaniałych miejsc i poznaniem wielu osób, które mam nadzieję odwiedzą mnie w Polsce, to była też niezapomniana podróż kulinarna. Soczyste owoce, świeże daktyle, hummus...można by długo wymieniać. Na pewno jeszcze tam wrócę, polecam tamten kierunek jeśli szukacie miejsca na wakacje:) Październik i listopad to dobre miesiące, żeby się tam wybrać, temperatura jest idealna i nie ma wielkich upałów. Można polecieć tam w dwie strony nawet za 300 zł. Ja na pewno jeszcze skorzystam. Pokochałam Izrael całym sercem:) Uśmiecham się do pięknych wspomnień i cieszę się, że w lodówce mam jeszcze trochę Izraelskich daktyli.
Pozdrawiam,
Daria
Jest takie miejsce gdzie najpopularniejsze narodowe potrawy są wegańskie. Niemal przez cały rok można cieszyć się świeżymi warzywami i owocami, a na straganach można dostać zawrotu głowy od ilości przypraw. Cieszę się, że odkryłam Izrael i jego dobrodziejstwa. O daktylach już pisałam teraz czas na inne pyszności:)
Najbardziej cieszą owoce, które można zerwać z drzewa i zjeść od razu:) Owoce dojrzewające na słońcu zdecydowanie smakują najlepiej. Większość dobrze znałam, ale kilka owoców spróbowałam po raz pierwszy. U nas to egzotyka, a miejscowi dziwili się moim ciągłym zachwytom. Cieszyłam się jak dziecko widząc takie widoki!
Awokado zerwane z drzewa smakuje jeszcze lepiej. Pierwszy raz zjadłam gujawę i owoce marula. Bardzo smaczne! Podobnie jak soczysty granat:)
Na ulicach miast taki widok to norma, na każdym kroku można kupić świeżo wyciskany sok owocowy. Nie są drogie, a połączenia można komponować samodzielnie.
W takich warunkach zdrowe odżywianie jest o wiele łatwiejsze i przychodzi naturalnie. Nie widziałam na ulicach otyłych osób, a osoby jedzące mięso miały na talerzu przewagę kolorowych warzyw.
Vegan Friendly- takie hasło to norma w Izraelu. Bardzo łatwo zjeść tam wegetariańsko i wegańsko. Roślinne opcje w menu znajdują się niemal z każdej w restauracji. Począwszy od street food gdzie koniecznie trzeba spróbować falafelków podawanych w picie z hummusem, tahiną i dużą ilością świeżych warzyw.
Obowiązkowo trzeba też spróbować sabich czyli kanapki z chlebkiem pita z bakłażanem, ziemniakiem, warzywami i tahiną. Tradycyjnie w środku jest jeszcze jajko, ale bez problemu można zamówić wegańską opcję. Smakuje pysznie.
Pytania o wegańskie opcje nikogo nie dziwią, a dania są czytelnie oznaczone w menu. Oby w Polsce też nadeszły takie czasy:)
Tahina jest stosowana w Izrealu jak ketchup:) Nie jest jedzona tak jak u nas "na surowo". W domu używam jej prosto ze słoika, tam rozrabia się ją z wodą i przyprawami. To najlepszy sos do pieczonego bakłażana i kalafiora, które są tak codziennością. Tahinę bardzo lubię, ale tam smakowała o wiele lepiej:)
W Jerozolimie nasz couchsurfer, który był weganinem (!) polecił nam restaurację Nagila. To był dobry wybór, zjadłyśmy pyszną moussakę z bakłażanem i kaszą gryczaną oraz warzywa zapieczone w pysznym cieście, które będę się starała odtworzyć. Jadłam coś podobnego jeszcze w innym miejscu, tylko zawinięte jak rolada. Ciasto było bardzo cienkie i lekkie. Dajcie znać jeśli znacie przepis na podobne danie:)
W Tel Aviv zupełnie przypadkiem trafiłyśmy do miejsca "Hummus Danny". W środku byli sami miejscowi, co nas skusiło. Zjadłyśmy tam najlepszy hummus w życiu- klasyczny, z bobem i fasolowy. Pycha! Do tego dobra pita i najlepsze falafele z dużą ilością świeżej kolendry. Do tego sporo cebuli i ogórków. Ceny były bardzo dobre, jedzenie wyśmienite, na pewno tak wrócimy:)
Na targach ciężko było się na coś zdecydować. Zawsze chcę spróbować jak najwięcej nowych smaków. Poza daktylami przywiozłam też kilka gotowych mieszanek przypraw do ryżu. Już mi się kończą, kolejnym razem zrobię większy zapas, bo są warte spróbowania. Niektóre połączenia zaskakują, u nas nie widziałam takich mieszanek.
Poza zobaczeniem wspaniałych miejsc i poznaniem wielu osób, które mam nadzieję odwiedzą mnie w Polsce, to była też niezapomniana podróż kulinarna. Soczyste owoce, świeże daktyle, hummus...można by długo wymieniać. Na pewno jeszcze tam wrócę, polecam tamten kierunek jeśli szukacie miejsca na wakacje:) Październik i listopad to dobre miesiące, żeby się tam wybrać, temperatura jest idealna i nie ma wielkich upałów. Można polecieć tam w dwie strony nawet za 300 zł. Ja na pewno jeszcze skorzystam. Pokochałam Izrael całym sercem:) Uśmiecham się do pięknych wspomnień i cieszę się, że w lodówce mam jeszcze trochę Izraelskich daktyli.
Pozdrawiam,
Daria
niedziela, 13 listopada 2016
Last week #63
Cześć!
Dawno nie było tego posta, teraz powinien już pojawiać się co tydzień:)
11 listopada już po raz trzeci wzięłam udział w Biegu Niepodległości we Wrocławiu. Było trochę zimno, ale tylko przed biegiem, warunki do biegania były bardzo dobre. Do końca roku mam w planach spokojne biegi, więc na starcie też się nie ścigałam. Pobiegłam spokojnie i po 55 minutach była na macie:) Ścigać będę się na wiosnę:)
Sok z dyni to ostatnio mój must have. Piję go kilka razy w tygodniu. Po biegu zrobiłam sobie miks małej dyni hokaido, 5 marchewek i 3 pomarańczy. Pyszne połączenia:)
Dosłałam ciekawą przesyłkę ze sklepu ekologia czlowieka. Płyn BioKlean zapowiada się bardzo dobrze, można zrobić z niego tonik do twarzy, spray na wysypki i podrażnienia skóry, można go też pic jako esencję probiotyczną dla podniesienia odporności. Dam znać jak się sprawdzi, bo już zaczęłam testy:) Bardzo mnie ciekawi jak się sprawdzi.
Dodatkowo w przesyłce jest kilka innych perełek, między innymi- ceramika jest do poprawiania jakości wody, strukturyzuje ją (choć dokładnie nie zbadano w jaki sposób to się dzieje, ale badania wykazały, że świetnie oczyszcza wodę z różnorakich bakterii). Woda jest inna w smaku (będę sprawdzać), kwiaty po niej lepiej rosną. Wsypuje się ją do dzbanka z wodą i to wszystko. Jestem ciekawa jak zadziała.
Znacie te produkty?
Dawno nie było tego posta, teraz powinien już pojawiać się co tydzień:)
11 listopada już po raz trzeci wzięłam udział w Biegu Niepodległości we Wrocławiu. Było trochę zimno, ale tylko przed biegiem, warunki do biegania były bardzo dobre. Do końca roku mam w planach spokojne biegi, więc na starcie też się nie ścigałam. Pobiegłam spokojnie i po 55 minutach była na macie:) Ścigać będę się na wiosnę:)
Sok z dyni to ostatnio mój must have. Piję go kilka razy w tygodniu. Po biegu zrobiłam sobie miks małej dyni hokaido, 5 marchewek i 3 pomarańczy. Pyszne połączenia:)
Dodatkowo w przesyłce jest kilka innych perełek, między innymi- ceramika jest do poprawiania jakości wody, strukturyzuje ją (choć dokładnie nie zbadano w jaki sposób to się dzieje, ale badania wykazały, że świetnie oczyszcza wodę z różnorakich bakterii). Woda jest inna w smaku (będę sprawdzać), kwiaty po niej lepiej rosną. Wsypuje się ją do dzbanka z wodą i to wszystko. Jestem ciekawa jak zadziała.
Znacie te produkty?
Po wykończeniu kilku opakowań dezodorantów Schmidt's przyszła pora na spróbowanie kolejnej marki. Duży wybór zapachów dezodorantów w kremie Pony Hutchen znajdziecie w sklepie bioana.pl. Może już je stosowałyście? Za kilka tygodni napisze o nich więcej.
Kiedy kilka miesięcy temu zobaczyłam, że kręcą nowe odcinki Gilmore Girls podskoczyłam w radości:) Uwielbiam ten serial i często do wracam do pojedynczych odcinków. Zwiastun nowej serii możecie obejrzeć TUTAJ. Nakręcili 4 odcinki:) Jak zawsze zapowiadają się świetnie, uwielbiam ten humor! Pierwszy odcinek już 25 listopada:)
Poziom antybiotyków w mięsie jeszcze nigdy nie był tak wysoki- warto przeczytać i zastanowić się nad jakością mięsa w sklepach.
Soap Szop liczy na wsparcie na Polak Potrafi. Liczą na każde wsparcie:)
21 przepisów w wykorzystaniem dyni
Linki do polecania:
Poziom antybiotyków w mięsie jeszcze nigdy nie był tak wysoki- warto przeczytać i zastanowić się nad jakością mięsa w sklepach.
Soap Szop liczy na wsparcie na Polak Potrafi. Liczą na każde wsparcie:)
21 przepisów w wykorzystaniem dyni
Pozdrawiam:)
Daria
piątek, 11 listopada 2016
Mokosh- melon z ogórkiem
Cześć!
Polska marka mokosh wpadła w moje kilka miesięcy temu. Odżywczy eliksir do ciała o zapachu melona w ogórkiem od razu mnie zachwycił. Zapach jest świeży, przyjemny, taki jak lubię:) Dostałam go w większej przesyłce od shwrm.
Po wykończeniu eliksiru dostałam masło do ciała z tej samej serii. Jest zamknięte w metalowym opakowaniu o pojemności 120 ml i kosztuje 49 zł. Możecie znaleźć je TUTAJ.
Znacie markę Mokosh? Dajcie znać czy używałyście ich produktów i czy coś polecacie:)
Pozdrawiam!
Daria
Polska marka mokosh wpadła w moje kilka miesięcy temu. Odżywczy eliksir do ciała o zapachu melona w ogórkiem od razu mnie zachwycił. Zapach jest świeży, przyjemny, taki jak lubię:) Dostałam go w większej przesyłce od shwrm.
Przyjemny opis producenta mnie zachęcił:
Odżywczy i zmysłowy eliksir do pielęgnacji ciała z dodatkiem witaminy E został stworzony z luksusowego oleju arganowego oraz oleju z kiełków pszenicy, który jest kwintesencją młodości. Jego świeży, orzeźwiający zapach długo utrzymuje się na skórze.
Zapach to zdecydowanie ogromny atut, obok wartościowych olejów i witaminy E w składzie jest sporo aldehydów aromatycznych, które mogą uczulać wrażliwców- citronellol, geraniol, hexyl cinnamal, hydrocitronellal, linalool (alkohole imitujące zapachy kwiatów), butylphenyl methylpropional.
Kosmetyk bardzo dobrze nawilża, za sprawą oleju argonowego i oleju z kiełków pszenicy.
Olejek szybko się wchłania i nawilża skórę. Nie zostawia lepkiej warstwy, a przyjemny świeży zapach ogórka i melona przez chwilę utrzymuje się na skórze.
Jestem zadowolona z tego kosmetyku, niestety cena jest dość wysoka 65 zł za 100 ml. Może uda mi się go kupić takiej na promocjach:)
Po wykończeniu eliksiru dostałam masło do ciała z tej samej serii. Jest zamknięte w metalowym opakowaniu o pojemności 120 ml i kosztuje 49 zł. Możecie znaleźć je TUTAJ.
SKŁAD INCI: Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Cera Alba, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Argania Spinosa Kernel Oil*, Tritium Vulgare (Wheat) Germ Oil, Parfume, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Alpha-Isomethyl Ionone, Tocopherol
* Certyfikowane surowce organiczne
Podobnie jak w przypadku eliksiru zapach mnie zachwyca:) Masło także dobrze się sprawdziło. Nawilża skórę, jest bardziej odżywcze i dobrze nawilża skórę. Bardzo przyjemnie się go stosowało. Masło topi się w dłoniach i świetnie nadaje się do przesuszonej skóry. Wysoko w składzie znajduje się masło shea, a także ojaj arganowy, olej ze słodkich migdałów i olej jojoba.
Oba kosmetyki są bardzo wydajne, co jest dużym plusem. Polubiłam je, szkoda tylko że nie mają większych pojemności.
Znacie markę Mokosh? Dajcie znać czy używałyście ich produktów i czy coś polecacie:)
Pozdrawiam!
Daria
wtorek, 8 listopada 2016
Domowa, zdrowa nutella daktylowa
Cześć!
Po powrocie z Izraela codziennie mam ochotę na przywiezione daktyle:) Pewnie niebawem się skończą. Dziś zrobiłam bardzo prostą domową nutellę. Krem czekoladowy może być zdrowy i smaczny. To dobra opcja na śniadanie, albo deser.
Składniki:
3/4 szklanki świeżych daktyli,
garść orzechów laskowych (namoczonych na noc),
2 łyżeczki surowego kakao,
kilka łyżek wody.
Blendujemy daktyle w wodą i kakao, do momentu uzyskania gładkiej masy. Następnie dodajemy orzechy i włączamy blender jeszcze na chwilę. Sami zdecydujcie jak duże kawałki orzechów chcecie mieć w czekoladowym kremie.
Możecie użyć też suszonych daktyli, trzeba je tylko namoczyć na noc, żeby łatwo można je zmiksować.
Gotowy krem przekładam do słoiczka, może stać w lodówce przez 3-4 dni, ale zazwyczaj znika szybciej:)
Można jeść go na waflach ryżowych, dodawać do owsianek/jaglanek, albo jeść krem łyżeczką bez dodatków. Jest bardzo słodki, czekoladowy, a do tego w składzie ma tylko dobre składniki:) Nie znajdziecie w sklepie zdrowszego kremu czekoladowego.
Polecam spróbować. Jeśli lubicie kokosowy smak możecie dodać trochę wiórków kokosowych.
Lubicie daktyle? Jak jecie je najczęściej?
Pozdrawiam,
Daria
Po powrocie z Izraela codziennie mam ochotę na przywiezione daktyle:) Pewnie niebawem się skończą. Dziś zrobiłam bardzo prostą domową nutellę. Krem czekoladowy może być zdrowy i smaczny. To dobra opcja na śniadanie, albo deser.
Składniki:
3/4 szklanki świeżych daktyli,
garść orzechów laskowych (namoczonych na noc),
2 łyżeczki surowego kakao,
kilka łyżek wody.
Blendujemy daktyle w wodą i kakao, do momentu uzyskania gładkiej masy. Następnie dodajemy orzechy i włączamy blender jeszcze na chwilę. Sami zdecydujcie jak duże kawałki orzechów chcecie mieć w czekoladowym kremie.
Możecie użyć też suszonych daktyli, trzeba je tylko namoczyć na noc, żeby łatwo można je zmiksować.
Gotowy krem przekładam do słoiczka, może stać w lodówce przez 3-4 dni, ale zazwyczaj znika szybciej:)
Można jeść go na waflach ryżowych, dodawać do owsianek/jaglanek, albo jeść krem łyżeczką bez dodatków. Jest bardzo słodki, czekoladowy, a do tego w składzie ma tylko dobre składniki:) Nie znajdziecie w sklepie zdrowszego kremu czekoladowego.
Polecam spróbować. Jeśli lubicie kokosowy smak możecie dodać trochę wiórków kokosowych.
Lubicie daktyle? Jak jecie je najczęściej?
Pozdrawiam,
Daria